Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal to nie tylko literatura, ale też emocje - czyli rozmowa o Festiwalu Literackim Zebrane który właśnie startuje w Białymstoku

Urszula Śleszyńska
Urszula Śleszyńska
Organizatorzy Festiwalu Literackiego Zebrane, który startuje już 18 września: Marek Kochanowski, Damian Kudzinowski, Andrzej Bajguz ze Stowarzyszenia Fabryka Bestsellerów
Organizatorzy Festiwalu Literackiego Zebrane, który startuje już 18 września: Marek Kochanowski, Damian Kudzinowski, Andrzej Bajguz ze Stowarzyszenia Fabryka Bestsellerów Urszula Łobaczewska
O 14 latach wypełnionych literaturą, o tym, czy jesteśmy nią przebodźcowani i jak to jest z czytaniem w Polsce, rozmawiamy z organizatorami Festiwalu Literackiego Zebrane, który startuje już 18 września. Na nasze pytania odpowiadają: Marek Kochanowski, Damian Kudzinowski, Andrzej Bajguz ze Stowarzyszenia Fabryka Bestsellerów

Przed nami kolejna edycja Festiwalu Literackiego Zebrane. Pamiętacie, jak to się zaczynało?
- Marek Kochanowski: To było 14 lat temu. Pamiętam, że Damian wymyślił nazwę.

- Damian Kudzinowski: I Andrzejowi się nie podobała.

- Andrzej Bajguz: Na początku nie, ale potem doceniłem te wszystkie tomy i tematy zebrane, które poruszamy.

- Damian: Pierwsza edycja była w Kopiluwaku. Obecnie już nieistniejącym. Potem, żeśmy wędrowali po instytucjach. Jedna edycja w całości była w Centrum im. Ludwika Zamenhofa, inna w Galerii Arsenał. Gościliśmy też w Białostockim Teatrze Lalek i w Teatrze Dramatycznym. A wcześniej, zanim Zebrane się zaczęły, to po różnych knajpach żeśmy robili festiwale pod innymi nazwami.

- Marek: Na uczelni też były edycje kilku innych festiwali. Bo ten festiwal, ta 14. edycja, jest pochodną i zbiorczą pewnych rzeczy, które robiliśmy wcześniej, między innymi festiwali w ramach Czterech Pór Książki. Ale ponieważ tam była trochę inna struktura organizacyjna, nie mogliśmy wpływać do końca na zaproszonych gości, to chcieliśmy stworzyć coś własnego. I tak pojawiły się Zebrane.

- Andrzej: Oprócz tego, jako Fabryka Bestsellerów, organizowaliśmy warsztaty kreatywnego pisania, czego efektem jest książka z opowiadaniami kryminalnymi, osadzonymi w Białymstoku i mrożącymi krew w żyłach.

Pewnie ciężko będzie pokrótce opowiedzieć, ale czego się przez te 14 lat nauczyliście? Co wam się sprawdzało, z czego zrezygnowaliście, jak możecie to podsumować?
- Marek: Myśmy rzeczywiście mieli na festiwalu chyba wszystkich najbardziej znanych polskich pisarzy. Bądź mieliśmy z nimi kontakt w ten sposób, że na przykład nam odmawiali, bo nie mogli. Ale staraliśmy się dotrzeć do wszystkich. I czego się nauczyliśmy? Że pieniądze są ważne (śmiech). Ale też trochę tego, że ten festiwal, chociaż jest festiwalem literackim, nie różni się od innych, gdzie muszą być gwiazdy, muszą być ciekawi goście. Musi być interakcja między gośćmi a publicznością i musi być też stała pora, ponieważ ludzie się przyzwyczajają. U nas to jest jesień.

- Andrzej: Myślę, że zawsze staraliśmy się wpasować ten nasz festiwal w mapę i kalendarz imprez, przede wszystkim literackich, w Białymstoku i w regionie. Staramy się zapraszać gorące nazwiska i poruszać gorące tematy. Nieraz się zdarza tak, że autorzy, którzy tutaj przyjeżdżają za chwilę dostają najbardziej cenione nagrody w Polsce. Staramy się też trzymać rękę na pulsie, ale też mamy swoje intuicje literackie i zapraszamy takich twórców, którzy są obiecujący, mało znani. Jednak wierzymy, że za chwilę osiągną coś wielkiego, ważnego, i, że ich książki będą szeroko dyskutowane.

- Damian: A ja bym chciał trochę nawiązać do nazwy festiwalu i ją obronić. Za jej sprawą stworzyliśmy sobie już na samym początku alibi. Bo Zebrane, to znaczy zebrane przez nas. Jest to festiwal autorski. I tak naprawdę, odpowiadając też na niektóre głosy krytyki z tych wielu lat, robimy co nam się podoba. Bo czytelnik, który czyta to, co się mu każe, to nie jest czytelnik! I tak samo, tym kluczem idąc, my po prostu czujemy, co jest dobre, co nam się podoba, co uważamy za wartościowe. Owszem, można się z nami nie zgadzać. Czasami to nie są najlepsze książki, jakie w życiu przeczytaliśmy. Tak jest na przykład z gwiazdą literatury Young Adult, Katarzyną Barlińską. Nie jesteśmy jej najwierniejszymi czytelnikami. Ale chcemy zaprezentować pewien fenomen. Tak i czytelniczy, jak i wydawniczy. I pokazać, że na przykład nastolatki tłumnie sięgają po te książki.

Nie boicie się, że kolejka do tej autorki ustawi się przed Zmianą Klimatu już o 6 rano i zablokuje ruch?
- Wszyscy: Liczymy na to! (śmiech)

- Marek: Chciałem jeszcze wspomnieć o czymś ważnym. Przez te wszystkie lata festiwal nabrał pewnej renomy. My nie musimy walczyć od początku o uwagę danego pisarza. Często piszemy z polecenia. To są znajomości, które zostają na wiele lat. Ale pamiętam, że początki bywały różne. Przechodziliśmy różne tarcia, a w tej chwili mam wrażenie, że ta pozytywna otoczka festiwalu, wypracowana przez wiele lat, działa też i na naszych gości.

Festiwal nam, odbiorcom kojarzy się z czymś ograniczonym czasowo. To zaledwie kilka dni w roku. A tak naprawdę, na te kilka dni, trzeba pracować bardzo długo. Festiwal Zebrane odbywa się jesienią. A kiedy wy zaczynacie myśleć o jego założeniach? I o każdej kolejnej edycji?

- Damian: Zacząć trzeba od zadbania o finansowanie, z czym jest bardzo różnie. Ale tutaj chciałem zauważyć, że przez te wszystkie lata nie było edycji, której nie finansowałoby miasto. Z innymi instytucjami czy sponsorami bywało różnie, ale miasto było z nami zawsze. Cykl myślenia o kolejnej edycji zaczyna się zazwyczaj już jesienią, zanim jeszcze opadnie kurz po obecnej. Jak tylko otwiera się okienko konkursowe i możemy startować o dofinansowania, granty, to zaczynamy to robić. Wtedy też powstaje jakiś zrąb programu.

- Andrzej: Tak mniej więcej na 3, 4 miesiące przed terminem kolejnej edycji chcemy wiedzieć jacy autorzy nas odwiedzą. Oczywiście potem bywa różnie. Ale jeszcze wrócę do poprzedniego wątku. A propos właśnie tego, czego się nauczyliśmy, to mam takie przekonanie, że jednak nie ma sensu czytać wszystkiego. Że od nadmiaru czytania książek błahych, lichych, słabych, po prostu lasuje się mózg. Jesteśmy przebodźcowani, również literaturą. I czasami pojawiają się takie głośne nazwiska właśnie jak teraz Barlińska, że właśnie chcemy porozmawiać o pewnym fenomenie. Ale też poddawać ten fenomen pewnej krytyce. Żeby się zastanowić, czy jest sens to czytać?

A jak to jest z publicznością? Czy to są co roku te same osoby? Czy jednak trafiacie rokrocznie do większego grona? Czy nie można tego generalizować?
- Marek: Nie można, aczkolwiek jest grupa stałych bywalców, co roku zresztą bywających, czytających i zadających pytania. Jest taka grupa. Natomiast bywają też spotkania nieprzewidywalne. Tak było na spotkaniu z Januszem Wiśniewskim, który zgromadził bardzo dużą grupę nieznanych nam czytelniczek, które były zachwycone interakcją z pisarzem. Myślę, że dla nas jest ważne, żeby przychodzili ludzie, którzy nie czytają książek. A dla których ważne są spotkania literackie. Wielokrotnie mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy jakiś czytelnik przyprowadził swoje dziecko albo nieczytającego kuzyna i tak się zaczęła jego przygoda z danym pisarzem. I to też jest bardzo fajne, bo tak naprawdę festiwal to nie tylko literatura, ale też emocje.

Pamiętacie jakieś niespodziewane wydarzenia w trakcie poprzednich edycji festiwalu?
- Marek: Pamiętam, jak kiedyś Andrzeja Stasiuka na spotkaniu ugryzła pszczoła! Pamiętam też pisarzy, którzy wstawali z miejsca, bo tak byli pobudzeni samym spotkaniem. A publiczność? Może trochę przewrotnie powiem, że kiedyś nam zależało na tym, żeby było bardzo dużo ludzi. A w tej chwili nam zależy, żeby przychodzili ludzie, którzy rzeczywiście są zainteresowani literaturą. Nie chcemy iść w liczbę. Pamiętam, że mieliśmy spotkania, gdzie było kilkanaście osób, i były one fascynujące. Jak na przykład spotkanie z Krzysztofem Czyżewskim, które prowadził Andrzej, które dało mi bardzo dużo do myślenia o kulturze. Także na pewno nie liczba ludzi na danym spotkaniu jest decydująca, a raczej sama atmosfera.

- Damian: My nie staramy się być elitarni. Zapraszamy wszystkich, wstęp jest wolny. Od kilku lat staramy się, żeby nawet na koncert można było wejść bez biletu. Zapraszamy wszystkich z otwartymi ramionami. Ale też powtórzę to, co powiedział Marek. Gdzieś w okolicach 10. edycji przeszło nam zapotrzebowanie na rekordy. Nie wypełniamy żadnego planu, że musi być gwiazda z zagranicy, 200 osób i tak dalej. Proponujemy coś mieszkańcom Białegostoku. Każdy niech się czuje zaproszony. Ale nie próbujemy za wszelką cenę wabić ludzi. Kto jest ciekawy tych spotkań, tych ludzi, niech przychodzi.

- Marek: Chciałem jeszcze powiedzieć coś na temat samych prowadzących. Ludzie nie zdają sobie nawet sprawy jaka to jest ciężka praca przygotować takie spotkanie. Ja w tej chwili przygotowuje się do spotkania z pisarzem i przeczytałem kilka tysięcy stron. Bo akurat mój autor, czyli Konstanty Gebert, pisze książki grube, liczące po kilkaset stron. Są to rzeczy na przykład poświęcone ludobójstwu, więc bardzo traumatyczne. I jak już przeczytam to wszystko, to muszę tę wiedzę przekuć w ciekawy scenariusz. Czasami trzeba też umieć sobie odpuścić...

W jakim sensie?
- Marek: Nie trzymać się sztywno scenariusza. Czasem ważniejsza od przeczytania tych kilkuset stron jest sama rozmowa z danym człowiekiem. Powiem z własnego doświadczenia. Kiedyś przygotowywałam spotkanie z Jarosławem Klejnockim i z Jerzym Sosnowskim. To są pisarze, poeci. Miałem gotowy scenariusz. Rozmowa potoczyła się w zupełnie inną stronę. Była to rozmowa o inteligencie w dzisiejszych czasach. Czy wypada nosić marynarki, kiedy wypada? I tak dalej. Wyszło z tego świetne spotkanie, choć odbiegające od pierwotnego scenariusza.

A co w tym roku w programie?

- Andrzej: Bardzo emocjonujący jest moment, kiedy co roku widzimy, jak stali bywalcy festiwalu, ale też i zupełnie nowi, wychodzą z naręczem książek. Mają plecaki zapełnione książkami autorów, którzy tutaj przyjeżdżają.
W tym roku idziemy w historię tym najszerszym literackim frontem. Począwszy od gorącego tytułu, czyli "Chłopki", Joanny Kuciel-Frydryszak. Ostatnio jak spotykam kogoś z książką, to jest ogromne prawdopodobieństwo, że to właśnie będą "Chłopki" albo "Służące do wszystkiego". Przyjedzie też Tomasz Raczek - jestem fanem jego recenzji filmowych, ale przecież on też jest mistrzem mowy polskiej. I wydał kolejną książkę o recenzowaniu filmów z Zygmuntem Kałużyńskim. Jarosław Szubrycht, jego osobista historia metalu, fenomenalnie napisana, bardzo dowcipnie z wnętrza tego środowiska też pewnie przyciągnie wielu. Michał Książek, Bartek Sabela to ten temat przyroda, natura versus człowiek. Też bardzo interesujący. Najcięższy kaliber to będzie spotkanie, które poprowadzi Marek, czyli z Konstantym Gebertem na temat ludobójstwa. Dlaczego ludobójstwo popełniają nieraz idealiści? Będzie też oczywiście koncert Limboskiego. Czyli jak widać, tematyka jest bardzo różnorodna, opowiada o życiu i świecie. Ale jednak jest też przefiltrowana przez przez pewną wrażliwość literacką i poprzez książki.

A czujecie, że wychowaliście w jakiś sposób jakieś pokolenie?
- Damian: Ludzie spłodzeni w czasie pierwszej pierwszej edycji festiwalu już idą do liceów (śmiech)!

- Marek: Nie tylko pokolenie się zmienia, ale też podejście do pisarza. Kiedyś, na poczatku faktycznie ten autograf wystarczył. A teraz jest selfie z pisarzem. Przechodzimy z kultury pisma do kultury wizualnej.

Andrzej powiedział co nieco o programie. Istotne jest też to, że wszystkie spotkania odbywają się wieczorami. Czy to jest też ukłon w stronę widzów, z których większość pracuje?
- Damian: Dokładnie tak. Codziennie spotykamy się o 19 pomijając jedno spotkanie, które będzie nieco wcześniej.

- Marek: Kiedyś robiliśmy festiwal bardziej skumulowany, z trzema spotkaniami dziennie. Ale to było zbyt intensywne dla czytelników. Bo rzeczywiście zdarzali nam się festiwalowicze, którzy chcieli być na każdym spotkaniu i ciężko było im to wszystko ogarnąć i bywali zmęczeni.

Wasz program skierowany jest do dorosłych czytelników. W tym roku też do młodzieży. A czy myśleliście, żeby kiedyś zapraszać też pisarzy dziecięcych?
- Damian: Może wrzucę łyżkę dziegciu. Ten festiwal ukształtował się tak, jak możemy go od kilkunastu lat widzieć. Od początku rozmawialiśmy o tym, że chcielibyśmy więcej. I warsztaty, i spotkania dla dzieci, dla seniorów, dla kosmitów (śmiech). Żeby to był festiwal totalny. Ale jakby samym entuzjazmem i chęciami niewiele możemy zrobić. A do tego całego świata czytelniczego nie zbawimy.

- Marek: Kiedyś, jako Fabryka Bestsellerów, robiliśmy bardzo dużo rzeczy dla dzieci. Wydaliśmy przewodnik po Białymstoku "Spacer z Kawelinem", jakieś bajki, warsztaty fotograficzne. Ale wydaje mi się, że i tak zrobiliśmy dużo jeśli chodzi o czytelnictwo. Ale jest miejsce w mieście do wypełnienia. Także chętni, do dzieła! Służymy poradą i pomocą. Działajcie!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny