Trzeba postawić kropkę nad "i". Sąd nabrał przekonania, że takiego zdarzenia nie było. Po obejrzeniu nagrań z tego spotkania okazało się, że nie było tam żadnego słowa pod adresem Żydów. Podczas tego meczu niewątpliwie padło wiele wulgaryzmów, jak to w polskiej tradycji. Ale nie oznacza to, że oskarżony zarzucanego mu czynu się dopuścił. Nie ma na to żadnych dowodów - uzasadniał wyrok sędzia Hubert Półkośnik.
- Sąd udowodnił wręcz w sposób niebudzący wątpliwości, że mój klient nie dopuścił się tego czynu. Wnikliwie przeanalizowany materiał z nagrań udowodnił, że nie miał nic wspólnego z postawionym mu zarzutem - komentował wyrok mecenas Wojciech Wójcicki, obrońca Macieja S.
To drugi uniewinniający wyrok w tej sprawie. Po uchyleniu przez sąd odwoławczy Sąd Rejonowy w Białymstoku ponownie rozpatrzył sprawę Macieja S. - absolwenta prawa, który został oskarżony o publiczne znieważenie ludności żydowskiej i nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Chodzi o wydarzenia z 6 maja 2012 roku kiedy jako gniazdowy Jagiellonii zagrzewał kibiców do dopingu na białostockim stadionie przy ul. Słonecznej podczas meczu żółto-czerwonych z ŁKS-em.
Akt oskarżenia głównie opierał się na relacji pracownika ochrony, który miał słyszeć od gniazdowego antysemickie okrzyki typu "Jazda z Żydami!"
- Słyszałem je osobiście, kiedy znajdowałem się centralnie pod gniazdem - mówi w środę przed sądem.
Tym tłumaczeniom ani zeznaniom policjantów zabezpieczającym mecz, którzy także słyszeli rzekome okrzyki sąd nie dał wiary. Sędzia Hubert Półkośnik uznał, że główny świadek gubił się w zeznaniach, które były niekonsekwentne. Ponadto analizując nagranie z meczu sędzia nie zauważył, by ochroniarz zbliżał się do gniazda, aby zwrócić uwagę Maciejowi S.
Reszta świadków m.in. stadionowy spiker, operator kamery rejestrujący przebieg meczu czy inni kibice zeznali, że w trakcie tego spotkania nie skandowano antysemickich okrzyków. Oprócz wulgaryzmów tego typu zniewag nie słyszał też dyrektor ds. bezpieczeństwa klubu piłkarskiego ani obecny na meczu delegat PZPN.
Z tego spotkania ochroniarz sporządził służbową notatkę, w której opisał niewłaściwe zachowanie gniazdowego. W trakcie procesu twierdził, że napisał ją własnoręczne w dniu meczu. W aktach sprawy znajduje się jednak pismo z wydrukowaną notatką opatrzone datą 4 czerwca 2012 roku.
Maciej S. od początku konsekwentnie zaprzeczał jakimkolwiek zarzutom. Tłumaczył, że raczej starał się uspokoić wulgarnych kibiców, nie zachęcał do wykrzykiwania nieprzyzwoitych haseł. Środowy wyrok nie jest prawomocny.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?