Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alkohol, taksówka, policja i uszkodzony radiowóz. W rolach głównych: dwaj bracia.

(mw)
Andrzej K. stanął dziś przed sądem. Grożą trzy lata więzienia. Twierdzi, że to policja była agresywna. Że mundurowi ubliżali mu, a potem potraktowali go gazem.
Andrzej K. stanął dziś przed sądem. Grożą trzy lata więzienia. Twierdzi, że to policja była agresywna. Że mundurowi ubliżali mu, a potem potraktowali go gazem. Fot. Magda Wasiluk
Policjanci chcieli wylegitymować pijanego Marka K., bo nie zapłacił za kurs taksówkarzowi. Kiedy podjechali pod dom na ratunek wyruszył jego brat, Andrzej. Szarpał się z policjantami i uszkodził radiowóz.

W czwartek przed sądem rejonowym rozpoczął się proces 38-letniego Andrzeja K. Białostoczanin odpowiada za znieważenie policjantów i próbę zmuszenia ich do zaniechania interwencji.

Historia, która wydarzyła się w nocy 15 marca ubiegłego roku, zaczęła się od telefonu jednego z taksówkarzy. Wiózł on Marka K. - rodzonego brata oskarżonego. Pijany mężczyzna ani myślał o płaceniu za kurs. Taksówkarz zawiózł więc klienta do komisariatu. A potem policjanci pojechali z Markiem K. do jego domu, by go wylegitymować.

W momencie, gdy funkcjonariusze spisywali Marka, do radiowozu podszedł jego brat - Andrzej K..

- Zostawcie go w spokoju! - krzyczał.

Według prokuratury, mężczyzna zaczął wulgarnie wyzwać stróżów prawa. Całą sytuację wykorzystał Marek K. Wyskoczył z radiowozu, uderzył pięścią w lusterko i rzucił się do ucieczki. Za nim pobiegli policjanci. Użyli gazu i obezwładnili awanturnika.

Wtedy ruszył Andrzej. Śledczy ustalili, że wyzywał policjantów. Gdy mundurowi chcieli go skuć, zaczął ich szarpać. Na nic zdały się próby uspokojenia go, dlatego mundurowi znów byli zmuszeni użyć gazu.

Dziś oskarżony nie przyznał się do winy. Twierdzi, że nawet nie zbliżył się do mundurowych. - Stałem 10 metrów dalej. Byłem tam i patrzyłem, żeby bratu nie stała się jakaś krzywda. Wiadomo jaka jest policja - tłumaczył.

W winę Andrzeja K. nie wierzą też jego najbliżsi, którzy dziś też zeznawali przed sądem. - Policja wtargnęła do naszego domu w środku nocy. Marek był pijany, ale grzeczny i spokojny. Policja powinna go zostawić w domu, a nie szarpać się z nim - zeznała siostra oskarżonego.

Co innego przed sądem mówiła policjantka, która feralnej nocy przeprowadzała interwencję. - Brat oskarżonego uderzył pięścią w lusterko i zaczął uciekać. Za nim pobiegł też oskarżony. Na Berlinga udało nam się zatrzymać Marka K. W tym czasie Andrzej K. krzyczał, szarpał mojego partnera - mówiła policjantka.

Kolejna rozprawa za miesiąc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny