O to wnioskowała zresztą prokuratura. Postawiła 48-latkowi zarzut na podstawie przepisów karnych ustawy o ochronie osób i mienia oraz zarzut naruszenia nietykalności cielesnej. Grozi za to do 5 lat więzienia, ale śledczy uznali, że warto dać szasnę podejrzanemu, który nie miał wcześniej konfliktów z prawem.
Jego samego interesowało głównie, czy będzie mógł nadal wykonywać zawód ochroniarza. Gdy okazało się, że tak (formalnie nie będzie osobą karaną), na środowym posiedzeniu sądu poparł wniosek prokuratury, a sąd tego samego dnia wydał orzeczenie. Nie jest ono prawomocne.
Czytaj też:
Zdarzenie miało miejsce 10 sierpnia 2022 r. na parkingu Biedronki przy ul. Transportowej w Białymstoku. Ochroniarz podjął interwencję wobec kobiety, która z przysklepowego kontenera wyjęła nienadające się do sprzedaży owoce, warzywa oraz m.in. jogurty z rozerwanym wieczkiem. Gdy chciała odjechać samochodem, pracownik próbował ją zatrzymać, kazał przejść do pokoju służbowego. Przez uchylone okno w aucie rozpylił gaz pieprzowy. Dusząca się 31-latka otworzył drzwi, wtedy ochroniarz próbował zakuć ją w kajdanki. Doszło do przepychanek. Wszystko nagrały kamery monitoringu.
Ostatecznie wezwano policję. 31-latka otrzymała 200-złotowy mandat za kradzież, a - po jej zawiadomieniu - prokuratura zajęła się sprawą przekroczenia uprawnień przez ochroniarza.
Zobacz także:
Zdaniem sędzi Ewy Dakowicz sprawa jest skutkiem nieporozumienia. 31-latka uważała, że w kontenerze są śmieci i może je zabrać (jako freeganka nie chciała, aby jedzenie się zmarnowało), a według ochroniarza i jego przełożonych - odpady przeznaczone do utylizacji, z których sklep jest rozliczany (towar nadal stanowił własność sklepu)
Sędzia przyznała, że okoliczności były nietypowe. Podejrzany słusznie chciał chronić mienie sklepu, ale potraktował kobietę "niestosownie do sytuacji".
- O ile słusznie zareagował, widząc niepokojącą sytuację, to nie powinien posunąć się dalej, czyli użyć środków przymusu bezpośredniego (kajdanek, gazu), jak również naruszyć nietykalność cielesną osoby, która nie chciała poddać się rygorom. Do takich działań pracownik ochrony nie jest uprawniony i nastąpiło tutaj przekroczenie upoważnienia - uzasadniała orzeczenie sędzia Ewa Dakowicz.
Z zeznań przełożonych 48-latka wynika, że kajdanki ani gaz pieprzowy nie są na wyposażeniu pracowników ochrony.
- Jeżeli pan miał takie sprzęty i jeszcze zdecydował się ich użyć, to robił to już na własną odpowiedzialność - podkreślała sędzia.
W odrębnym postępowaniu sąd anulował mandat za kradzież kobiecie, która wyjęła produkty z kontenera Biedronki.