Białystok. Proces apelacyjny urzędnika marszałka uniewinnionego od zarzutów związanych z organizacją Pikniku Rodzinnego

Piknik Rodzinny z 20 lipca 2019 roku miał być alternatywą dla ideologii LGBT i marszu równości odbywającego się w Białymstoku tego samego dnia. Była to inicjatywa marszałka Artura Kosickiego. Piknik poprzedzał przechód ulicą Lipową do Bazyliki Mniejszej pw. św. Rocha na dzieciniec Pałacu Branickich.

Po zakończeniu zgromadzenia straż miejska zaczęła kierować do sądu wnioski o ukaranie wobec organizatorów przemarszu. Uznała, że było ich trzech: radny wojewódzki PiS (potem Solidarnej Polski) - Sebastian Łukaszewicz, Henryk Dębowski (szef klubu białostockich radnych PiS) oraz Robert Jabłoński (ówczesny zastępca szefa gabinetu marszałka Artura Kosickiego, dziś pełniący obowiązki dyrektora). Sąd uznał, że są winni zarzucanych wykroczeń i wszystkich trzech mężczyzn wyrokiem nakazowym ukarał grzywnami lub naganą. Prócz Sebastiana Łukaszewicza, który przeoczył termin, wszyscy złożyli odwołanie.

Czytaj też: Piknik rodzinny w Białymstoku. Masa atrakcji przed Pałacem Branickich (zdjęcia, wideo)

Proces Henryka Dąbrowskiego przed Sądem Rejonowym w Białymstoku wciąż trwa (kolejna rozprawa 8 lipca). W przypadku Roberta Jabłońskiego postępowanie zakończyło się już w październiku ub. roku. Urzędnik odpowiadał za trzy wykroczenia. Chodzi o zorganizowanie i przewodniczenie zgromadzeniu bez dopełnienia obowiązku zawiadomienia w ustawowym terminie właściwego organu, tj. prezydenta Białegostoku. Miał również nielegalnie wejść na ulicę z innymi uczestnikami Pikniku Rodzinnego, przez co „zawęził pas drogowy". Od wszystkich tych zarzutów sąd pierwszej instancji uniewinnił Roberta Jabłońskiego. Uzasadnienie? Uznał, że nie ma dowodów na to, aby mężczyzna przewodniczył zgromadzeniu, a jego uczestnicy zawężali pas drogowy. Nie zgodził się też z twierdzeniami straży miejskiej, jakoby zgromadzenie było nielegalne. Piknik Rodzinny z lipca 2019 r. nie był zgromadzeniem w rozumieniu ustawy Prawo o zgromadzeniach - inicjatorem był marszałek, czyli organ władzy publicznej. W efekcie przemarsz nie musiał być zgłoszony władzom miasta.

Niezadowolona z wyroku straż miejska wniosła apelację. Kwestionuje interpretację sądu rejonowego, w dalszym ciągu podtrzymując twierdzenie, że doszło do wykroczenia: Robert Jabłoński pełnił wiodącą rolę w kształtowaniu przebiegu przemarszu, który był nielegalny.

Zobacz także: Radny Henryk Dębowski przed sądem za blokowanie marszu równości w 2019 roku. "Te postępowanie ma charakter polityczny" (zdjęcia)

W piątek 18 czerwca sprawa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Białymstoku.

- Wnosimy o uwzględnienie apelacji i cofnięcie sprawy do ponownego rozpatrzenia przez sąd rejonowy - zakończył wystąpienie Marek Szulżycki ze Straży Miejskiej w Białymstoku.

Obwinionego nie było na rozprawie. Jego pełnomocnik wnosił o utrzymanie wyroku. Wyraził całkowitą zgodę ze stanowiskiem sądu pierwszej instancji.

- Żaden ze świadków nie potwierdził, iż pan Robert Jabłoński przewodniczył zgromadzeniu. Nie widać tego również na materiale wideo i zdjęciach z tego zdarzenia - mówiła Aleksandra Woźniak. - Działania obwinionego nie zmierzały w żaden sposób do zawężenia pasa drogowego, tym bardziej, że razem z innymi uczestnikami zgromadzenia, poruszał się po chodniku w roli pieszego.

Sąd okręgowy odroczył wydanie wyroku do 25 czerwca.