Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawni w domowym areszcie

Julita Januszkiewicz [email protected]
Pani Wiesława większość czasu spędza na wersalce. Ma na niej najpotrzebniejsze rzeczy: jedzenie, sztućce, telefon, książki.
Pani Wiesława większość czasu spędza na wersalce. Ma na niej najpotrzebniejsze rzeczy: jedzenie, sztućce, telefon, książki.
Łapy to miasto nieprzyjazne dla osób niepełnosprawnych - mówi Wiesława Szmurło, która od kilkunastu lat porusza się na wózku.

Bariery nadal są

Bariery nadal są

W lutym opracowaliśmy raport o miejscach, gdzie występują bariery utrudniające życie niepełnosprawnym, gdzie brakuje poręczy, podjazdów, wind, niskich krawężników. Burmistrz Roman Czepe zapewniał nas wtedy, że niedługo dokona przeglądu obiektów, a także tras komunikacyjnych, by stwierdzić, gdzie konieczne są podjazdy dla wózków. Ale nic się od tej pory nie zmieniło.

Żeby wejść do pani Wiesławy najpierw trzeba podejść pod okno jej bloku. Kobieta spuszcza po ścianie reklamówkę, przywiązaną do sznureczka. W środku są klucze. Sami otwieramy drzwi wejściowe mieszkania. Pani Wiesława mieszka w jednym z bloków przy Westerplatte. Mimo że to tylko parter, kobieta nie ma możliwości, by samodzielnie wpuścić kogokolwiek do środka.

Nie załamuję się

Mały, przytulny pokoik. Jest stolik, a na nim telewizor. Obok stoi szafka. Na przeciwko ławy, wersalka. Nad nią wisi półka, na której stoją książki, leżą krzyżówki oraz listy. Starsza pani nie wygląda na chorą. Na twarzy drobne zmarszczki. Żywe spojrzenie. Uśmiechnięta. Wokół wersalki, na której spędza większość czasu, ma najpotrzebniejsze rzeczy, czyli sztućce, gazety, kubki, jedzenie, cukier, telefon, książki. Wszystko na wyciągnięcie ręki. No i najważniejsze, albumy zdjęć. To tu pani Wiesława przechowuje swoje najszczersze wspomnienia. Zdjęcia zawierają jej tęsknotę do normalnego życia.

- Nie mogę się załamywać, bo zamiast człowieka, będzie ze mnie wrak. Muszę mieć werwę - mówi dziarsko pani Wiesława. Ma donośny, stanowczy głos. Jest pełna energii i radosna. - Muszę być silna i sobie radzić. Pani Wiesława jest inwalidką, porusza się na wózku.

Zmaga się z chorobą

W 1986 roku stwierdzono u niej nieuleczalną chorobę - stwardnienie rozsiane. Jeszcze do końca 1990 roku pracowała.
- Na początku do pracy jakoś sama doszłam. Ale odebrać musiał już mnie ktoś z rodziny - opowiada.

Z dnia na dzień chodziła coraz gorzej. Od 16 lat, w ogóle już nie wstaje, nie może poruszać się o własnych siłach. Jest na rencie. Dostaje na rękę tylko 700 złotych. Leki, środki pielęgnacyjne - wszystko kosztuje.

- Codziennie odwiedza mnie opiekunka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, któremu serdecznie chciałabym podziękować - mówi.

Łapy nie pamiętają o nas

Niestety, pani Wiesława, na co dzień, nie opuszcza w ogóle mieszkania. Jest zamknięta w czterech ścianach.

- W Łapach nie ma żadnych udogodnień dla osób niepełnosprawnych. Już samo wyjście z domu stwarza nie lada problem.

Schody w bloku są wysokie. Trzeba mieć siłę, żeby znieść dorosłego człowieka. pani Wiesława zawsze się obawia, że ktoś nie da rady, upuści ją.

- Nasze miasto jest bardzo źle nastawione do takich osób jak ja - skarży się. - Krawężniki są bardzo wysokie. Chodniki też bardzo nierówne. Do sklepu nie pojadę, bo brakuje podjazdów na wózki. W urzędzie nie mogę też załatwić żadnej sprawy. Na zewnątrz są wysokie schody, w środku to samo. Brakuje windy. Na poczcie jest podjazd, ale drzwi nie są dostosowane do niego. Podobnie jest w przychodni. Więc tak naprawdę te podjazdy nie spełniają swojej funkcji, nie służą nam niepełnosprawnym. Wjazd jest i tylko na wózki dziecięce - wylicza jednym tchem pani Wiesława. - I nadal nic się w Łapach nie robi dla poruszających się na wózku

Inne życie w Dąbkach

Pani Wiesława odzywa, kiedy wyjeżdża z Łap. Co półtora roku jeździ do Krajowego Ośrodka Mieszkalno - Rehabilitacyjnego w Dąbkach.

- Dzięki pomocy MOPS i PSS "Społem" w Łapach, gdzie kiedyś pracowałam, mogę przebywać na turnusie rehabilitacyjnym przez sześć tygodni. Tam wiem, że żyję - mówi pani Wiesława. Pokazuje zdjęcia. - Jest tam wspaniała opieka, miły i troskliwy personel. To nie są zwykli pracownicy, to prawdziwi przyjaciele. W Dąbkach tańczymy, śpiewamy, świętujemy. Mam mnóstwo dyplomów za uśmiech, za humor, za towarzystwo - wymienia. Ma tam też bardzo wielu serdecznych, bliskich znajomych. - Piszemy i dzwonimy do siebie regularnie. Razem przeżywamy swoje bolączki i radości. Nie mogę doczekać się najbliższego turnusu - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny