Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co tu się święci? To wiedzą białostoccy ojcowie i ich dzieci. Wspólnie wydali płytę „Gdy zechcesz”

Magda Ciasnowska
Magda Ciasnowska
Białostoccy ojcowie i ich dzieci połączyli swoje muzyczne siły. To, co dla nich ważne, przekazują za pomocą dźwięków i słów w zespole „Co tu się święci?”

Miłość, rodzina i Bóg – to wartości, które dla zespołu „Co tu się święci?”, tworzonego przez dzieci z Przedszkola Familijnego i Szkoły Podstawowej STER w Białymstoku oraz ich ojców, są w życiu najważniejsze. I właśnie o nich chcą głośno mówić, a właściwie śpiewać.

Twórcą tego całego głośnego „zamieszania” jest Dariusz Car. Bielszczanin muzyką interesuje się od najmłodszych lat.

– Jestem samoukiem, śpiewam od 12 roku życia. W podstawówce pojawił się mój pierwszy zespół – wspomina. – Później, już podczas studiów w Białymstoku, były kolejne. A kilka lat temu, gdy zaczęły się rodzić moje dzieci, cały środek ciężkości życia przeniósł się w zupełnie inną stronę. Jednak muzyka nigdy mnie nie opuściła, tylko zaczęła przybierać inny charakter. Zacząłem czerpać inspiracje ze świata dzieci. Poprzez muzykę chciałem też przekazać swoim pociechom te najważniejsze dla mnie wartości – wyjaśnia.

Okazja, by zrobić to razem z innymi ojcami, pojawiła się dwa lata temu. Wszystko zaczęło się od wspólnego kolędowania w przedszkolu, do którego uczęszcza córka pana Darka. To właśnie on został poproszony o prowadzenie kolędowego spotkania. I wówczas okazało się, że wielu ojców przedszkolaków jest utalentowanych muzycznie – jeden gra na skrzypcach, inny na basie, kolejny na pianinie… A do tego wszystkie dzieciaki są otwarte, pełne życia, pasji i chęci odkrywania.

- Pamiętam, jak tato wymyślił pierwszą piosenkę, potem kolejną. Bardzo mi się podobały. Najbardziej „Wiosna”! – opowiada siedmioletnia Miriam, córka pana Dariusza.

To właśnie „Wiosna” była pierwszym utworem. I dzięki niemu powstał zespół „Co tu się święci?”.

- Powiedziałem naszej kolędowej grupie: Słuchajcie, mam piosenkę, może spróbujemy ją nagrać? I zrobiliśmy to. Nagraliśmy i utwór, i teledysk. Wszyscy mówili, że jest super i zachęcali, by działać dalej – wspomina pan Dariusz.

Grupa ojców z dzieciakami zaczęła spotykać się regularnie. Pojawiły się dofinansowania na warsztaty i sprzęt. W domowym zaciszu twórcy zespołu, zaczęły też powstawać kolejne utwory.

- Te piosenki przychodziły i przychodzą do mnie w najróżniejszy sposób. Czasami budzę się w nocy i mam gotowe pół refrenu. I wiem, że muszę to od razu nagrać, bo zaraz gdzieś uleci. Jedna piosenka powstała przy kąpaniu córki, inna – przy rąbaniu drewna – wymienia pan Dariusz. – Te piosenki pojawiają się niespodziewanie. Trzeba więc być bardzo czujnym.

W końcu, po dwóch latach działalności zespołu, przyszedł czas na pierwsze podsumowanie. Materiału, czyli piosenek, i chęci do działania było tak dużo, że udało się stworzyć debiutancką płytę zatytułowaną „Gdy zechcesz”.

Znalazło się na niej 12 bardzo różnorodnych stylistycznie utworów. Jest rock, pop i elementy rapu. Znajdziemy tam m.in. hymn urodzinowy, utwór wakacyjny oraz piosenkę dla małżeństw.

– Słowa utworów przekazują to, czym pragniemy żyć. Staramy się doskonalić w miłości, by nasze życie było odpowiedzialne. Chcemy pokazać naszym dzieciom dobrą drogę przez życie. By nie zeszły na manowce. A jeśli zejdą, by wiedziały, jak na tę właściwą drogę wrócić. W końcu każdy z nas popełnia błędy. Do tego budujemy na Ewangelię. Pan Bóg jest bardzo obecny w naszym życiu – mówi twórca zespołu.

Pozytywne przesłanie płyty dostrzegają też jej słuchacze.

- Ta płyta może dać nadzieję i wiarę, ale nie tylko w pana Boga, a również w siebie. Pokazuje, że damy radę. Że jeśli naprawdę czegoś chcemy, możemy wszystko – przyznaje Grzegorz Gosk, tata Martyny.

Płytę można nabyć na stronie internetowej zespołu „Co tu się święci?”.

Zespół zaś ciągle się rozrasta. Obecnie działa w nim 40 dzieci i siedmiu ojców.

– Nasz skład nie jest zamknięty. Jesteśmy otwarci na nowych członków. Nawet tych spoza murów naszej placówki – podkreśla Dariusz. – Mieliśmy warsztaty skierowane do dzieci z placówek opiekuńczo-wychowawczych. Po nich na parę miesięcy dołączył do nas Kamil. Brał udział w próbach, w nagraniu płyty i teledysku. Fajnie zintegrował się z całą grupą.

Do przychodzenia na próby zachęcają się nawzajem same dzieci. Tę formę spędzania wolnego czasu polecają także ich rodzice.

- W tym zespole był mój kolega z klasy i to jego mama namówiła mnie, żebym i ja dołączyła do tej muzykującej grupy – opowiada 11-letnia Martyna – Jest bardzo fajnie. A najlepsze są koncerty!

Koncerty są też ulubionym momentem dla Miriam.

- Czasami stresuję się jak śpiewam solo, ale i tak jest fajnie – przyznaje dziewczynka.

A najlepiej jest, gdy wszyscy klaszczą. Dla każdego z tych dzieci ważne jest bowiem potwierdzenie od kogoś z zewnątrz, że to, co robi, robi dobrze.

- Wiadomo, rodzic patrzy na swoje dziecko przez różowe okulary. Więc dziecko od kogoś innego usłyszy że dobrze śpiewa, to jest to dla niego bardzo budujące – przyznaje pan Grzegorz. – Odkąd moja córka dołączyła do zespołu, widzę u niej wielki entuzjazm i rozwój – i to nie tylko muzyczny. Martyna nabrała dużo pewności siebie. Widzę postęp w śpiewaniu i w samym podejściu do śpiewania. Gdy widzi ten poklask, łatwiej przychodzi jej poświęcenie na to większego wysiłku.

Założyciel zespołu, który – jak sam podkreśla – profesjonalnym nauczycielem śpiewu nie jest, przyznaje, że to nie rozwój muzyczny jest najważniejszym celem grupy „Co tu się święci?”.

- Chcę, żeby ten zespół nie było tylko czymś, co kształci muzycznie, ale też by stał się dużym krokiem rozwojowym dla tych dzieciaków. Żeby bycie w nim przełożyło się na ich całe dalsze życie - zdradza.

W „Co tu się święci?” wszyscy znają się bardzo dobrze. W końcu spędzają ze sobą mnóstwo czasu – najpierw w szkole czy przedszkolu, a potem na próbach, warsztatach i koncertach.

– Gdy ktoś myśli o kimś źle, a potem usłyszy jak on śpiewa, to zaczyna myśleć o nim inaczej. Może go dzięki temu śpiewaniu lepiej poznać – wyjaśnia Martyna.

Wielką wartością zespołu jest też możliwość twórczego, kreatywnego spędzenia czasu rodziców z dziećmi.

– To odkrywanie i dzielenie pasji. Gdy dziecko widzi rodzica z pasją, uczy się tego, czym ona jest i rozwija swój talent. A do tego otwieramy się tu przed sobą i, jak wspomniała Martyna, dajemy się sobie nawzajem poznać – przyznaje Dariusz.

Bycie częścią zespołu to dla niektórych też początek marzeń o wielkich muzycznych karierach. - Chciałabym zostać piosenkarką – zdradza Martyna. Marzy jej się, by kiedyś koncertować tak jak jej idolka – Bryska.

Zespół „Co tu się święci?” ma już za sobą koncert w białostockim Parku Planty. Przed nim kolejne muzyczne warsztaty, nauka nowych piosenek i przygotowania do następnych koncertów. Najbliższy dadzą na początku lipca. Wysłuchają ich mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej w Tykocinie. Później, 23 lipca, wystąpią podczas Pikniku Rodzinnego w Hodyszewie. Członkowie grupy czekają niecierpliwie na kolejne propozycje.

Czy zespół „Co tu się świeci?” ma szansę osiągnąć sukces porównywalny do tego, który odniosła słynna „Arka Noego”? Czas pokaże.

- Jesteśmy inni stylistycznie, ale mamy podobne rzeczy w sercu i niesiemy podobne przesłanie. Nie chcemy być drugą „Arką Noego” – podkreśla Dariusz. – Wierzę, że tworzymy coś dobrego i że uda nam się z tym zajść jak najdalej. Dokąd? Tego nie wiemy. Na razie krok po kroku idziemy przed siebie. Z piosenką na ustach.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny