Dariusz Sapiński, prezes SM Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem ocenia, że na pewno dostawcy jego spółdzielni zapłacą łącznie ponad 60 mln zł kary za nadprodukcję. Dla porównania, w ubiegłym roku było to trochę ponad 20 mln. zł.
- Myślę, że w woj. podlaskim swoje kwoty przekroczy połowa dostawców - mówi Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity.
Zobacz też: Mleczne nowości w ofercie SM Mlekovita
Nie tylko w SM Mlekovita jest wielu takich rolników, którzy przekroczą mleczne kwoty.
- Sądzę, że nasi dostawcy łącznie przekroczą swoje mleczne limity o około 30 mln kg - mówi Jerzy Kulikowski, kierownik działu skupu OSM Piątnica.
W ubiegłym roku dostawcy tej spółdzielni przekroczyli swoje limity produkcyjne łącznie o 28 mln kg.
- Są tacy rolnicy, którzy swój limit przekroczą o 200 proc. - dodaje Jerzy Kulikowski. - Zdarza się, że nadprodukcja wynosi nawet 400 tys. kg.
Podkreśla on, że w najgorszej sytuacji są ci, którzy 2-3 lata temu wybudowali obory, a nie mieli kwoty mlecznej. W minionym roku spółdzielnia pomagała swoim dostawcom. Udzielała pożyczek na 50 proc. kary, którą mieli do spłacenia (rozkładała ją na 12 rat).
Zbigniew Kalinowski, prezes OSM Piątnica uważa, że kiedy rynek zostanie uwolniony, ceny mleka spadną. Kiedy to nastąpi? To będzie zależeć od sytuacji na rynkach światowych - od tego ile nadwyżek będą mogły wchłonąć kraje, które są importerami.
Według Dariusza Sapińskiego zniesienie limitów to szansa na wzrost produkcji mleka. To wielka szansa, by mleczarstwo w jeszcze większym stopniu stało się siłą napędową Podlasia i Polski.
- Choć zniesienie kwotowania niesie też pewne zagrożenia - zauważa Sapiński. - Należy zaliczyć do nich większą niestabilność rynku mleka.
Dodaje, że produkcja mleka nie wzrośnie od razu czy w ciągu kwartału. Na to potrzeba trochę czasu.
Nie wszyscy rolnicy będą musieli płacić kary. Część z nich świadomie ograniczyła produkcję. Do tej grupy należy m.in. Elżbieta Bielska z Zawad.
- W ubiegłym roku przekroczyliśmy swój mleczny limit, zapłaciliśmy sporą karę z tego tytułu, dlatego teraz uważaliśmy, by nie mieć nadprodukcji - mówi.
Tłumaczy, że z tego powodu sprzedali "średnie" krowy, a w ich miejsce kupili jałówki, które zaczną się wycielać, kiedy już rynek mleka zostanie uwolniony. Pozwoli to szybko zwiększyć produkcję.
Również Władysław Zińczuk z Końcowizny zadbał o to, by w tym roku nie przekroczyć swojej kwoty mlecznej.
- Myślę, że w tym roku uda się uniknąć nadprodukcji - mówi rolnik. - A jeśli nie, to przekroczenie będzie minimalne.
Podkreśla on, że mocno wyhamował produkcję.
- Bo płacenie za każdy nadliczbowy litr po 60-70 groszy kary jest bezsensowne - mówi Zińczuk. - w poprzednich latach przekraczałem swój mleczny limit, a w tym roku zmieniłem politykę, bo nie zamierzam płacić tak wysokich kar.
Obawia się on, podobnie jak inni rolnicy tego, jak będzie wyglądać rynek mleka po zakończeniu kwotowania.
- Tego nikt nie wie - podkreśla. - Cena mleka będzie zależała od poziomu jego produkcji na świecie. Ale na razie nie powinno się wiele zmienić, bo produkcji nie da się zwiększyć z dnia na dzień.
W tym roku trochę kwoty mlecznej zabrakło także Józefowi Jałbrzykowskiemu z Gardlina. Mówi, że nie ograniczał się z produkcją mleka.
- Ale przekroczenie nie jest duże, wynosi 20 tys. kilogramów - tłumaczy rolnik.
Dla porównania jego mleczny limit to 1 mln 16 tys. kg. Jak mówi, zazwyczaj był wystarczający, dopiero w tym roku wyszła niewielka nadprodukcja.
Czy zamierza on zwiększać produkcję mleka po zniesieniu kwot mlecznych? Na razie nie.
- Ale jeśli cena mleka spadnie, wówczas trzeba będzie nadrobić utracony zysk produkując większe ilości mleka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?