Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostocki sąd okręgowy ponownie zajmie się wyrokiem sprzed 75 lat, na mocy którego sąd wojskowy skazał żołnierza AK

Andrzej Matys
Andrzej Matys
Wojciech Wojtkielewicz
W poniedziałek (7.02) Sąd Apelacyjny w Białymstoku rozpatrzył zażalenie pełnomocników 97-letniego Jana Matuszewskiego. Uznał, że sąd okręgowy musi jeszcze raz przeanalizować, czy są podstawy, by unieważnić wyrok z 1947 roku. Wtedy sąd skazał byłego żołnierza AK na siedem lat więzienia za nielegalne posiadanie broni.

Sąd apelacyjny uznał za zasadne zażalenie pełnomocników 97-letniego obecnie wnioskodawcy, którzy chcieli właśnie zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. W grudniu zeszłego roku Sąd Okręgowy w Białymstoku (w pierwszej instancji) oddalił wniosek o unieważnienie wyroku sprzed 75 lat. Pełnomocnicy pana Jana zaskarżyli to orzeczenie.

Chodzi o wyrok, który Wojskowy Sąd Rejonowy w Białymstoku wydał w październiku 1947 roku. Oprócz siedmiu lat pozbawienia wolności pan Jan na trzy lata został pozbawiony praw publicznych i obywatelskich praw honorowych. Mężczyzna w sierpniu 1947 rok został zatrzymany i osadzony w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku Podlaskim, a następnie oskarżony m.in. o: posiadanie bez zezwolenia broni palnej oraz o nielegalne prowadzenie działalności politycznej.
Ostatecznie pan Jan opuścił więzienie w kwietniu 1951 roku, po uwzględnieniu przez ówczesne władze wniosku o warunkowe przedterminowe zwolnienie.

Pełnomocnicy Jana Matuszewskiego unieważnienia wyroku sprzed 75 lat chcą na podstawie tzw. ustawy lutowej z 1991 roku, która uznała za nieważne orzeczenia wydane wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Jak podkreślają, powodem skazania pana Jana była jego powojenna działalność niepodległościową.

Czytaj również:

W grudniu 2021 roku Sąd Okręgowy w Białymstoku wniosku o unieważnienie wyroku pana Jana uwzględnił. Uzasadniając swą decyzję stwierdził, że brak jest dowodów na to, że czyn przypisany panu Janowi był związany z działalnością niepodległościową. I że w ogóle prowadził on taką działalność. W 1947 roku został bowiem skazany za przechowywanie bez zezwolenia broni palnej na terenie wsi Czaje-Wólka (w pow. Bielsk Podlaski). Sąd wskazał, że nie był to czyn związany wprost z prowadzeniem nielegalnej działalności niepodległościowej. Nie mówił też o niej wyrok z 1947 roku.

Sąd okręgowy przypomniał, że Jan Matuszewski w postępowaniu i na rozprawie twierdził, że broń otrzymał od radzieckiego żołnierza, którego oddział stacjonował w okolicy, bo razem polowali na dziki niszczące uprawy. Potem żołnierz wyjechał, a broń została w posiadaniu pana Jana. O ile więc wyjaśnienia z postępowania mogły wynikać z obawy przed stosowaniem przez przesłuchujących środków przymusu to przed sądem nie miało to znaczenia.

Tymczasem według pełnomocników, pan Jan cały czas konsekwentnie trzymał się przyjętej linii obrony.

- Proszę zauważyć jaka była odpowiedzialność karna za czyn jaki miał Jan Matuszewski, a jaka za przyznanie się do działalności niepodległościowej. To była kara śmierci. Ustalenia sądu pierwszej instancji są błędne, dlatego wnosimy o uchylenie postanowienia i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania, szczególnie w zakresie materiału dowodowego - mówił mec. Paweł Róg.

I w poniedziałek sąd apelacyjny tak właśnie orzekł. Jak uzasadniała swą decyzję sędzia Halina Czaban, dowody muszą być ocenione logicznie i zgodnie z doświadczeniem życiowym. Podkreśliła przy tym, że uchylenie postanowienia sądu okręgowego nie oznacza, iż jego rozstrzygnięcie było wadliwe, ale że konieczna jest ocena wszystkich dowodów w sprawie.

Czytaj również:

Sędzia wskazała np. na zeznania innych osób (ze sprawy w 1947 roku) i informacje od nich, które (według sądu odwoławczego) wymagałyby weryfikacji, bo mogą mieć wpływ na ocenę, że można było mówić lub nie, o działalności niepodległościowej wnioskodawcy.

- Sprawa jest otwarta. Sąd powinien zbadać wszystkie okoliczności wskazywane we wniosku, w oparciu o dostępny, wnioskowany materiał dowodowy, nie przesądzając jakiego rodzaju dowody czy akta mają być przeanalizowane - konkludowała sędzia Czaban.

Jan Matuszewski urodził się 97 lat temu w Osadzie-Nur. Z rodziną prowadził 7,5-hektarowe gospodarstwo rolne we wsi Czaje-Wólka. 16 sierpnia 1947 roku został zatrzymany i osadzony w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku Podlaskim, gdzie poddano go intensywnemu śledztwu. Zaraz potem (24.08.1947 r.) trafił do Więzienia Karno-Śledczego w Białymstoku, a 24 września 1950 roku - do Ośrodka Pracy w Knurowie, gdzie przebywał do dnia zwolnienia.

- Warunki panujące PUBP w Bielsku Podlaskim były złe. Więźniów politycznych przytrzymywano i przesłuchiwano, aby otrzymać informację na temat konspiracyjnego podziemia. Funkcjonariusze PUBP w Bielsku Podlaskim znani byli z brutalnych metod śledczych. Przesłuchiwanych bito do nieprzytomności, głodzono, nie pozwalano odpocząć po wielogodzinnych przesłuchaniach - przypomina radca Anna Bufnal, która w ramach Fundacji Ius Memeriae, zajmuje się oczyszczaniem dobrego imienia osób represjonowanych i skazanych przez władze komunistyczne za działalność niepodległościową.

Ostatecznie Jan Matyszewski został oskarżony m.in. o: posiadanie bez zezwolenia broni palnej i karabinu oraz nielegalne prowadzenie działalności politycznej.

- Bezsporny jest fakt, że działalność Jana Matuszewskiego stanowiła działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego oraz że w związku z nią dotknęły go represje ze strony ówczesnej władzy. Ponadto nie ulega wątpliwości, że miał on świadomość tego, iż jego działalność zmierzała do odzyskania niepodległości przez Państwo Polskie - podkreślała tuż przed rozprawą Anna Bufnal.

Dodała, że takie sprawy wymagają znalezienia odpowiednich dokumentów i materiałów dowodowych oraz znajomości przepisów, ale to może nie wystarczać, gdy sąd i prokurator nie pochyli się nad sprawą. Podkreśliła też, że celem interwencji Ius Memoriae jest zrehabilitowanie Jana Matuszewskiego i do prowadzenie do unieważnienia wyroku z 1947 roku.

- Naszym zdaniem, na skutek tego orzeczenia absolutnie niewinny człowiek został pozbawiony wolności, był torturowany, stosowano wobec niego niedozwolone metody śledcze. Po rehabilitacji prawnej chcielibyśmy, aby pan Jan uzyskał również jakakolwiek rehabilitację finansową - przyznała radczyni prawna.

Jak się okazuje przed dwoma laty syn represjonowanego Tomasz Matuszewski chciał, by ojciec otrzymał uprawnienia kombatanckie, ale z IPN otrzymał pismo, które go zszokowało.

- To było pismo o umorzeniu postępowania wobec śmierci mojego ojca. Nie wiem skąd IPN wziął takie dane, ale od tego zaczęła się ta sprawa. Razem z moim synem chcemy udowodnić, że mój ojciec był w AK, ale sąd w pierwszej instancji (w 2020 roku) uznał, że nie ma na to dowodów. Fakt, świadkowie już nie żyją, ale są dwa oświadczenia podpisane przez dwie osoby bodaj w 2003 roku, które potwierdzały działalność ojca w AK - tłumaczył nam Tomasz Matuszewski.

Na rozprawie pojawił się też Mieczysław Korzeniewski, prezes Związku Żołnierzy NSZ Okręg Białystok, który przyznał, że nie rozumie dlaczego prokurator występuje w charakterze oskarżyciela. - Poznałem dokument z 2020 roku, w którym prokurator IPN umarza śledztwo w sprawie Jana Matuszyńskiego dlatego, że on nie żyje. A przecież pan Jan jest w sądzie i jest świadomy tego, co się dzieje. To kuriozalne, on miał dwa wyroki za to, że był żołnierzem AK - zapewniał prezes Konarzewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny