Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Lechowski: Jestem z Białegostoku

Marta Kowalczuk
Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego
Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego Fot. Anatol Chomicz
Sam czasem żartuję, że w Białymstoku można zrobić karierę na dwa sposoby. Po pierwsze, wyjechać, zrobić byle co gdziekolwiek i przyjechać, powiedzieć o tym w Białymstoku. Wtedy wszyscy wiedzą, że ktoś zrobił karierę. A drugi sposób to głośno umrzeć.

Kurier Poranny: Poznał Pan niemal wszystkie tajemnice Białegostoku. Wiele osób uważa, że jest dużo ciekawszych miast, o bogatszej historii, jak Kraków, Gdańsk czy Warszawa. Dlaczego wybrał Pan Białystok?

Andrzej Lechowski:Chyba nie ja wybrałem, tylko moi dziadkowie.To oni tu przyjechali. Mieli dylemat, co ze sobą zrobić. Dziadek był z Wilna, babcia z Warszawy. Postanowili się spotkać w połowie drogi. Padło na Białystok. Tutaj były dobre warunki. Tworzyło się województwo, powstawały instytucje. Młodzi ludzie, paradoksalnie, mieli więc tu wtedy świetne perspektywy. Wszystko dostawali.

Myślę, że człowiek powinien być tam, gdzie są groby jego przodków. Wiem, że Amerykanie mówią co innego. Że człowiek powinien się czternaście razy w życiu przeprowadzić, piętnaście razy zmienić pracę. Ale co mnie to obchodzi. Uważam, że powinniśmy być w tym samym miejscu od pokoleń. Bardzo żałuję, że w Białymstoku nie mamy firmy, która istniałaby od tysiąc osiemset któregoś roku. Ale cieszę się, że są takie, które działają już pół wieku. Powiem jeszcze raz, właściwie to nie ja wybrałem Białystok. To wybrali moi dziadkowie, a ja tu muszę być.

Muszę? Nie kusi Pana czasem, żeby stąd wyjechać?

- Nie, nie, zdecydowanie nie. Wyjechać to żaden problem. Wsiadasz w samolot i jesteś gdzie indziej. Ale co ja bym tam robił? Mam się nauczyć historii Torunia? Udawać, że mnie interesują gdańszczanie? Nie, nie kusi mnie to. Oczywiście, bardzo lubię oglądać inne miasta. Ale moje miasto to Białystok. Tak jak ktoś mówi: "Jestem z Nowego Jorku", ja mówię: "Jestem z Białegostoku".

Ale przecież tyle osób wyjeżdża z Białegostoku.

- Myślę, że to jest taki pęd do pseudonowoczesności, że trzeba wyjechać, że tylko gdzieś tam można zrobić karierę. Ja sam czasem żartuję, że w Białymstoku można zrobić karierę na dwa sposoby. Po pierwsze, wyjechać, zrobić byle co gdziekolwiek i przyjechać, powiedzieć o tym w Białymstoku. Wtedy wszyscy wiedzą, że ktoś zrobił karierę. A drugi sposób to głośno umrzeć. Wtedy po śmierci wszyscy mówią, że robił karierę, ale wziął i umarł. Ale tak jest wszędzie. Tak się tylko wydaje, że jedynie w Białymstoku nie można się przebić. Jest może mniej możliwości. Ale z drugiej strony, co to za kariera na budowie w Warszawie.

A co się Panu najbardziej podoba w Białymstoku?

- Podoba mi się centrum. Mimo że widzę rozmaite jego niedostatki. Ale przymykam na nie oczy, jak widzę te najpiękniejsze miejsca centrum. I przypominam sobie ze starych zdjęć i opisów, jak Białystok był młodą, zalotną panną. Wtedy był cały piękny.

Uwielbiam iść z synem rano po Plantach. O tej porze roku, w maju, Planty są obłędne. To jest jeden z najpiękniejszych dwudziestowiecznych parków w Polsce. Rzadko kiedy to sobie mówimy.

Podoba mi się w Białymstoku jeszcze to, że tu jest bezpiecznie i wszędzie blisko. Uwielbiam spotykanie znajomych na ulicy. W dużym mieście człowiek jest anonimowy, nie zna żywego ducha. A tutaj co raz jakiś duch idzie i mówi "dzień dobry". Podoba mi się to, że ma się własną panią w kiosku. I to jest właśnie takie przyjemne do życia. Tutaj po prostu się przyjemnie żyje.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny