Tomasz Mrozek, wokalista o dość wysokim głosie, wraz z zespołem może wpisać sobie do CV supportowanie Guns’n’Roses i jest jednym z wyróżników grupy. Świetnie nadaje się do śpiewania melodyjnych refrenw, jak choćby w otwierającej album piosence „Drugie dno”.
Lekko stonerowy posmak ma riff i produkcja kompozycji „Bez powrotów”. Wszak zespół w CV ma też suport Soundgarden. Umie grać, gitarzyści mają pomysły, ale piosenka w zwrotkach przypomina… stare przeboje Perfectu.
Coria to młody zespół, a wiadomo – faceci grają najczęściej, by mieć powodzenie u dziewczyn. Balladą „Z całych sił” na pewno zapunktują. Podmiot liryczny patrzy na świat z okna, jak pewna „Anna Maria”, ale przemyślenia ma nieco głębsze. Melodyjne solo zapada w pamięć bardziej niż przeintelektualizowane słowa.
Świetną aranżacją cechuje się zupełnie odmienny „Co dziś będzie?”. Momentami produkcja przypomina Simple Minds skrzyżowane z „Dorosłymi dziećmi” Turbo. Tylko po co znów ta melancholia połączona z oczekiwaniem na śmierć obficie skropiona łzami?
Trzyminutowy „Another human breakin’” to kolejny popis możliwości naprawdę ciężkiego grania połączony z angielskim tekstem. Na koncertach może powodować niezłe szaleństwo, jeśli oczywiście fani akceptują zespół.
Piosenka „Czas, ja i czas” trochę kojarzy się z ogniskowym rockiem w brzmieniu odwołującym się do lat 80. – czasu alternatywy ale i Bon Jovi. Gitarzyści solowi tradycyjnie już grają świetne nuty.
„Sen bez snów” to od pierwszych taktów piosenka, którą mogłoby puszczać rockowe radio. Melodyjna, o bogatym brzmieniu, z melodią podobną do… wielu przebojów polskiego pop rocka. Czy programujący playlisty polskich stacji przekonają się do niej usłyszymy już pewnie w 2016 roku.
Takie „Bez znaczenia” idealnie trafia do szufladki z napisem „rock stadionowy”. Ma moc, wciągający refren, tylko… czy znajdzie się tylu fanów, kiedy co kwadrans bombardowani są nowymi nagraniami?
Tytułowa „Kwesta czasu” może kojarzyć się nawet z przebojami progresywnego metalu, ale generalnie ma znów moc melodyjnego refrenu. Właściwie nagrana i zaaranżowana świetnie nadaje się na tytułowy utwór. Najsłabszym elementem jest przegadany i depresyjny tekst – jeśli ktoś nie identyfikuje się z wokalistą.
Kończący krążek „Rock’n’roll love” to uderzenie między oczy. Rewelacyjny riff i motoryka bębnów z lekkimi odniesieniami do industrialu paradoksalnie czynią ten właśnie utwór najlepszym momentem płyty.
Mnie w Corii urzekają świetni technicznie i pomysłowi melodyjnie gitarzyści. Najwięcej rocka w rocku jest w ostatnich pięciu minutach „Kwestii czasu”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?