Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgrabnie skrojona Ferdydurke

Anna Kopeć
Podróż do dworu Hurleckich to jedna z ciekawszych scen tego spektaklu. Niewidzialny samochód skręca gwałtownie, podskakuje na wybojach miotając pasażerami w różne strony. Wszystko zagrane jedynie formą rozśmiesza publiczność do łez.
Podróż do dworu Hurleckich to jedna z ciekawszych scen tego spektaklu. Niewidzialny samochód skręca gwałtownie, podskakuje na wybojach miotając pasażerami w różne strony. Wszystko zagrane jedynie formą rozśmiesza publiczność do łez. Wojciech Oksztol
Oszczędna, ale widowiskowa wersja szkolnej lektury. Szybka akcja, błyskawicznie zmieniające się wyraziste postaci, minimalistyczna, a zarazem wielofunkcyjna scenografia i dwie bardzo dobre sceny. "Ferdydurke" w adaptacji Jacka Milczanowskiego to dobrze przygotowany spektakl formy w wykonaniu szóstki białostockich aktorów. Może zaskoczyć nie tylko licealistów.

Specyficzny, jeden z najbardziej rewolucyjnych tekstów międzywojnia Witolda Gombrowicza to materiał chętnie wystawiany na teatralnych deskach. W białostockiej wersji "Ferdydurke" próżno doszukiwać się rewolucji. Jest za to błyskotliwa półtoragodzinna zabawa z formą.

Przygody 30-letniego pisarza Józia, który nagle zostaje przeniesiony do czasów szkolnych, w Teatrze Dramatycznym zostały przedstawione w nieco okrojonej wersji. Reżyser wybrał najważniejsze i najciekawsze wątki, a ten zabieg okazał się dobrym rozwiązaniem dla tego dość wymagającego i mimo upływu lat wciąż aktualnego tekstu. Nie brakuje tu sceny przyprawiania gombrowiczowskiej gęby, wywodu o geniuszu Słowackiego, bratania się z parobkiem, czy porwania Zosi. Znakomicie została wymyślona słynna scena pojedynku min. Genialne grymasy idealnie uzupełniają wyborne komentarze.

Autor adaptacji powieści - Jacek Milczanowski - wykazał się dużą wyobraźnią nie tylko w reżyserowaniu. Popisał się nią także jako twórca czarno-białej scenografii, na którą składa się zaledwie kilka krzeseł, dwa stoły i duży ekran. I właśnie ten ostatni element może zaskoczyć niejednego widza. Służy jako parawan, zza którego wyskakują wciąż nowe postaci, ekran do wyświetlania projekcji multimedialnych, a także miejsce, gdzie rozgrywa się kilka scen teatru cieni. To wszystko sprytnie podkreśla znakomite dialogi.

Brawa należą się aktorom, którzy w błyskawicznym tempie zmieniają swoje wcielenia. Mistrzynią kreatywności jest tu Katarzyna Mikiewicz - każdy z jej bohaterów jest wyrazisty i wiarygodny. Nie ustępuje jej bardzo elastyczny i plastyczny Maciej Radziwanowski. Sławomir Popławski rozśmiesza swoją bezbłędną mimiką i ruchami. Tadeusz Sokołowski po raz kolejny dobrze wykorzystuje swój osobliwy sposób mówienia, a Monika Zaborska-Wróblewska zaskakuje dynamiką scenicznych przeobrażeń. Doskonale został obsadzony Piotr Półtorak - jego aparycja i specyficzny tembr głosu doskonale charakteryzują nieco zagubionego w dziwacznej rzeczywistości głównego bohatera.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny