Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bernard Maseli on the Road - Fama (zdjęcia)

(dor)
katuje kata
katuje kata Jerzy Doroszkiewicz
Bernard Maseli to człowiek-instytucja. Jeden z najbardziej znanych polskich wibrafonistów ruszył w trasę, bo gra już ćwierć wieku.

[galeria_glowna]
I od ćwierć wieku robi niemal to samo. Bo jak ktoś dobry był za młodu i na siebie uważa, może być tylko lepszy. Banalne? Ale prawdziwe. Maseli z nieprawdopodobną wirtuozerią gra na tzw. kacie czyli elektronicznym wibrafonie, który sprzężony z modułami brzmieniowymi i przetwornikami dźwięku pozwala kształtować go w niemal nieograniczony sposób. Co ma swoje dobre i złe strony.

Dobre, bo jak twierdzi wielu, można grać pod publiczkę, a sam koncert nie będzie nudny. Maseli znakomicie opanował sterowanie pedałami swojej aparatury, jednocześnie zachowując pełną kontrole nad pałeczkami. Wszak to instrument perkusyjny. Złe - bo brzmienia syntetyczne są po prostu nieświeże. To co intrygowało 25 lat temu, dziś jest już tylko technologiczną, aczkolwiek sprawnie wykorzystywaną, ramotą. Kiedy Maseli używa wręcz bazowego brzmienia wibrafonu, bardziej mu wierzę. Ma tak nieograniczoną wyobraźnię, ze niepotrzebnie staje się niewolnikiem technologii.

Na szczęście nie brak mu poczucia humoru. Na kalimbie potrafi zagrać "Imagine" Lennona i też zaczarować publiczność. Do współpracy na trasę zaprosił młodziutkiego skrzypka, który z pewnością lepiej zagrałby partie aranżowane niż bluesową solówkę w szalonej wersji "Sunshine of Your Love". z pewnością elementem łagodzącym obyczaje jest obecność Manou N'Guessan Gallo z Ghany. Urocza dama grała na basie jak tysiące młodych basistów wychowanych na grze Richarda Bony i Lesa Claypoola. A już granie solówki na sfuzowanym basie brzmiało jak na debiutanckim krążku SBB, tyle że Skrzek miał w sobie więcej ognia.

Nieco schowany był też czarnoskóry perkusjonalista - Gordon Odamatey. Bawił się swoimi bębenkami, ale prawdziwy popis wrażliwości, poczucia rytmu i nadzwyczajnej muzykalności dał urodzony w Koszycach Daniel Dano Soltis. Momentami wydawało się, że Maseli mógł z nim grać wyłącznie w duecie bez szkody dla jakości koncertu.

Sam lider cieszył się z dobrego nagłośnienia i oświetlenia w Famie. I miał rację. Ale gdyby muzycy nie byli takimi fachowcami - na nic zdałyby się wysiłki akustyków i oświetleniowca. A tak, kto 10 kwietnia odwiedził kawiarnię fama, na pewno przyjdzie na następny koncert jazzowy, bo już wie że to życzliwe miejsce dla jazzu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny