Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Lasów Państwowych

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Leśnicy podczas odgruzowywania Białegostoku, 1946 r., ul. Kilińskiego
Leśnicy podczas odgruzowywania Białegostoku, 1946 r., ul. Kilińskiego
Zbliżają się obchody 70. rocznicy powstania Okręgowej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Lasy wpisały się mocno i barwnie w dzieje naszego regionu, jesteśmy dumni z puszcz, parków narodowych, rezerwatów i ostoi zwierzyny. A pogoda zachęca, by wyprawić się do lasu, niekoniecznie tego uwiecznionego w albumach.

W1985 r. z inicjatywy zakładowej organizacji Związków Zawodowych Pracowników Lasów Państwowych, popartej przez ówczesnego dyrektor OZLP mgr inż. Edwarda Badydę, założono kronikę. Postarano się o okładkę z solidnego drzewa, wyrzeźbiono na niej dwa dęby i kilka świerczków. Tytuł brzmi: Kronika Okręgowego Zarządu Lasów Państwowych Białystok, w środku dużo zdjęć, ale i tekstu z podziałem na 7 działów, ten ostatni poświęcono łowiectwu. Ciągnie wilka do lasu, a leśniczego do strzelby - jak mawiał znany mi pan Tadeusz z Puszczy Białej. Dwa lata pracowano nad owym dziełem i tak powstało źródło historyczne, jak znalazł na nadchodzący jubileusz. A tak przy okazji, to nie mogę się oprzeć, by nie westchnąć głęboko. Ileż to dawnymi czasy napisano kronik, a dziś?! Jeszcze trwa ruch kronikarzy wśród strażaków, w niektórych szkołach, znam kilku hobbystów. Ale to już zamierająca pasja. Jeśli się mylę, to proszę o sprostowanie.

Władza leśna białostocka

28 maja 1924 r. - podaję dokładną datę, bo niedługo minie 90 lat - powołano Dyrekcję Lasów Państwowych w Białowieży. Lokalizacja była wielce pożyteczna, tak powstało centrum, które do dziś ma się wcale dobrze. Zmalała tam wprawdzie liczba urzędników leśnych, ale przybyło uczonych, więc pod względem wskaźnika osób ze stopniem co najmniej doktora na stu mieszkańców Białowieża bije okrutnie wojewódzki i akademicki Białystok.

Po "wyzwoleniu" latem 1944 r. Białowieża ostała się wprawdzie w Polsce, ale tylko z fragmentem puszczy. Pewnie był to jeden z powodów, by dyrekcję przenieść do Białegostoku. Pierwszym dyrektorem wyznaczono inż. Edwarda Więcko, który jednak w marcu 1945 r. powędrował do Gdańska, a jego miejsce zajął do końca 1948 r. Zygmunt Łukaszewicz.

Wypada ze wspomnianej Kroniki przepisać i nazwiska innych co ważniejszych urzędników: Stefan Krukowski, B. Szymański, K. Labaka, M. Włoczewski, Z. Szewczyk, R. Panejko, T. Wojciechowski, S. Markiewicz, W. Słomski, W. Białoskórski, K. Krzyżanowski. A dodam od siebie postać niezwykłą - sybiraka Sylwestra Michałowskiego.

Najpierw władza wojewódzka ulokowała się w domu przy ul. Mickiewicza 19, potem przeniosła się do wykwintnej kamienicy przy ul. Sienkiewicza 14 (tu kształci się młódź aktorska). Okazały, własny gmach przy ul. Lipowej (Stalina) zaczęto budować w 1953 r. , a zasiedlono go w 1956 r. Dodać jeszcze trzeba, że w pałacyku na Dojlidach DLP urządziła ośrodek szkoleniowy. To wszystko poświadcza, że leśnicy byli i są siłą. Fakt, że z pełną kulturą, trochę jakby zamaskowani, jak na "zielonych" przystało.

Wśród pierwszych urządzonych leśnictw wymienia się: Nurzec, Kąty-Siemiatycze, Bielsk Podlaski, Szepietowo. Z czasem dodano tereny leśnie z Łomżyńskiego i część z byłych Prus Wschodnich (Mazury). Początki były trudne, czego dowodem osobliwa pamiątka. Widnieje na niej pieczątka: Dyrekcja Lasów Państwowych w Białymstoku i data 19 IX 44 r. Jest to prośba napisana w języku rosyjskim do dyrektora Grodzieńskiego Leshoza, sygnowana przez pełnomocnika Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (duża pieczęć z orłem już bez korony) Jerzego Sztachelskiego. A chodziło o pozyskanie dokumentów i instrukcji.

Siła zbrojna

Dekret owego PKWN z 12 grudnia 1944 r. zadecydował o upaństwowieniu lasów o powierzchni ponad 25 ha (z wyjątkami), a poniemieckich bez względu na obszar. Front potrzebował m.in. kloców na odbudowę mostów, PKP domagała się dostaw drewna do parowozów (sic!), prośby słali pogorzelcy, ruszyła odbudowa miast. Tymczasem w lasach pozostawały oddziały partyzanckie, nie brakowało i bandziorów, wpadali złodzieje. W lipcu 1945 r. wydano więc dekret o straży leśnej. W Białymstoku powstały 4 grupy strażników po 15-20 ludzi, ale jedna z nich pozostawała w odwodzie jako przeciwpożarowa. Ruszający do akcji mieli nawet broń maszynową i granaty. Nie zawsze mogli jej użyć, o czym świadczy przypadek z 25 września 1946 r. w rejonie Jurowiec. "Zanim zorientowali się co zaszło, płonęła już ich ciężarówka, a jeden z funkcjonariuszy leżał martwy na ziemi. Pozostali wyskakiwali spod ogarniętej płomieniami ognia plandeki samochodu i zostali rozbrojeni. O otwarciu ognia nie było mowy, bo wszystko stało się tak nagle".

To był skutek zasadzki zorganizowanej przez oddział "leśnych", rozbrojono wówczas 36 strażników. W Prusach Wschodnich jeszcze można była napotkać niedobitków armii niemieckiej. Temat ten wymaga starannych badań, bo w lesie trudno było często odróżnić partyzanta ("żołnierza wyklętego") od zwykłego bandziora. Według autorów Kroniki zginęło na terenach Białostockiej DLP do połowy lat 60. XX w. 49 przedstawicieli terenowej administracji leśnej. Jest nawet lista nazwisk "tragicznie zmarłych" z podaniem roku i przyczyny zgonu. W 1944 r. był to Piotr Pośpiech, gajowy "zamordowany przez bandę z całą rodziną", w 1945 r. wyszczególniono 13 ofiar, w tym dwóch zginęło na minach, wielu w nieznanych okolicznościach. Starsi i młodsi, kilku gajowych, leśniczowie i nadleśniczowie, jeden praktykant. Im dalej od wojny, tym przyczyny tragicznych śmierci były bardziej różnorodne: zabity przez kłusowników, wyrzucony z pociągu, zginął w "nocnej patroli w lesie", "wypadek przy śmierci", utopił się w rzece Bug, wypadek samochodowy, majster zamordowany przez robotnika.

Ze wspomnień leśniczego

Nie mogąc więcej miejsca poświęcić dramatycznym epizodom towarzyszącym służbie w lasach, polecam tom Edmunda Płońskiego "Wspomnienia leśniczego nadnarwiańskich i nadbiebrzańskich lasów (Białystok 2006). W grudniu 1952 r. autor wraz z leśniczym i gajowym (nazwiska pomijam) udali się do uroczyska Kobielna, aby upolować dzika. Niespodziewanie zobaczyli na śniegu ślady człowieka. Ocenili, że to osoba starsza, pewnie kłusownik. W odległości 20 m od leśnej drogi zobaczyli ziemiankę, wejście do niej było założone wiązką siana. Gajowy przezornie zawrócił, ale leśniczy przystąpił do akcji, wyjął granat i chciał go wrzucić do środka. Ostatecznie to Płoński skierował lufę dubeltówki w głąb ziemianki, a gajowy przygotował się do rzucenie granatu. Ziemianka okazała się pusta, ściany miała wyłożone okrąglakami, na parapecie stała butelka z niedopitą wodą.

"Po kilku latach zimą 1968 r. prowadziłem sprzedaż drobnicy w Kobielnem (…) podjechały sanie wypełniane chrustem, a obok nich wysoki mężczyzna. Po otrzymaniu asygnaty na pokazane przez siebie drzewo, powiedział: "Panie leśniczy, miał pan szczęście. Czy przypomina pan sobie zimę 1952 r., kiedy to w Kobielnem wszedł pan z B… do ziemianki. Za deskami owej ziemianki, w drugim ciemnym pomieszczeniu siedział ze mną "Bruzda". Przez szczeliny między deskami obserwowaliśmy was trzymając aż do waszego wyjścia, palce na spustach pistoletów. Tylko pana obecność uchroniła B. od śmierci. Wiedzieliśmy o nim. Mieliśmy sygnały, że był działaczem ORMO". "Bruzda", czyli legendarny obecnie oficer, inspektor AK w Łomżyńskiem, który zginął w sierpniu 1954 r.

Państwo leśne

Lasy, to dobro narodowe, do ważny dział gospodarki. Białostocka DLP miała "pod sobą" do 1950 r. 380 tys. ha terenów. 47 nadleśnictw, 11 tartaków, 2 fabryki sklejek (Białystok, Ełk), fabrykę suchej destylacji drewna i terpentyniarnia w Hajnówce, 2 gospodarstwa rybackie w Czerwonym Folwarku i Augustowie, szkółki. Rosło pozyskiwanie grubizny z użyciem do lat 50. tylko pił ręcznych. Często natrafiano na "drzewa postrzelane", nafaszerowane odłamkami, także na niewypały. Na listę wrogów spisywały się również szkodniki leśne. Ustawa z 20 grudnia 1949 r. zakładała "trwałość i ciągłość użytkowania", wymyślono nawet termin "rozszerzona reprodukcja socjalistyczna", ale wciąż rosły plany, promowano współzawodnictwo. Krwawiły serca prawdziwych leśników.

Osobny temat to zwierzyna. Zaskoczyła mnie sprawozdanie z Puszczy Białowieskiej o losie żubrów. 23 października 1944 r. było ich w zwierzyńcu 17 sztuk, czyli o jednego więcej niż przed wybuchem wojny. Niemcy sprowadzili nawet żubra z Kowna, ale w 1943 r. wypuścili całe stado na wolność, więc w 1944 r. były straty, zastrzelono byka Borusa, jedynego przedstawiciela linii kaukaskiej. Już w 1945 r. powstało w Białymstoku koło łowieckie "Leśnik" z prezesem Stefanem Krukowskim. Stan zwierzyny w lasach BDLP szacowano po przejściu frontu na zaledwie: 6-10 łosi, 200 jeleni , 700 sarn, 800 dzików, 50 rysi i aż dwie sfory wilków, razem 300-350 sztuk!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny