Zorganizował go Roman Czepe, burmistrz Łap, a zapraszali z ambon księża z okolicznych parafii.
Biorę udział w manifestacji, bo nie zgadzam się z likwidacją cukrowni. Będziemy walczyć do końca - mówi Krzysztof Augustyniak, ślusarz. W zakładzie pracuje od 33 lat, czyli od samego początku.
Każdy ma nadzieję...
Likwidacja cukrowni to dramat wielu rodzin. Oznacza tylko jedno - bezrobocie. Wszyscy jak ognia boją się utraty pacy. Dlatego popierają protest.
- Nie wiem co zrobię, jak zamkną cukrownię? Tym bardziej, że do emerytury zostało mi jeszcze 12 lat. To bardzo dziwne, że cukrownię teraz zamierzają zamknąć. Przecież tyle zainwestowano w jej modernizację. Dorobek tylu pokoleń się zmarnuje - denerwuje się Augustyniak.
Ma jednak wielką nadzieję, że się cukrownię uda się uratować. Jego obawy podziela Jan Bojar inny pracownik, który też nie chce zostać na bruku. I również sprzeciwia się zamykaniu firmy.
- Żal mi cukrowni. Przepracowałem tutaj 30 lat. Czy da się ją uratować? Nie wiem. Ale bardzo bym chciał, żeby tak było. Szkoda ludzi - dodaje.
Za dużo cukru
Przypomnijmy. Łapskiej cukrowni grozi likwidacja. Tak wynika z pisma, które Roman Czepe, burmistrz Łap otrzymał z Krajowej Spółki Cukrowej. Spółka informuje, że: "zamierza zaprzestać produkcji cukru oraz dokonać całkowitego demontażu urządzeń służących do produkcji cukru w Oddziale Cukrownia Łapy". KSC do końca stycznia podejmie decyzję o rezygnacji z części limitu produkcji.
Na przełomie września i października, Unia Europejska zażądała zmniejszenia produkcji cukru w krajach unijnych. W Polsce ma ono wynieść 13 procent. To oznacza zamknięcie niektórych cukrowni, w tym łapskiej....
Cukrownia istnieje ponad 30 lat. To jedyna firma produkująca cukier na Podlasiu, jedna z większych w Polsce. Od lat przynosi zyski. Zajmuje trzecie miejsce pod względem tzw. wydatku cukru. Ciągle się rozwija i unowocześnia. W ciągu dwóch lat wydała na modernizację 20 mln zł. Właśnie zakończyła się tegoroczna kampania.
- W tym roku skupiliśmy 400 tysięcy ton buraków cukrowych. Wyprodukowaliśmy ponad 60 tys. ton cukru. Dzienny przerób surowca wyniósł 7 tys. ton. To satysfakcjonujące wyniki - wylicza Barbara Łapińska, rzecznik Cukrowni Łapy - Likwidacja cukrowni nie znajduje uzasadnienia ekonomicznego. Nie jest spójna ze strategią rozwoju województwa podlaskiego.
Tragedia dla miasta
Na wieść o groźbie likwidacji w Łapach zawrzało. Pracownicy, ich rodziny oraz inni mieszkańcy są zaniepokojeni tą wieścią. Wszyscy solidaryzują się w tych niełatwych dla zakładu chwilach.
Danuta Brzuszewska jest pakowaczem. W cukrowni pracuje od 24 lata. Dlatego bez wahania dołączyła się do protestu.
- Udział w manifestacji to nasz obowiązek. Bardzo przeżywam to, że cukrownia może być zamknięta. Gdzie ja znajdę pracę? W Łapach, przecież nowych miejsc pracy nie przybywa - martwi się pani Danuta.
Cukrownia zatrudnia 267 pracowników. Większość załogi to ludzie w wieku przedemerytalnym. Stąd i obawy większe. Wszyscy zdają sobie sprawę, że w tym wieku o zatrudnienie trudno.
Całe życie przy cukrze
A w firmie spędzili prawie całe swoje życie. Dla niektórych praca tutaj jest jedyną. Są z tym miejscem bardzo związani. Z planami KSC nie zgadza się Czesław Choiński.
- W cukrowni pracuję od 26 lat. To moja pierwsza praca. Żal mi wszystkiego, sprzętu, ludzi... Trzeba ratować cukrownię - mówi.
Wszyscy cukrownicy bardzo dobrze się znają. Są ze sobą zżyci. Nie wyobrażają sobie jakby to było gdyby nagle ją zamknięto.
- Całe życie przepracowałem w cukrowni. To już 33 lata. Doskonale pamiętam jak ją budowano. Rozwijała się wraz ze mną - mówi Jan Kalinowski.
Tadeusz Łapiński kolejny pracownik bardzo chciałby, by cukrownia nadal pracowała. .
Tadeusz Gołębiewski, ślusarz dojeżdża do pracy aż z Białegostoku 27 lat. Lubi swoją pracę. Przyzwyczaił się do niej.
- Nie zgadzam się z zamknięciem firmy. Dlaczego? My chcemy chleba. Chcemy pracować. Za co ja utrzymam rodzinę? Ciężko będzie też znaleźć pracę - martwi się jak większość jego współpracowników. W poniedziałek protestowali też ich koledzy Eugeniusz Tokarzewski i Waldemar Kuryś: - Jak zamkną cukrownię, bez pracy i pieniędzy na życie zostaną całe Łapy - mówią.
Nie zgadzamy się
Buntują się też plantatorzy, którzy od lat współpracują z cukrownią. Oni też stracą. Likwidacja przedsiębiorstwa oznacza dla nich tylko jedno, wyłączenia z produkcji buraków cukrowych. Najbliższa cukrownia w Krasnymstawie jest oddalona od Łap o 250 kilometrów. Taka odległość uniemożliwi rolnikom dostarczenia i uprawę korzeni.
- To dla nas ogromy cios. Nie będziemy mieli pracy i pieniędzy - mówią. Tym bardziej, że wielu skupiło się tylko na sadzeniu buraków. Znaczna grupa chce protestować w Toruniu, przed siedzibą KSC - oznajmia Karol Tylenda prezes Związku Plantatorów Buraka Cukrowego przy Cukrowni Łapy.
Politycy i samorząd bronią
Wszystkich w obronę bierze również burmistrz Roman Czepe.
- Pojechaliśmy wraz z pięcioma starostami, przedstawicielami związków plantatorów i pracowników. Minister poświęcił nam godzinę. Wysłuchał naszych racji. Zadeklarował pomoc - przekonuje Czepe. - Mam wiele spotkań, angażuję wielu polityków. Przekonuję ich do wspólnych działań, ponad podziałami politycznymi. Rozsyłam materiały, które mogą być pomocne w ich działaniach.
W piątek burmistrz zorganizowałem drugi już wyjazd do ministerstwa. Tym razem na spotkanie z Zarządem Krajowej Spółki Cukrowej. W składzie delegacji byli podlascy parlamentarzyści, wojewoda, marszałek. Niestety, wizyta niewiele dała. Dowiedzieli sie jedynie, że KSC juz przygotowała plan likwidacji Cuklrowni Łapy.
- Chcieli ja zamknąć, rozebrać i zaorać - oznajmia burmistrz Czepe.
Rozmowy nic nie dały. Szefowie spółki cukrowej uważają bowiem, że cukier z Łap jest za drogi.
- Teraz przygotowaliśmy wiec. Stale informuję media o sytuacji - dodaje burmistrz Łap. - Na przykład telefonowało Polskie Radio w Nowym Jorku, bo tamtejsi Polacy byli poruszeni informacją o likwidacji cukrowni.
Za cukrownią murem stoją podlascy parlamentarzyści. Krzysztof Jurgiel poseł PiS złożył w tej sprawie interpelację: - Kondycja cukrowni jest bardzo dobra. Nie ma więc podstaw, by ją zamykać - uważa.
Józef Klim poseł PO też interweniował. Pod koniec listopada napisał do Aleksandra Grada - ministra Skarbu Państwa (właściciel 80 proc. KSC). Wskazał dlaczego łapskiej cukrowni nie można zamykać.
Protestują też lokalni samorządowcy i radni.
- Robert Tyszkiewicz, szef PO na Podlasiu obiecał nam interwencję u premiera Tuska - zapewnia Zdzisław Jabłoński, radny sejmiku wojewódzkiego z PO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?