Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halfway Festival. Domowe Melodie, Emiliana Torrini czy Local Natives (5 x zdjęcia)

(dor)
Domowe Melodie były jednym z nielicznych wykonawców, którzy wcielali w stu procentach ideę songwritingu w życie
Domowe Melodie były jednym z nielicznych wykonawców, którzy wcielali w stu procentach ideę songwritingu w życie
Halfway Festival przez trzy dni udowadniał, że białostocka publiczność jest tolerancyjna. Toleruje różne gatunki muzyki i spore opóźnienia czasowe.

[galeria_glowna]
Niedzielne popołudnie rozpoczęło się ulewnym deszczem. Godzinę później, niż planowali organizatorzy na scenie amfiteatru pojawił się Markas Palubenka. I chociaż muzyk wygląda niepozornie, miał w sobie coś, co urzekło nie bojącą się chłodu i deszczu młodzież.
Litwini doskonale dawali sobie radę ograniczając skład do sekcji rytmicznej, wokalisty-gitarzysty i efektów z laptopa. Bo w muzyce często mniej znaczy więcej i lekko przypominające intelektualne piosenki Talking Heads utwory Markasa mogły się podobać, a muzyk łatwo nawiązał kontakt z publicznością.

Jeszcze lepiej publiczność Halfway Festival bawiła się podczas koncertu austriackiej formacji Gin Ga. Połączenie electro popu z lat 80. z rockowym pazurem bardzo się podobało. Muzykom nie zabrakło poczucia humoru, kiedy rozbawili słuchaczy do łez natchniono-akustyczną wersją hitu 2 Unlimited "No Limit". Może z ideą songwritingu ta grupa nie ma zbyt wiele wspólnego, za to wciągnęła ludzi do jeszcze bardziej spontanicznej zabawy i zasłużenie bisowała.

Kanonicznym przykładem festiwalowej idei był z kolei występ Domowych Melodii. To właśnie w ich piosenkach wyraźnie można było odczuć, że muzyka pełniła rolę służebną wobec słowa, a liderka grupy dobrze zna, choć niekoniecznie musi wykorzystywać, płyty Marka Grechuty. Przemyślany występ, udające domowe, stroje i znakomity kontakt ze słuchaczami spowodowały, że to na pewno było wydarzenie Halfway. Publiczność długo nie chciała wypuścić ich ze sceny.

Bez wątpienia najbardziej znaną medialnie gwiazdą była Emiliana Torrini. Podobnie, jak większość artystów Halfway, miała w swoim składzie i syntezatory i dość niezwykłe instrumenty - jak choćby rzadko spotykana na scenach piła. Jej głos znają fani różnych gatunków muzyki - od tanecznej, po pop i filmową. Torrini dużo opowiadała o sobie i genezie swoich piosenek, a na zakończenie podstawowego setu nie mogło zabraknąć "Jungle Drum".

I wreszcie - grubo po północy dla najbardziej wytrwałych albo niepracujących słuchaczy wystąpili Local Natives. Po raz pierwszy grali w Polsce i właśnie w Białymstoku w amfiteatrze opery. Zdecydowanie to był najbardziej rockowy akcent trzeciego dnia. Amerykanie świetnie rozśpiewani w klimacie bardziej Simona & Garfunkela niż Perl Jam zachwycali melodiami i jednocześnie tryskali ze sceny energią. Lider grupy szalał i miotał się z gitarą po scenie, a wielu fanów doskonale znało słowa ich piosenek.

Druga edycja festiwalu dowiodła, że jest sens organizacji koncertów artystów niekoniecznie znanych, ale takich którzy właśnie powinni wystąpić na tej imprezie. Bo trzeba mieć nadzieję, że stanie się marką i nieliczne wpadki repertuarowe nie przeszkodzą w zapamiętaniu jej, jako przyjaznej dla słuchaczy, zorganizowanej w pięknej przestrzeni i przy zdecydowanie bardzo przystępnej cenie karnetu. Zobaczenie tylu znakomitych w swoim rodzaju artystów przez trzy dni warte było 100 złotych - jeśli tylko ktoś jest otwarty na muzykę. A białostoczanie udowodnili, że są.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny