Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ambulatorium bez lekarza. Pacjenci musieli czekać.

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 74 8 96 63
Na dyżur nie dotarła wyznaczona na ten dzień pani doktor
Na dyżur nie dotarła wyznaczona na ten dzień pani doktor sxc.hu
Łapskie pogotowie do chorych, którzy czekali w ambulatorium, musiało ściągnąć lekarza z Białegostoku. Bo na dyżur nie dotarła wyznaczona na ten dzień pani doktor.

To była katastrofa - uważa Marcin Sienkiewicz, który przyszedł na pogotowie z dzieckiem. - Dobrze, że akurat nie było przypadku zagrożenia życia, bo wtedy mogłoby się to źle skończyć.

Chodzi o sytuację, która zdarzyła się we wtorek wieczorem w ambulatorium. Teoretycznie powinno ono przyjmować pacjentów po godzinie 18, kiedy pracę zakończą już lekarze rodzinni.

Tego dnia jednak specjalista nie pojawił się o czasie.

- Poczekalnia była pełna ludzi, a lekarza ani śladu - opisuje Marcin Sienkiewicz.

Nasz Czytelnik ze swoim sześcioletnim dzieckiem przyszedł w pogotowiu szukać pomocy. Zamiast niej na miejscu zastał zamieszanie. - Pielęgniarki informowały tylko, że nie dotarła pani doktor, która tego dnia miała wyznaczony dyżur. Próbowały się do niej dodzwonić i dowiedzieć się co się stało, ale im się nie udało - opowiada pan Marcin.

Łapskie pogotowie podlega pod wojewódzką stację w Białymstoku. To właśnie z niej wysłany został kolejny lekarz, który zajął się pacjentami.

- Faktycznie, taka sytuacja miała miejsce - potwierdza Bogdan Kalicki, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku. - Pani doktor, która tego dnia miała pracować w ambulatorium, tuż przed godziną 18, czyli rozpoczęciem dyżuru w Łapach, poinformowała, że nie może tam pojechać.

A ponieważ zespół wyjazdowy łapskiego pogotowia akurat był zajęty w terenie, trzeba było ściągnąć lekarza z Białegostoku. Tak szybko, jak się dało, załatwiły to łapskie dyspozytorki. Lekarz dotarł do miasteczka około godz. 20 i zaczął przyjmować czekających na pomoc ludzi.

- Żadnego zagrożenia dla pacjentów nie było. Ambulatorium to przedłużenie lekarza rodzinnego, u którego też zdarza się kilka godzin poczekać, gdy jest na wizytach domowych - zapewnia dyrektor Kalicki. - Na miejscu był też lekarz medycyny ratunkowej.
Takie tłumaczenie nie zadowala pacjentów.

- Skontaktowałem się w tej sprawie z Narodowym Funduszem Zdrowia - mówi Marcin Sienkiewicz.

Nasz Czytelnik zapewnia też, że tej sprawy tak nie zostawi. Zamierza bowiem złożyć pisemną skargę do NFZ.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny