Kawiarnia Fama. Marek Napiórkowski Trio i Luis Ribeiro (zdjęcia, wideo)

Znakomite współbrzmienie, olbrzymia wyobraźnia i umiejętność wzajemnego słuchania się na scenie to podstawowe atuty Marek Napiórkowski Trio. Wiadomo - lider jest tylko jeden i to Marek Napiórkowski odpowiada za kompozycje. Ale kiedy gra balladę, delikatnie trącając struny jazzowego Gibsona, ktoś musi zbudować odrobinę harmonii. I tu pojawia się, cały na kolorowo, Jan Smoczyński.

Znany z dziesiątek grup wspierających najlepszych muzyków i wokalistów w Polsce, tym razem w miejsce fortepianu, przywiózł baterię starych analogowych syntezatorów. I nie zawahał się ich użyć, generując czasem kosmiczne dźwięki, rodem jeszcze z lat 70. A jak to wszystko pasowało. A że owe instrumenty miały generatory dźwięku regulowane przez samych muzyków, kiedy było trzeba z głośników wydobywał się wyjątkowo tłusty bas.

I wreszcie ich dwóch. Paweł Dobrowolski - perkusista ze stałego składu tego tria. To ten, który znakomicie zna materiał, rozumie się z Markiem Napiórkowskim w pół taktu, a przy tym cały czas stara się wypełniać swoją grą przestrzeń. I jakby tego było mało - gość specjalny. Luis Ribeiro – urodzony w Brazylii, a od ponad dwudziestu lat zamieszkujący Wiedeń, od lat znajduje się w czołówce multiperkusjonistów w Europie.

Jego rolą było bieżące komentowanie wydarzeń na scenie, wokalizy. Ale i tak najciekawsze było wzajemne podkręcanie się perkusistów, wzajemne akcentowanie niektórych fragmentów improwizacji. Ociekali potem, ale dawali z siebie naprawdę bardzo dużo. A kiedy Marek Napiórkowski wziął do ręki telecastera, momentami zamieniał się w rock jazzowego wymiatacza. Bo to, że zagrać potrafi wszystko i w każdym stylu jego fani doskonale wiedzą. NIe ma co się dziwić, że niedrogie (30 zł) bilety wyprzedały się do zera. Brawo Wy.