Karl Ove Knausgård – fenomen literacki ostatnich lat – w swojej twórczości postawił na awangardowy ekshibicjonizm. Niezwykle drobiazgowe opisy z życia norweskiego pisarza i jego najbliższych przyniosły mu międzynarodową sławę. Cóż takiego jest w przetłumaczonym już na 40 języków cyklu „Moja walka”? W pierwszych częściach autor zaskoczył nie tylko czytelników niezwykłą odwagą opisując niechlubne rodzinne tajemnice, co wywołało niemały skandal w rodzinnej Norwegii.
W piątej części tej autobiografii, która w Polsce ukazuje się nakładem Wydawnictwa Literackiego, Knausgård skupia się na swojej drodze do kariery – od momentu rozpoczęcia studiów w prestiżowej Akademii Sztuki Pisania w Bergen po pierwszy debiut pisarski. I tak jak w poprzednich częściach, również w tej, autor swoją prozę opiera o niezwykle drobiazgowe opisy codziennych czynności. Z niezwykłą precyzją relacjonuje jak (lata temu przecież!) sprzątał, gotował, upijał się lub onanizował. Szczegółowo też przywołuje dialogi - nierzadko banalnie wzniosłe.
Niezwykle to irytujące. Trzeba jednak przyznać, że Karl Ove Knausgård jest bardzo konsekwentny i bezczelny w swojej twórczości. Ileż trzeba mieć w sobie narcyzmu i wyniosłości by sądzić, że najdrobniejsze, w ogólnym rozrachunku też nic nie znaczące szczegóły będą interesowały czytelników? Okazuje się, że przynajmniej niektóre z tych opowieści są wciągające.
Knausgård szczegółowo opisuje dookolną rzeczywistość, ale nie oszczędza także siebie samego. Wprost opisuje swoją niemoc twórczą i przyznaje, że jego pisarstwo, na tle innych początkujących literatów, jest płytkie i pozbawione przesłania. Zatraca się w hulaszczym studenckim życiu. W stanie upojenia alkoholowego nie raz zdarzają mu się bezsensowne wpadki. Rani kolejne kobiety, inne wykorzystuje. Trwoni czas, nie pracując i nie rozwijając swojego warsztatu. Nie ustaje w użalaniu się nad sobą i swoim losem. Przyznaje się do takich uczuć jak zazdrość z powodu sukcesów kolegów czy wstyd jaki często odczuwa z powodu swojego nieracjonalnego i nieodpowiedzialnego zachowania.
Warto jednak zacisnąć zęby i przebrnąć przez mniej udane fragmenty tej części „Mojej walki”. Między nimi czytelnik znajdzie opowieść o tym jak i z czego kształtuje się pisarz – „światło rozjaśniające drogę innym”. Autor szczerze wyznaje jak zmagał się z frustracją z powodu blokady twórczej w momencie gdy inni koledzy po fachu cieszyli się kolejnymi publikacjami. Sytuacje takie opisuje wprost, bez udziwnień i ulepszeń.
Mimo wielu niepowodzeń, powtarzającemu się zwątpieniu we własne marzenia, nie porzuca myśli o byciu pisarzem. Okazuje się, że ta umiejętność wcale nie zależy od edukacji czy osławionego natchnienia. Przekształcanie codziennej powszedniości w sztukę literacką to nie lada umiejętność. Wszak literatura jest wszędzie, nawet najbardziej niepozornej sytuacji z życia codziennego. Knausgård niewątpliwie taki talent ma i tak naprawdę w opisywaniu trywialności nie ma sobie równych. Jego książki choć bywają nużące i zwyczajnie „przegadane” bez wątpienia są jedną z najbardziej rewolucyjnych pozycji we współczesnej literaturze światowej. Warto je poznawać po kolei.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?