Wszedł za mną do pokoju i zaczął okładać po twarzy - opowiada roztrzęsiona Anna Chwiećko. - W moim własnym mieszkaniu! - płacze. - Krzyczał, a mężczyźni, którzy z nim byli, nawet nie zareagowali. A gdy przyjechała policja, nakłamali, że to ja biłam!
Zniszczyli mi gwarancję
Do spotkania pani Anny Chwiećko z Michałem Sobolewskim, pracownikiem administracji "Wielkoblokowa", nie doszłoby, gdyby nie zauważone przez nią i jej męża usterki w nowej elewacji na balkonie.
- Oboje z mężem jesteśmy z wykształcenia budowlańcami - opowiada Anna Chwiećko. - Wiemy, jak powinny być wykonywane prace przy robieniu elewacji. Robotnicy zniszczyli nam okna. Wkręcili w nie wkręty. Teraz nikt nie uzna gwarancji. A parapet jest tak wykończony, że pod okna będzie zaciekać woda.
Żeby to wszystko pokazać, pani Anna umówiła się z inspektorem.
- Specjalnie zwolniłam się z pracy - opowiada kobieta. - Przyszedł mężczyzna z administracji i trzech podwykonawców, którzy zajmują się robieniem elewacji.
Pani Anna zaprosiła wszystkich na balkon. Pokazała, co źle zrobili. Mimo że nie przyznali jej racji, zażądała sporządzenia protokołu ze spotkania.
- Administrator kategorycznie odmówił. Wymieniliśmy kilka ostrych słów - opowiada zdenerwowana kobieta. - Kiedy ja nie chciałam ustąpić i poszłam do pokoju po papier, wszedł za mną, popchnął na ścianę i zaczął mnie bić po twarzy. Krzyczałam, żeby się uspokoił. Wołałam o pomoc. Odepchnęłam go i kopnęłam w brzuch.
Musiałam się jakoś bronić.
Po szarpaninie kobieta przekręciła klucz w drzwiach i zadzwoniła po policję. - Wierzyć mi się nie chce, że tak można kłamać - mówi roztrzęsiona. - Mężczyźni, którzy przyszli tu razem z inspektorem, nie dość, że nie stanęli w mojej obronie, to stwierdzili jeszcze, że to ja się na niego rzuciłam z pięściami, a nie on na mnie.
Kobieta miała jednak zaczerwienioną od uderzenia twarz. Opowiedziała policji swoją wersję wydarzeń, a pracownik administracji swoją.
To ona mnie biła!
Michał Sobolewski twierdzi, że to on jest poszkodowany.
- To ta kobieta uderzyła mnie w twarz pierwsza - mówił zdenerwowany, gdy zadzwoniliśmy do spółdzielni. - A gdy chciałem wyjść z mieszkania, kopnęła w brzuch. To, co opowiada ta kobieta, to wszystko kłamstwa. Nieprawdą jest, że nie chciałem spisać protokołu. Nie miałem odpowiedniego formularza. Chciałem wrócić tam następnego dnia - tłumaczył nam Sobolewski.
Na razie policja nie wszczęła postępowania w tej sprawie, bo żadna ze stron nie zgłosiła doniesienia. Jeżeli któraś z osób będzie chciała dochodzić swoich roszczeń, zostaje tylko droga powództwa cywilnego. Pracownik administracji zapowiedział nam, że pójdzie z tą sprawą do sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?