Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedwojenne kioski i budki gazetowe

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Ulica Kilińskiego w 1938 r. Po lewej stronie kiosk. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Ulica Kilińskiego w 1938 r. Po lewej stronie kiosk. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Na początku 1926 r. ogłoszony został konkurs, który miał wyłonić najlepszy projekt budki gazetowej w Białymstoku. Jednak budki, które wkrótce pojawiły się na ulicach wcale ładne nie były.

Dla osobnika uzależnionego od codziennej prasówki kioskarka to osoba najbliższa. Ja też pielęgnuję takie wspomnienia. Pierwsza, pani Krystyna z kiosku na Kraszewskiego, odłożyła mi "Mówią wieki". Było nie było, pomogła mi zostać historykiem. Później był kiosk na Mickiewicza przy delikatesach Rarytas. Teraz mam kolejną panią, na rynku przy Ratuszowym. A wakacyjne prasówki? Kiedyś w Urlach, teraz w Rajgrodzie - niezapomniane chwile.

Sprawa kiosków zawsze budziła emocje. Nie inaczej było w 1925 r. gdy do białostockiego magistratu zwrócił się z prośbą Związek Ochotników Rezerwy o "uzyskanie pozwolenia na budowę kiosków do sprzedaży gazet w niektórych punktach miasta". Magistrat odmówił. Planował bowiem, że sam je wybuduje i wydzierżawi. Na początku 1926 r. ogłoszony został konkurs na najlepszy projekt budki gazetowej. Ale pro forma, bowiem z góry wiadomo było, że będzie to ten projekt, który spodoba się szarej eminencji miasta, głównemu inżynierowi Rybałowiczowi. I tak wkrótce na ulicach Białegostoku pojawiły się budki "pod względem stylu wprost bizantyjsko-barbarzyńskie". Inni zaś twierdzili, że przypominają one przydrożne kapliczki. Jedna z takich budko-kapliczek stanęła przy bramie do województwa czyli do Pałacu Branickich. Widziano ponoć jak przybyły do Białegostoku z pobliskiej wsi chłopina, gdy zobaczył kiosk przed bramą, to "ukląkł, długo się modlił, wierząc w prostocie swej, że jest to kaplica". No i cóż dziwnego. A mało to razy biorąc rano gazetę do ręki, już na widok pierwszej strony wykrzykujemy "O Boże!", albo "a żeby was Wszyscy Święci". Tamta dyskusja o estetyce gazetowych kiosków toczyła się też w kontekście urody budek, w których sprzedawano papierosy.
A było to tak. Białostocka Izba Skarbowa wydała w 1926 roku 17 koncesji na sprzedaż papierosów inwalidom. Ci nie pytając nikogo o zgodę postawili w centrum miasta "bardzo nieestetyczne, na czerwono pomalowane budki". Po jakimś czasie zaczęto dostawiać do nich byle jakie przybudówki, w których instalowano piecyki, wychodki itp. Oburzenie estetów wywoływało i to co przyozdabiało te licho wyglądające budowle. "Częstokrotnie wysmarowane na nich było wadliwą pisownią ku czemu one służą. Najbardziej jednak zwracał uwagę wymalowany poczwarny ptak, mający symbolizować godło państwowe". W sierpniu 1926 r. magistrat podjął decyzję o likwidacji tych szpetnych budek. Zarządzono, że handel papierosami będzie odbywał się ze skrzynek. Natychmiast podniosły się uzasadnione głosy sprzeciwu. Jednak inżynier Rybalowicz był nieubłagany. Podczas dyskusji na sesji rady miejskiej jednemu ze kioskarzy wyrwało się, że jest gotów wybudować budkę w stylu zakopiańskim. Rybałowicz mentorsko ripostował: "Pan uważa, że styl zakopiański jest stylem najpiękniejszym? Myli się pan". W odpowiedzi usłyszał: "Jeśli budki w stylu zakopiańskim też pana nie zadowalniają, inwalidzi gotowi są wybudować swe budki w stylu rococo!" Z takich to i sam Branicki byłby kontent. Temat koncesji i estetyki budek powracał.

Wiele domysłów i plotek rodziło pozwolenie, wydane w maju 1932 r. kupcowi Pomerancowi, na ustawienie kiosku ze słodyczami obok muszli koncertowej w Ogrodzie Miejskim. Pomeranc uzyskał wszelkie koncesje oraz stał się przedstawicielem popularnej wówczas firmy cukierniczej "Plutos". Białostoczanie wkrótce mogli, spacerując po ogrodzie kupować słodycze swej ulubionej firmy. Po dwóch latach z sarkazmem stwierdzano, że "obdrapana buda jest wątpliwą ozdobą najpiękniejszego klombu w mieście". Apelowano więc do prezydenta Nowakowskiego "aby udał się do ogrodu i zobaczył jak ten piękny klomb udekorowano". Proponowano, aby tę "szpetotę" przesunąć gdzieś dalej, w głąb ogrodu. Reakcja prezydenta była natychmiastowa. Nowakowski był szczególne czuły na punkcie porządku i estetyki, a parki były jego słabością. Opinia publiczna została poinformowana, że "na polecenie p. prez. Nowakowskiego buda została usunięta", co naprawdę znaczyło, że przesunięta.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny