Żółto-Czerwoni stoczyli w Radomiu ciężki bój z dysponującymi bardzo wysokim składem gospodarzami, którzy potrafią ten atut wykorzystać.
- Kiedy Abramowicz wrzuca piłkę z autu trzeba uważać i trzymać rywali blisko. Radomiak zdobywał już bramki po autach. To była ich najgroźniejsza broń - zaznacza w rozmowie z klubowymi mediami Jagiellonii Taras Romanczuk. - To był ważny mecz w kontekście naszego miejsca w tabeli. Kilka razy zakotłowało się w naszej szesnastce, ale nikt z nas nie odstawiał nogi - dodaje.
Jagiellonia Białystok. Taras Romanczuk zasłużył na powołanie do kadry
Kapitan Jagiellonii rozegrał solidne zawody, tocząc powietrzne boje z rosłymi rywalami, ale błysnął też w ofensywie. To po jego zgraniu piłki białostoczan na prowadzenie wyprowadził po rzucie rożnym Mateusz Skrzypczak. Romanczuk w Radomiu potwierdził, że powołanie od selekcjonera Michała Probierza do reprezentacji narodowej na mecze barażowe o finały EURO 2024 było zaskakuje, ale jak najbardziej zasłużone.
- Wątpiłem w to, że jeszcze otrzymam powołanie, ale w tym tygodniu wiele się o tym mówiło, otrzymywałem sporo wiadomości z artykułami na temat moje powołania. Później trener Probierz zadzwonił i już uwierzyłem, że to się faktycznie dzieje - zaznacza Romanczuk.
Trener Probierz zaufał nie tylko kapitanowi Jagi, ale i skrzydłowemu Dominikowi Marczukowi. Młodzieżowiec Żółto-Czerwonych też mógł mieć w spotkaniu z Radomiakiem asystę, ale jego znakomitego dogrania nie wykorzystał Afimico Pululu, źle trafiając w piłkę.
Radomiak - Jagiellonia 0:2. Mateusz Skrzypczak: Trzeba wierzyć w to, co się mówi
Lepiej wyregulowany celownik miał Skrzypczak, celnie uderzając głową w 15. minucie spotkania. Ciekawostką jest to, że na czwartkowej konferencji prasowej pytaliśmy stopera Jagi, czy nie pora, żeby któryś z defensorów strzelił gola po stałym fragmencie gry. Jagiellończyk stwierdził, że liczy na trafienie i na zagranie na zero z tyłu. Okazało się, że były to prorocze słowa.
- Tako powiedziałem i cieszę się, że to się spełniło. Widać, że trzeba wierzyć w to, co się mówi - zauważa Mateusz Skrzypczak.
Defensor Dumy Podlasia podkreśla, że w akcji bramkowej, czyli dośrodkowaniu Bartłomieja Wdowika, zgraniu głową Romanczuka i jego strzale, nie było nic przypadkowego.
- Trener Rafał Grzyb świetnie nam stałe fragmenty gry rozpisuje i każdy wie, gdzie ma wbiegać. Dogadujemy się też miedzy sobą przed każdym rożnym. Wiedziałem, że piłka leci do Tarasa i że nie ma szansy jej uderzyć, ale może ją zgrać i byłem na to gotowy - opisuje Skrzypczak.
Na słowa uznania zasługują nie tylko kapitan i defensor Żółto-Czerwonych, ale i cała drużyna trenera Adriana Siemieńca. Zwycięstwo w Radomiu i bezbramkowy remis Śląska Wrocław z Puszczą Niepołomice sprawiły, że białostoczanie z dorobkiem 48 punktów stali się samodzielnym liderem PKO Ekstraklasy i w dobrych humorach będą pracować podczas przerwy reprezentacyjnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?