Bramka
0:1 Kovacevic (62).
Jagiellonia: Kelemen - Burliga (74. Górski), Wasiluk, Szymonowicz, Tomasik I, Frankowski, Frankowski, Grzyb (83. Mackiewicz I), Romanczuk, Vassiljev, Chomczenowski (74. Szymański), Cernych I.
Lechia: Podleśny - Janicki I, Maloca I, Wawrzyniak, F. Paixao, Kovacevic I, Chrapek, Wolski (71. Wojtkowiak), Krasić, Stolarski I(77. Pawłowski), Kuświk (74. M. Paixao).
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 17 100.
Wystarczył moment nieuwagi i stało się nieszczęście. W 62. minucie Aleksandar Kovacevic huknął z dystansu i Lechia Gdańsk zdobyła bramkę. Było to jedyne celne uderzenie gości w całym meczu z Jagiellonią Białystok. Niestety, wystarczyło to do odniesienia zwycięstwa, bo naszej drużynie, mimo niezłej gry, nie udało się doprowadzić do remisu.
- To boli, ale tak to już w piłce bywa. My stworzyliśmy sobie kilka bardzo dobrych sytuacji, w których zabrakło zimnej głowy - ocenia trener białostoczan Michał Probierz.
Zanim przy Słonecznej zabrzmiał pierwszy gwizdek warszawskiego sędziego Tomasza Kwiatkowskiego, wyjaśniły się dwie sprawy. Po pierwsze białostocki sztab medyczny dokonał wielkiej sztuki i zdołał w ciągu kilku dni postawić na nogi Kostię Vassiljeva. Estoński reżyser poczynań ofensywnych białostoczan doznał urazu stawu skokowego w poniedziałkowym spotkaniu z Wisłą w Płocku, a już w niedzielę wybiegł w podstawowym składzie Jagi.
Druga kwestia była równie ważna. Po remisie Zagłębia Lubin z Górnikiem Łęczna stało się jasne, że w wypadku wygranej ekipa Probierza wracała na czoło tabeli. Z tym, że o to samo grali gdańszczanie.
Stawka meczu bardziej zmobilizowała gospodarzy, którzy od początku przejęli inicjatywę i atakowali bramkę Lechii. Szczególnie groźni byli przy stałych fragmentach gry. Po wrzucie z autu omal gola nie strzelił Dawid Szymonowicz, po rzucie rożnym minimalnie chybił Przemysław Frankowski, a bezpośrednio z rzutu wolnego huknął Vassiljev. W tej sytuacji znakomitą interwencją popisał się debiutujący w ekstraklasie golkiper gdańszczan Damian Podleśny, który nie dał się także zaskoczyć Tarasowi Romanczukowi.
W drugą odsłonę jagiellończycy weszli z przytupem - od minimalnie niecelnego strzału z ostrego kąta Fedora Cernycha. Potem doszło do zamieszania na środku boiska. Po przepychankach żółtymi kartkami ukarani zostali Piotr Tomasik z Jagi i Rafał Janicki z Lechii. W krótkim czasie podminowani goście za faule zebrali jeszcze trzy żółte kartoniki.
Niestety, nerwowe wydarzenia sprawiły, że żółto-czerwoni stracili koncentrację, a chwila nieuwagi kosztowała bardzo drogo. Vassiljev odpuścił atak, a Rafał Grzyb i Romanczuk nie doskoczyli do rywala. Kovacevic miał miejsce i czas, by dokładnie przymierzyć. Oddał piękny strzał, po którym bezrobotny dotąd Marian Kelemen musiał wyciągnąć piłkę z siatki.
Jagiellonia rzuciła się do odrabiania strat i szybko powinna wyrównać. Po stałym fragmencie gry uderzał Cernych, futbolówka odbiła się od poprzeczki i trafiła do Marka Wasiluka. Rosły stoper w sobie tylko znany sposób nie trafił z kilku metrów do pustej bramki. Trudno o lepszą okazję.
Do końca gospodarze przeważali, ale nie strzelili gola i twierdza Białystok padła.
- Każdy chyba widział, że byliśmy zdecydowanie lepsi od Lechii, a przegraliśmy -podsumował Frankowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?