Mam wrażenie, że Hanna Greń pisze przede wszystkim dla kobiet, nie tylko dlatego że więcej czytają. Także dlatego, że często są ekonomistkami, fakturzystkami, nawet w czasach komputeryzacji handlu. Przebrnięcie przez pierwszych 50 stron „Północnej zmiany” to zanurzenie się w świat biur z maszynami księgującymi, z kawą w szklankach i paniami palącymi papierosy przy biurkach. Tak, to sceneria PRL-u. Powszechnej biedy, liczenia złotówek od wypłaty do wypłaty. Szczęściem autorka nie mitologizuje owego czasu, raczej tworzy powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym i polityką w tle.
Jest też nagromadzenie nieprawdopodobnych wydarzeń rodem z przysłowiowych brazylijskich telenowel. Dlatego „Północna zmiana” to bardziej powieść obyczajowa, wręcz z wątkiem awanturniczym, niż klasyczny kryminał. Oczywiście trup, a nawet kilka trupów w takim czy innym kontekście się pojawi, Hanna Greń nie stroni tez od piętnowania różnych form przemocy – od domowej poprzez seksualną. Nie zostawia też suchej nitki na drobnomieszczańskich przyzwyczajeniach niezależnych właściwie od epoki.
„Północna zmiana” to połączenie powieści obyczajowej z powieścią milicyjną i romansem. Z esbekiem.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?