Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Grądzki miał wracać do cywila, gdy wybuchło powstanie na Węgrzech. Bał się, że będzie musiał strzelać

Alicja Zielińska
Parę dni przed zawodami dostawaliśmy dodatkowe dożywianie: tabliczkę czekolady, jedną cytrynę i trochę cukru w kostkach. Teraz taka paczka wydaje się śmieszna, ale wtedy to był luksus.
Parę dni przed zawodami dostawaliśmy dodatkowe dożywianie: tabliczkę czekolady, jedną cytrynę i trochę cukru w kostkach. Teraz taka paczka wydaje się śmieszna, ale wtedy to był luksus.
Żołnierzy zatrzymano w koszarach. Baliśmy się, że dadzą nam broń i każą rozpędzać manifestantów, którzy popierali węgierski zryw - wspomina Leszek Grądzki. Jego służba zasadnicza przypadła na przełom październikowy 1956 roku.

Na bramie wisiał transparent z napisem "Witamy was". Po przejściu bramy obowiązywało niepisane hasło "Mamy was". Taka była żołnierska codzienność. Mnie ratował sport - opowiada Leszek Grądzki. Trafił do wojska w początkach października 1954 r. Wraz z grupą 30 rekrutów z Białegostoku dostał przydział do jednostki wojskowej PAL (Pułk Artylerii Lekkiej) w Nowym Sączu. Służyli z nim Janusz Mazurkiewicz, Jerzy Chmielewski, Henryk Bujnowski, Ryszard Fogiel, Janusz Jackowski i Tadeusz Jakiel.

Na tempo i na komendę

Już następnego dnia po przyjeździe wizyta u fryzjera i strzyżenie na zero. - Jak człowieka zmienia brak włosów, zobaczyłem w łaźni - uśmiecha się do wspomnień. - Heniek Bujnowski stał obok mnie, a ja go nie poznałem. Drugim ważnym momentem było pasowanie sortów mundurowych. Jeśli wymiana między żołnierzami była nieskuteczna, wymiary uzupełniał magazyn. Największym mankamentem były skarpety żołnierskie, a właściwie onuce. Złe owinięcie nogi w kamaszu powodowało otarcia, a nawet bąble. Trzeba było uważać. Następnie rozdzielono nas do poszczególnych pododdziałów, tzn. baterii. Mnie skierowano do baterii haubic 122 mm na celowniczego.

Życie rekruta to codzienne szkolenie, musztra, wykłady polityczne, zajęcia praktyczne przy haubicy. Miałem szczęście, że znalazłem się w tej jednostce. Mieliśmy inny zakres szkolenia niż w jednostkach piechoty. Byliśmy zmotoryzowani. Ale jak to w wojsku, wszystko odbywało się na tempo i na komendę. Warunki spartańskie. W salach 12 łóżek, ustawionych piętrowo. Pomieszczenie około 24 mkw. Ciasnota, powietrze w nocy gęste.

Czekolada przed zawodami

Po przysiędze, ze względu na kategorię B, (tzn. zdolny do służby wojskowej z ograniczeniem - jak mi wpisano), zostałem bibliotekarzem w kasynie oficerskim. Miałem jednak farta. W pułku zorganizowano mistrzostwa w lekkiej atletyce. Zająłem pierwsze miejsce w kuli i dysku. Od tego czasu moja żołnierska dola zupełnie się odmieniła. Wysłano mnie do Krakowa na mistrzostwa okręgu wojskowego. I znowu sukces. Byłem pierwszy w dysku i drugi w kuli. Do Nowego Sącza już nie wróciłem. Zostałem w OWKS (Okręgowy Wojskowy Klub Sportowy).

Klub mieścił się na Bronowicach. Był tam stadion piłkarski, bieżnie, rzutnie. Raj dla sportowców. I warunki też znacznie lepsze. Nareszcie sale dziesięcioosobowe, łóżka parterowe. Pobudka o 6, gimnastyka, ale do mycia ciepła woda. No i nie na tempo już. Na posiłki chodziliśmy w grupach, jednak już niekoniecznie krokiem marszowym i niekoniecznie w mundurach. Nasza grupa lekkoatletyczna liczyła 26 osób, w tym było sześciu miotaczy. Trenował nas cywil, niegdyś biegacz przez płotki.

Parę dni przed zawodami dostawaliśmy dodatkowe dożywianie: tabliczkę czekolady, jedną cytrynę i trochę cukru w kostkach. Teraz taka paczka wydaje się śmieszna, ale wtedy to był luksus. Najbardziej zadowoleni byliśmy z tego, że stołujemy się w kasynie oficerskim. Dowódca w randze kapitana jednak przy każdej okazji sprowadzał nas na ziemię. Pamiętajcie, bazyliszki (tak mówił), w pierwszej kolejności jesteście żołnierzami, w drugiej - sportowcami. Pełniliśmy więc służbę na stadionie i w innych obiektach OWKS, na przykład na basenie, sama przyjemność.

Goniec i sprzątaczka

Ale co dobre, to się szybko kończy. W połowie października 1955 r. rozwiązano sekcję lekkoatletyczną i Leszek Grądzki dostał przydział do Wojskowego Sądu Garnizonowego przy ul. Rakowieckiej w Krakowie. Tu, jak pamięta, był pisarzem, dozorcą, gońcem, a przez dwa tygodnie zastępował sprzątaczkę, kiedy ta poszła na urlop. - Najważniejsze jednak, że miałem całodzienną przepustkę do godz. 23 - wspomina.

W czerwcu 1956 roku wrócił do OWKS. W sierpniu wystartował w mistrzostwach Wojska Polskiego. I znowu sukces w sporcie. W dysku zajął czwarte miejsce, w kuli piąte.

Zamiast do cywila dalej w koszarach

- W październiku miałem iść do cywila. Odliczałem już dni do końca służby. Oficerowie zachowywali się w porządku, nie robili pogadanek o imperialistach. W kraju zapowiadał się czas zmian. Do władzy doszedł Władysław Gomułka. Ludzie wiązali z nim nadzieje na poprawę życia.

- Ale wybuchło powstanie na Węgrzech przeciwko rządom komunistów. W Polsce we wszystkich dużych miastach odbywały się wiece solidarnościowe z braćmi Węgrami. Milicję i wojsko postawiono w stan gotowości. I cóż, nie było mowy o powrocie do domu. Atmosfera stała się napięta.

W tym czasie byłem oddelegowany do Tarnowa. Tu doszły nas wieści, że w Krakowie szykuje się wielki pochód. To był moment grozy i wielkiego niepokoju. Obawialiśmy się, by nie dali nam broni i nie kazali rozpędzać manifestantów, jak to miało miejsce w Budapeszcie. Ale wszyscy byli zgodni: Odmówimy, nie będziemy strzelać do swoich. Na szczęście nie doszło do tego. Przetrzymano nas jednak do końca listopada. Powrót do domu był wielką ulgą.

Dziękuję panom Konstantemu Masalskiemu i Pawłowi Mortellowi za uwagi i wspomnienia z wojska oraz wszystkim, którzy do nas dzwonili i opowiadali o służbie zasadniczej w PRL.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny