Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Kowal, Mariusz Cieślik - Jaruzelski. Życie paradoksalne

Jerzy Doroszkiewicz
Znany politolog i czyny polityk oraz publicysta i prozaik zebrali swoje przemyślenia i wyimki z wywiadów i książek, by przedstawić autorski obraz życia Wojciecha Jaruzelskiego, którego decyzje wpłynęły na życiorysy milionów Polaków.
Znany politolog i czyny polityk oraz publicysta i prozaik zebrali swoje przemyślenia i wyimki z wywiadów i książek, by przedstawić autorski obraz życia Wojciecha Jaruzelskiego, którego decyzje wpłynęły na życiorysy milionów Polaków. Wydawnictwo Znak litera nova
Kiedy wojsko strzelało do robotników, ministrem obrony był generał Jaruzelski. Wcześniej wysłał czołgi do Czechosłowacji i wyrzucał z LWP Żydów. W końcu został prezydentem.

Paweł Kowal i Mariusz Cieślik przez niemal 400 stron swojej książki starają się sprawiedliwie opisać najważniejsze fakty z życia Wojciecha Jaruzelskiego. Nadając publikacji podtytuł "Życie paradoksalne" w jakiś sposób starają się wyjaśnić nie dla wszystkich zrozumiałe decyzje przyszłego prezydenta Polski. Nie stronią jednak od ocen, przywołując zdanie z brytyjskiej komedii, nota bene z roku 1981, "it’s good to be a king".

Młody Wojciech przed II wojną światową był zdecydowanie osobą dobrze urodzoną i surowo wychowywaną. Wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego, uczył się z dala od rodziny, w szkole z internatem, był aktywnym ministrantem. Rodzina czytywała antysemickie pisemka wydawane przez księdza Kolbego, ale nie akceptowała częstych na Podlasiu pogromów Żydów o podłożu ekonomicznym. Wybuch II wojny światowej sprawił, że po latach rodzona siostra Jaruzelskiego nie mogła zapomnieć, kiedy po napaści Sowietów na Polskę, Żydzi polowali na polskich oficerów. Jaruzelski za to dość szybko wymazał z pamięci nie tylko gehennę syberyjskie zsyłki, ale też żarliwy katolicyzm.

Autorzy nie potrafią rozstrzygnąć, jak bardzo zgoda na współpracę Wojskową Informacją wpłynęła na karierę Jaruzelskiego po wojnie, choć bawią się przypominaniem spiskowych teorii mówiących, że z Syberii wrócił już sobowtór przyszłego premiera, będący w istocie uśpionym sowieckim agentem. Sam Jaruzelski w imię pielęgnowania swojej kariery przyznał się, że na pogrzeb matki pojechał w cywilnym ubraniu, ale do kościoła już nie wszedł. Był rok 1966, szef Sztabu Generalnego nie jeden raz wysyłał żołnierzy, by zakłócali kościelne uroczystości związane z 1000-leciem chrztu Polski. Nie przeszkadzało mu to jednak dwie dekady później pojechać do Watykanu, by spotkać się papieżem Polakiem.

Ostatnio jeden z absolwentów historii lokalnego uniwersytetu przyznał się, że nie wie, kiedy wprowadzono w Polsce stan wojenny. Ciekawe, czy w ogóle słyszał jak Jaruzelski od 1967 roku aż do końca lat 70. gorliwie zwalniał z wojska oficerów o żydowskich korzeniach, w 1968 roku żegnał żołnierzy najeżdżających Czechosłowację, a dwa lata później podsuwał pomysły wykorzystania Ludowego Wojska Polskiego przeciwko zbuntowanemu ludowi Trójmiasta. Pewnie film "Czarny czwartek" uznaje za political fiction.

Tymczasem prawdą jest, że Jaruzelski umiejętnie przetrwał upadek polskiego stalinizmu, Gierek tuszował jego udział w pacyfikacji strajków na Wybrzeżu, dopóki Jaruzelski z innymi ważnymi działaczami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej nie usunął I sekretarza, by wreszcie zając jego miejsce. Co ciekawe, z lektury książki wynika, że zawsze posługiwał się formułą zbliżoną do słynnego "Nie chcem, ale muszem". Przed każdym awansem czy kolejnym zaszczytem kazał się prosić, aż wreszcie obejmował coraz to wyższe stanowisko. Zanim został gensekiem, jeszcze na początku lat 70. XX wieku nie wahał się zezwolić na zestrzelenie na czechosłowackim niebie polskiego oficera, który samolotem AN-2 uciekał na Zachód.

Niewiele w życiu paradoksalnym życia prywatnego Jaruzelskiego. Imponuje jego całkowita abstynencja, walka z paleniem papierosów, bawi konformizm. Ożenił się przed 40 rokiem życia, w sumie na polecenie przełożonych. Żoną została atrakcyjna rozwódka, tancerka z rzecz jasna wojskowego zespołu artystycznego. Niewielu studentów dziennikarstwa na UW w latach 80. wie, że ich koleżanka Monika, na studia zdawała rok później, bo nie wytrzymała ciśnienia pierwszych miesięcy stanu wojennego i usiłowała popełnić samobójstwo.

Polityk i dziennikarz piszą też o próbach budowania mitu generała, wymazywaniu dokumentów WSI, gloryfikacji szlaku bojowego z Riazania do Berlina. By oddać sprawiedliwość historii ubolewają, że od 25 lat nie wspomina się o męstwie Polaków podczas walk o przełamanie Wału Pomorskiego, gdzie zwiadowcą i dowódcą był Jaruzelski, a legenda owych walk w PRL była bardzo silna i uzasadniona.

Choć od śmierci Wojciecha Jaruzelskiego minął rok, "pan w czarnych okularach" wciąż rozpala dyskusje, choć może niekoniecznie wśród świeżych absolwentów historii. Starożytni zwykli mawiać "o tempora, o mores" i maksyma ta była równie aktualna w czarną noc stanu wojennego jak i wiosną 2015 roku. Taki mamy klimat.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny