Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Fighting" czyli jak wywalczyć amerykański sen

Adrian Kuźmiuk
Kadr z filmu "Fighting"
Kadr z filmu "Fighting" fot. Materiały dystrybutora
Podziemne walki o wysoką stawkę, piekne kobiety kochające zwycięzców i spełniający się amerykański sen. To wszystko znajdziemy w "Fighting".

"Fighting" to kolejny film o pogoni za amerykańskim snem. Główny bohater Shawn MacArthur to młody nieco zagubiony mężczyzna, który stara się jakoś poradzić sobie w brutalnej rzeczywistości Nowego Jorku. Handluje na ulicy, gdzie dostrzega go Harvey. Miejski "cwaniaczek" staje się od tej pory jego mentorem i wprowadza w krąg podziemnych nielegalnych walk, w których stawką są dziesiątki, a nawet setki tysięcy dolarów.

Próba dublowania Rocky'ego?

Fabuła nie powala swą innowacyjnością. Można by rzec, że filmów tego typu mieliśmy wiele. Choć "Fighting" żadną miarą nie może równać się z "Rocky" to miałem wrażenie, jakby ten pierwszy próbował wzorować się na klasyku. W obu przypadkach mamy mało rozgarniętego bohatera, który jedyne co potrafi robić w życiu, to tłuc innych. Obaj bardziej niż dla pieniędzy czy sławy robią to dla siebie. Shawn nie potrafi przegrywać i jest gotów poświęcić wszystko, aby wygrać walkę. Podobnie jak Balboa nie jest wylewny. Często brakuje mu słów aby wyrazić uczucia, myśli, nawet w stosunku do ukochanej kobiety. Przez co wydaje się być człowiekiem z krwi i kości, a nie cyborgiem sypiącym tekstami w stylu "hasta la vista, baby" czy "yupikayey, motherfucker".

Bójka, nie sztuka walki

Jeśli lubicie filmy akcji z takimi aktorami jak Jackie Chan czy Jet Li to "Fighting" z pewnością nie przypadnie wam do gustu. Nie znajdziecie tu ani popisowych akrobacji Chana, ani zaprzeczającego prawom fizyki latania na sznurkach Li. Wszystkie walki przypominają uliczną bójkę, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Wygrywa ten, który znokautuje przeciwnika. Nie zależnie, czy posłuży się umywalką, czy marmurową kolumną. Choć nie ma tu pięknie wyreżyserowanych sztuk walki, to i tak film broni się realizmem. Oglądając te bójki odczuwałem podobną adrenalinę jak przy pierwszym "Rocky" czy "Fight Clubie", choć brutalność tego drugiego kilkakrotnie przerasta "Fighting".

Jeśli lubicie męskie brutalne kino z nutką romantyzmu i nie zraża was schematyczna i nieco banalna fabuła to zapraszam do obejrzenia tego filmu. Na 5 punktów dałbym mu 3, choć jest to tylko moja skromna subiektywna ocena.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny