MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kozły ofiarne

Tomasz Kubaszewski
Od maja, czyli od początku kompromitującej afery, trwa, jak twierdzą pracownicy suwalskiego oddziału PKO BP, "polowanie na czarownice”. Nikt, poza Joanną B., nie czuje się winny.
Od maja, czyli od początku kompromitującej afery, trwa, jak twierdzą pracownicy suwalskiego oddziału PKO BP, "polowanie na czarownice”. Nikt, poza Joanną B., nie czuje się winny. Fot. Fotorzepa
Pozwał własny bank. Lech Kuranowski, dyrektor suwalskiego oddziału PKO BP podał bank do sądu. Uważa, że za rozwikłanie sprawy kradzieży pieniędzy z konta powinien otrzymać raczej nagrodę, a nie naganę.

O tym zdarzeniu stało się głośno w maju. Suwalczan, państwa K., w Polsce nie było przez osiem lat. Na ich koncie w PKO BP powinno się znajdować prawie 140 tys. zł. Było - nieco ponad 30 tys.

Policja zatrzymała złodzieja. To Joanna B., pracownica banku. W 2004 roku przywłaszczyła sobie karty bankomatowe, które przyszły na nazwiska nieobecnych w Polsce emerytów. Miała też dostęp do numerów PIN. W ciągu paru miesięcy wyciągnęła z konta prawie 109 tys. zł.

- To było trudne śledztwo - opowiadają suwalscy policjanci. - Choć od początku wszystko wskazywało na pracownika banku, ustalenie, kto jest złodziejem, było bardzo skomplikowane.

Przedstawiciele policji dodają, że nie byłoby to możliwe bez zaangażowania dyr. Lecha Kuranowskiego. Nieoficjalnie wiadomo, że to on pierwszy wpadł na trop złodziejki i przekonał ją, aby wszystko wyznała. Joanna B. dobrowolnie poddała się karze więzienia w zawieszeniu. Ma też oddać skradzione pieniądze.

Pracownicy suwalskiego oddziału PKO BP twierdzą, że od czasu wybuchu afery w ich placówce rozpoczęło się poszukiwanie kozłów ofiarnych. Trzy osoby zostały zwolnione dyscyplinarnie, zanim jeszcze udało się ustalić winną kradzieży. Jedną zdegradowano na niższe stanowisko. Kuranowski otrzymał naganę, a jego zastępca został zdymisjonowany.

Wszyscy złożyli wnioski do sądu pracy. Uważają kary za niesłuszne, bo, jak twierdzą, nie było żadnej możliwości, aby zapobiec kradzieży.

- Musielibyśmy z góry zakładać, że wszyscy są nieuczciwi - mówi anonimowo jedna z byłych pracownic.

Procesy trwają.

- To jakieś gigantyczne nieporozumienie - twierdzi dyr. Kuranowski. - Mam nadzieję, że sąd przyzna mi rację.

Ta rozprawa zaczęła się w czwartek. Rozstrzygnięcie powinno zapaść w przyszłym miesiącu.

Przedstawiciele warszawskiej centrali PKO BP nie chcą komentować spraw, które wciąż toczą się przed sądem. Twierdzą jedynie, że dymisja wicedyrektora nic wspólnego z aferą nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny