Na zdjęciu jeden z nich: 47-letni Zbigniew B. W sądzie nie pojawili się za to dwaj kolejni oskarżeni, którzy odpowiadają z wolnej stopy.
(fot. fot. Wojciech Oksztol)
Bandyci mieli pończochy na twarzach. Jeden wziął pogrzebacz, przycisnął mi do gardła i zaczął dusić. Inny szarpał się z mężem, który krzyczał do nich, że oddał już to, co miał. Że więcej pieniędzy nie ma - opowiadała wczoraj w sądzie 73-letnia Janina.
Pod koniec kwietnia wieczorem do domu w podbiałostockich Klepaczach, gdzie mieszka z mężem Teodorem, wdarło się czterech zamaskowanych mężczyzn. Chcieli pieniędzy. Pobili parę i splądrowali dom. Czekał na nich kierowca.
Przed białostockim sądem rejonowym wczoraj rozpoczął się proces czterech napastników i kierowcy. Na ławie oskarżenia usiadło tylko trzech bandytów: 30-letni Krzysztof Ch., pomysłodawca napadu, o dwa lata starszy Robert Ł. oraz 47-letni Zbigniew B. Policjanci przywieźli ich z aresztu śledczego. Dwaj pozostali oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy. W sądzie się jednak nie pojawili. To 43-letni Jacek M. i 46-letni Grzegorz P., kierowca napastników.
Krzysztof Ch., jako jedyny, od początku nie przyznaje się do winy. W śledztwie tłumaczył, że tego wieczoru dużo wypił, a potem był na dyskotece. - Nic nie wiem o napadzie - zarzekał się przed prokuratorem. Przed sądem odmówił wyjaśnień.
Tylko Zbigniew B. chciał w piątek opowiedzieć sądowi o napadzie. - Zastukaliśmy do drzwi, otworzyła starsza kobieta. Złapałem ją i zakryłem jej usta ręką, żeby nie krzyczała. Wywróciłem na ziemię. Robert w tym czasie przeszukiwał dziadka - mówił.
Wczoraj sąd po kolei odczytywał wyjaśnienia oskarżonych, jakie złożyli w śledztwie. Każdy przedstawił w nich swoją wersję. Dużo jest tam niejasności, zwłaszcza jeśli chodzi o pomysłodawcę napadu.
Ale wiadomo, że był nim Krzysztof Ch. To on wskazał kompanom dom i powiedział, że jest w nim dużo dolarów. Małżeństwo znał dobrze, bo jest wnukiem siostry pani Janiny.
Przed napadem spotkali się w mieszkaniu Jacka M. Dużo wypili. Krzysztof Ch. wyznaczył każdemu rolę.
Było po godz. 19, gdy oskarżeni dojechali do Klepacz. Najpierw do domu wszedł Zbigniew B. z Robertem Ł. Mieli na głowach pończochy.
- Dawajcie pieniądze! - krzyczeli. Jeden bił po twarzy i klatce piersiowej Janinę. Drugi zaczął okładać Teodora. Przycisnął mężczyznę do łóżka. Dusił, uderzał po twarzy. Przerażony Teodor dał napastnikom dwa portfele. Było w nich 625 złotych.
Gdy bandyci odeszli, do domu weszli Krzysztof Ch. i Jacek M. Zaczęli wyrzucać zawartość szaf i szafek. - To wszystko. Więcej nie mamy. Nie dostaliśmy jeszcze emerytury - próbował tłumaczyć Teodor.
Gdy rabusie odjechali, małżeństwo wezwało sąsiadów na pomoc. A ci zawiadomili policję.
Większości z oskarżonych grozi 12 lat więzienia. Jacek M. i Zbigniew B. to recydywiści, więc sąd może wobec nich orzec wyższą karę.
Imiona pokrzywdzonych zmieniliśmy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?