Trzeba przyznać, że włoski autor, dziś 60-letni, ma własny, intrygujący styl. Oczywiście, jak większość współczesnych twórców thrillerów, prowadzi narrację wielowątkowo, ale dopiero na samym końcu zgrabnej – nieco ponad 300 stron – książeczki, dowiemy się co do końca tkwi w głowie seryjnego mordercy. Tym bardziej, że nie jest to jakiś naćpany małolat, który biega po włoskim miasteczku z rewolwerem wielkości małej armaty, tylko załzawiony staruszek z bronią, z której można trafić w głowę z bardzo bliska. A on trafia. I pozostaje niezauważony.
Ale od czegóż policyjny nos inspektora Giuseppe Lojacono. Policjant z Sycylii, oskarżony o rzekomą współpracę z mafią został zesłany do prowincjonalnego komisariatu, by przyjmować zgłoszenia. Jednak, kiedy na dyżurze trafi na miejsce pierwszej zbrodni, pewien szczegół nie będzie mu dawał spokoju. I pomoże we włączeniu się w śledztwo. Ów inspektor, jak na mroczny thriller przystało, oczywiście rozwiódł się z żoną (zdradzę, że to zła kobieta była, bo zostawiła go, kiedy pomówiono glinę o sprzedawanie informacji mafiosom), córka nie chce go znać, za to ma branie u miejscowych kobiet. Czy skorzysta, tego muszą się już czytelnicy sami dowiedzieć. Uprzedzam – nie będzie happy endu, a krew leje się praktycznie do ostatniej strony. A to dopiero początek serii.
Książkę „Metoda krokodyla” przetłumaczył Paweł Bravo i stanowi zapowiedź obiecującej serii „Bękarty z Pizzofalcone”. No to czekamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?