Henryk Dębowski nie przyznaje się do winy. Nie chciał jednak sprawy komentować mediom. Tłumaczył to faktem, że postępowanie jest w toku. W jego imieniu wypowiedział się obrońca.
- Materiał dowodowy, który znajduje się w aktach sprawy, szczególnie nagranie z monitoringu, w ogóle nie wykazują jakiegokolwiek związku pana Henryka z tymi wydarzeniami - mówił radca prawny Krzysztof Karwowski. - Na nagraniach z monitoringu pojawia się bodajże w dwóch miejscach i w dużej odległości od całego zdarzenia. Generalnie rzecz biorąc uważamy, iż całe te postępowanie ma charakter polityczny.
Ukarania Henryka Dębowskiego domagała się straż miejska. Radny usłyszał zarzut z Kodeksu wykroczeń. Mianowicie: "Jako osoba publiczna i radny - na placu Jana Pawła II "wspólnie z innymi osobami, tworząc zwarty szyk, miał wkroczyć na jezdnię drogi publicznej uniemożliwiając przejście ul. Legionową zgromadzenia p.n. Marsz Równości". Do tego: zachęcać do dokonania czynu zabronionego. W skrócie chodzi o próbę zatrzymania marszu z 20 lipca 2019 r. Sąd wyrokiem nakazowym ukarał radnego grzywną w wysokości 500 zł. Ten złożył jednak odwołanie. Dlatego w czwartek (26.11) sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Białymstoku. Ten przez półtorej godziny przesłuchiwał obwinionego. Ja przebiegała rozprawa? Tego niestety nie wiemy. Sędzia Andrzej Kochanowski - jak uzasadniał - ze względu na stan zagrożenia epidemiologicznego oraz wielkość sali, rozprawa nie może się odbyć z udziałem publiczności, w tym przedstawicieli mediów.
- Co nie oznacza wyłączenia jawności rozprawy - dodał sędzia.
Tu oglądasz: Marsz równości w Białymstoku 2019
Chodzi o wydarzenia w ramach Pikniku Rodzinnego zorganizowanego przez podlaskiego marszałka w kontrze do odbywającego się w tym samym czasie marszu równości. Budząca kontrowersje inicjatywa wsparcia dla osób LGBT, zgromadziła na swojej trasie przeciwników, przede wszystkim ze środowisk prawicowych i pseudokibiców. W różnych punktach miasta doszło do ataków na policję i aktów przemocy wobec uczestników tęczowej parady. Zamieszki miały też miejsce na trasie przechodu na dziedziniec Pałacu Branickich uczestników Piknik Rodzinny. Musiała interweniować policja.
Po tym prezydent Białegostoku złożył do prokuratury doniesienie na trzech działaczy PiS. Mowa o Robercie Jabłońskim - p.o. dyrektora gabinetu marszałka województwa podlaskiego, Sebastianie Łukaszewiczu, radnym sejmiku podlaskiego oraz wspomnianym Henryku Dębowskim. Zdaniem Tadeusza Truskolaskiego brali oni czynny udział w blokowaniu marszu. Zarzucał im też "sprawstwo kierownicze przy wywoływaniu zamieszek z policją". Miały na to wskazywać nagrania zamieszczone w inernecie.
Czytaj też: Białystok. Wątpliwości wokół Pikniku Rodzinnego. Dyrektor gabinetu marszałka uniewinniony
Prokuratura nie dopatrzyła się jednak w zachowaniu mężczyzn przestępstwa i nie podjęła śledztwa. Za to straż miejska uznała, że mogą odpowiadać za wykroczenia. Skierowała do sądu wnioski o ukaranie wszystkich działaczy. Wszystkich wyrokami nakazowymi sąd ukarał grzywnami lub naganą. I wszyscy się odwołali. Sebastian Łukaszewicz, ukarany za tarasowanie przejścia marszu na ul. Legionową, przekroczył termin i orzeczenie się uprawomocniło. W przypadku Roberta Jabłońskiego odwołanie było skuteczne. Sąd go oczyścił od wszystkich zarzutów. A te były trzy: kierowanie nielegalnym zgromadzeniem (takim miał być Piknik Rodzinny) i wprowadzenie jego uczestników na jezdnię bez zgody zarządcy droga i zawężenie jezdni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?