Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

11.09.01, World Trade Center. Zamach terrorystyczny przyniósł śmierć trzech osób z regionu

Agata Masalska [email protected]
Symboliczny grób Łukasza Milewskiego na cmentarzu w Suwałkach.  – Nie znałam tego chłopaka, ale ilekroć jestem na cmentarzu zatrzymuję się i modlę w intencji ofiar tego strasznego zamachu – mówi Zofia Babkowska.
Symboliczny grób Łukasza Milewskiego na cmentarzu w Suwałkach. – Nie znałam tego chłopaka, ale ilekroć jestem na cmentarzu zatrzymuję się i modlę w intencji ofiar tego strasznego zamachu – mówi Zofia Babkowska. Helena Wysocka
W zamachu terrorystycznym w Nowym Jorku 11 września 2001 roku zginęło blisko 3 tys. osób. Wśród ofiar było sześciu Polaków, z tego trzech z naszego regionu: Łukasz Milewski z Suwałk, Dorota Kopiczko z Augustowa i Anna Pietkiewicz-De Bin z Ełku.

Milewscy pochodzą z Suwałk. Rok przed tragedią dostali tzw. zieloną kartę i wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Dzieci pozostały w kraju. Chciały dokończyć prywatne studia. 21-letni Łukasz miał przed sobą jeszcze dwa lata zarządzania na białostockiej uczelni.

- Dobrze się uczył - wspomina pani Anna. Kobieta mieszka w podsuwalskiej wsi. Mówi, że nie chce być dręczona przez dziennikarzy. Dlatego nie zgadza się na podanie nazwiska.

- Poukładany był i grzeczny - dodaje. - Jednym słowem, chłopak na sto dwa. Miał swoje marzenia i plany.

W wakacje 2001 roku pojechał w odwiedziny do rodziców. Podjął pracę, bo chciał zarobić trochę pieniędzy. Na studia i własne potrzeby.

- Nie musiał pracować, ale chciał - podkreślają krewni chłopaka. - Taki już był.

Przez dwa miesiące był asystentem managera w Forte Food Serwis, która prowadziła bufety dla wielkich korporacji. Pracował na 101 piętrze pierwszej wieży. Wstawał o szóstej rano, pędził do metra. Zawsze chciał być pierwszy. Rodzina śmiała się, że chyba otwierał te wieże.

Znajomi Łukasza mówią, że kochał Amerykę. Odpowiadało mu zawrotne tempo. Sam też żył w biegu. Jakby bał się, że nie zdąży wszystkiego zobaczyć. Pasjonował się historią Nowego Jorku i wieżami. Są one na ostatniej pocztówce, którą przesłał babci. Kolorowym mazakiem zaznaczył piętro, na którym znajduje się bar.

Dostali prochy spod wieżowca

Planował, że wróci do kraju 26 września. Piętnaście dni wcześniej zginął. Boeingi zniszczyły wieże WTC. Gdy konstrukcja zaczęła się palić, Łukasz Milewski był gdzieś pomiędzy 101, a 105 piętrem.

Choć nikt z obecnych w wieżach nie przeżył, Milewscy mieli nadzieję, że stał się cud. Siostra chłopaka sprawdziła wszystkie okoliczne szpitale. Kilka tygodni później poddała się.

W ostatnią niedzielę października, na ruinach WTC zorganizowano ekumeniczną uroczystość dla rodzin poległych. Przybici bólem krewni otrzymali urny z prochem spod wieżowca. Milewscy też dostali urnę, którą owinęli polsko-amerykańską flagą i przetransportowali do kraju.

Pogrzeb Łukasza odbył się na suwalskim cmentarzu w połowie listopada. Milewscy wynajęli firmę ochroniarską, która m.in. czuwała nad tym, by dziennikarze nie robili zdjęć. Rodzice tragicznie zmarłego chłopaka nie odpowiadali na żadne pytania.

- Ja też mam zakaz udzielania jakichkolwiek informacji - twierdzi pani Anna.

Na suwalskim cmentarzu Milewscy postawili symboliczny pomnik. Dwie wieże połączone krzyżem. Na płycie grobowce położyli kamienną księgę, w której napisali: "Zginął tragicznie w obronie wolności i wiary".

Miała wolny dzień

W terrorystycznym zamachu na WTC zginęło sześciu Polaków. Poza Łukaszem Milewskim, z naszego regionu także Dorota Kopiczko z Augustowa oraz Anna Pietkiewicz De-Bin z Ełku.

Dorota Kopiczko miała 26 lat. Do Ameryki wyjechała zaraz po skończeniu szkoły podstawowej. Razem z rodzicami. Tam kontynuowała naukę. A później podjęła pracę w firmie ubezpieczeniowej. Ta mieściła się także w wieżowcu WTC. 11 września Dorota Kopiczko miała mieć wolny dzień. Koleżanka z pracy poprosiła ją o zastępstwo. Nie potrafiła odmówić.

Anna Pietkiewicz-De Bin z kolei w Nowym Jorku mieszkała od czternastu lat. Pracowała w dziale prawnym firmy maklerskiej. W czasie ataku była na 104 piętrze wieży.

Pamięć powoli zanika

Łukasz był absolwentem Szkole Podstawowej nr 5 w Suwałkach. Kilka miesięcy po tragedii Milewscy ufundowali kilkorgu najbiedniejszym uczniom tej placówki obiady. Miała powstać fundacja, która wspierałaby biedne, ale uzdolnione dzieci. Z planów nic nie wyszło.

W rocznice zamachu w szkole odbywały się apele. Na symbolicznym grobie uczniowie zapalali znicze.

- W tym roku też pójdziemy - zapowiada Grzegorz Ulko, dyrektor placówki.

I dodaje, że pamięć powoli zanika. W szkole pozostało niewielu nauczycieli, którzy pamiętają Łukasza. - Niewykluczone, że ta rocznica będzie ostatnią - mówi Ulko.

O rocznicy nie zapomną krewni Łukasza.

- Przyjedzie jego babcia z Bań Mazurskich, przyjadą koledzy - opowiada pani Anna - Pójdziemy na cmentarz i do kościoła.
Nabożeństwo odbędzie się w kościele pw. Chrystusa Króla w Suwałkach. W tej parafii Milewscy mieszkali przez wiele lat. Po tragedii ufundowali jeden z trzech dzwonów, a także przekazali pieniądze na urządzenie kaplicy. Nosi ona imię św. Łukasza.

11 września Milewscy do Suwałk nie przyjadą. Jak mówi pani Anna, wezmą udział w uroczystościach, które będą zorganizowane w Nowym Jorku. Do tej pory wyglądało to tak: najpierw biły dzwony, później zebrani śpiewali hymn Stanów Zjednoczonych i minutą ciszy czcili pamięć zmarłych. Na koniec odczytywane były nazwiska ofiar.

- Jak będzie w tym roku, nie wiem - dodaje kobieta. - Ale na pewno nikt o tym ataku nie zapomni.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny