Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz w sądzie tłumaczy się z mandatu, którego nie było

Martyna Tochwin [email protected] tel. 85 711 22 87
Burmistrz Stanisław Małachwiej (na zdjęciu stoi) odpowiada przed sądem za przekroczenie uprawnień. Zgadza się na podawanie swojego nazwiska. Inaczej niż komendant straży miejskiej, Krzysztof J. (pierwszy z prawej). On nie zgadza się ani na podawanie nazwiska, ani publikowanie wizerunku.
Burmistrz Stanisław Małachwiej (na zdjęciu stoi) odpowiada przed sądem za przekroczenie uprawnień. Zgadza się na podawanie swojego nazwiska. Inaczej niż komendant straży miejskiej, Krzysztof J. (pierwszy z prawej). On nie zgadza się ani na podawanie nazwiska, ani publikowanie wizerunku. Martyna Tochwin
Wreszcie ruszył proces Nie przyznaję się do winy, bo nie wydawałem polecenia służbowego komendantowi straży miejskiej - mówił podczas rozprawy Stanisław Małachwiej. Prokurator oskarża go o przekroczenie uprawnień.

Oskarżony przekroczył swoje uprawnienia w zamian za osiągnięcie korzyści majątkowej przez Agnieszkę Sz. w kwocie co najmniej 100 zł i jednego punktu karnego - mówił prokurator Wiesław Szloński z Prokuratury Okręgowej w Łomży.

Chodzi o wydarzenia z maja 2010 roku, kiedy telefon burmistrza był na podsłuchu. Agnieszka Sz. za szybą swojego samochodu zaparkowanego w pobliżu kina Sokół znalazła wezwanie do straży miejskiej.

Aby przełożyć termin składania wyjaśnień kobieta zadzwoniła do burmistrza, ten z kolei do komendanta straży. Stanisław Małachwiej podczas rozmowy telefonicznej miał wpłynąć na niego, by ten anulował mandat. W efekcie kobieta, która zaparkowała w niedozwolonym miejscu, została tylko pouczona.
Zarówno sędzia jak i prokurator chcieli wiedzieć dlaczego ze swoim problemem Agnieszka Sz. nie zwróciła się wprost do strażników miejskich, tylko do burmistrza. Tym bardziej, że miejsce gdzie zaparkowała samochód dzieliło od siedziby straży miejskiej zaledwie jakieś 200 metrów.

- W telefonie miałam komórkę do burmistrza, a czas na stawienie się w straży był bardzo krótki. Śpieszyłam się i nie mogłam zdobyć numeru do straży miejskiej - tłumaczyła Agnieszka Sz.

Krzysztof J., komendant straży miejskiej, który razem z burmistrzem zasiadł na ławie oskarżonych też nie czuje się winny.

- Sprawę zakończyłem pouczeniem Agnieszki Sz. zgodnie z rozmową, którą przeprowadził ze mną mój przełożony. Zastosowany środek represji był adekwatny do popełnionego czynu. Swoim zachowaniem nie popełniłem przestępstwa - wyjaśniał.

Na kolejnej rozprawie sąd ma zdecydować, czy dopuścić jako dowód w sprawie nagrania z podsłuchu w telefonie burmistrza. Obrońcy oskarżonych się nie zgadzają. Innego zdania jest prokurator.

- Będę wnosił o odtworzenie rozmów, bo dobrze byłoby usłyszeć akcenty, ton głosu - przekonywał prokurator.

Burmistrzowi Sokółki grozi kara do 10 lat więzienia. Jeśli sąd uzna jego winę, straci także stanowisko.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny