Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Wypadek na Zielonogórskiej. Pijany kierowca potrącił na pasach mężczyznę z 9-letnim synkiem i uciekł. Kończy się proces

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Izabela Krzewska/ Polska Press
Prócz 44-letniego kierowcy przed sądem odpowiada też jego ówczesna konkubina, która w chwili zdarzenia jechała w fiacie jako pasażerka. 49-latka usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku. Kobieta nie przyznaje się do winy. - Wziąłem całą winę na siebie. Ale chcę, żeby wszystko wyszło na jaw. Mam dość krzywdzenia ludzi - oświadczył nieoczekiwanie oskarżony na czwartkowej rozprawie.

Do zdarzenia doszło 19 października 2020 r. na skrzyżowaniu ulicy Zielonogórskiej i Wrocławskiej w Białymstoku. Było około godziny 20.30. 9-latek przechodził ze swoim ojcem przez pasy. Mieli zielone światło. Nagle uderzył w nich samochód.

- Byłem sekwencję świateł przed nimi. Wracałem ze sklepu. Szedłem w kierunku domu. Byłem już na chodniku, gdy usłyszałem gwałtowny pisk opon - zeznawał 1 lipca na rozprawie bezpośredni świadek wypadku. - Automatycznie obejrzałem się. Zauważyłem dziwnie manewrujący samochód. Silnik wszedł na pełne obroty i z impetem wjechał na przejście. Potrącił dwoje ludzi. Widziałem jak jechali na masce, a potem spadli z tej maski. Ten malutki dzieciaczek leżał 10-15 metrów od przejścia. Nieco dalej ten starszy pan. Nie ruszali się. Dopiero po chwili ojciec zerwał się i krzyczał: "gdzie jest dziecko?". Chłopczyk był taki bezbronny, leżał w kałuży krwi. To wyglądało makabrycznie.

Czytaj też: Drohiczyn. Wypadek śmiertelny. Kierowca zginął w pożarze samochodu

69-latek nie ukrywa, że bardzo wstrząsnęło nim to wydarzenie. Dodał, że sprawca potrącenia przejechał jakieś 30 metrów, przytrzymał się na kilka sekund, po czym ruszył w dół ul. Zielonogórską uciekając z miejsca wypadku.

Potrąceni w czasie wypadku doznali rozległych obrażeń ciała. Mieli połamane kości twarzoczaszki, obrzęk mózgu, złamania miednicy i uda, stłuczenia płuc. Chłopiec miał złamany krąg i niedowład prawych kończyn.

Policja rozpoczęła poszukiwania sprawcy. Wiedzieli, że poruszał się ciemnym samochodem typu hatchback. Następnego dnia udało się odnaleźć czarnego fiata stilo i jego właściciela. To oskarżony dziś Marcin G. Mężczyzna przyznał się do winy. Na pierwszej rozprawie nie chciał składać wyjaśnień. Wcześniej opowiadał śledczym, że remontował mieszkanie, do którego zamierzał się przeprowadzić z partnerką. W czasie prac wypił kilka piw, ale czuł się dobrze, więc wsiadł za kierownicę. Czerwonego światła nie zauważył, gdyż zmieniał stacje w radiu i był poddenerwowany kłótnią z partnerką o przedłużające się prace. Biegły wyliczył, że w chwili wypadku mógł mieć od 1,6 do 2,5 promila alkoholu we krwi.

W czwartek odbyła się kolejna rozprawa. Oskarżony, który przysłuchiwał się zeznaniom świadków, przyznał, że faktycznie przyhamował i mógł się zatrzymać. Dlaczego tego nie zrobił?

- Usłyszałem wrzask Ani: "jedź dalej!". Nacisnąłem gaz - oświadczył nieoczekiwanie w czwartek.

Zobacz także: Strabla-Mulawicze. Pijany 43-latek potrącił rowerzystkę, zepchnął ciało, ukrył rower i uciekł (zdjęcia, wideo)

Tyle, że jego partnerka twierdziła, że było odwrotnie. - W pierwszym momencie nie wiedziałam, w co uderzyliśmy. Było ciemno. Chciałam zobaczyć, co się stało. Krzyczałam, żeby Marcin się zatrzymał, ale on kazał mi się zamknąć i pojechał dalej - wyjaśniała na pierwszej rozprawie Anna F. oskarżona o nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku. Kobieta twierdzi, że o tym, że na Zielonogórskiej potrącili ludzi, przeczytała następnego dnia w internecie.

Obrońca Anny F., która nie pojawiła się na rozprawie 1 lipca, dopytywał Marcina G., dlaczego ten wątek nie pojawił się w jego wcześniejszych wyjaśnieniach.

- Skrzywdziłem już dwie osoby. Nie chciałam zaszkodzić też Ani. Wziąłem całą winę na siebie. Ale chcę, żeby wszystko wyszło na jaw - tłumaczył.

Sąd uznał za konieczne skonfrontowanie oskarżonych. Wezwał telefonicznie Annę F., która po niespełna godzinie dojechała na rozprawę.

- Wszystko co powiedziałam wcześniej było zgodne z prawdą. Krzyczałam, żeby Marcin się zatrzymał, ale on nie chciał - konsekwentnie twierdzi oskarżona. - Nie wiem, dlaczego Marcin mówi inaczej. Może ktoś mu tak podpowiedział, żeby poprawić jego sytuację.

Ponieważ strony nie złożyły żadnych kolejnych wniosków dowodowych, sąd przerwał rozprawę do 15 lipca na głosy końcowe stron.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny