Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakład na złom

(ab)
Kilku zdenerwowanych pracowników poszło do siedziby zarządu, prosząc aby ktoś z byłych szefów wyszedł porozmawiać z załogą. Jacek Wolański, jedyny obecny wtedy członek zarządu, nie chciał tego zrobić, więc ludzie przyszli do niego. – Chcemy kasę, panie prezesie – oświadczyli.
Kilku zdenerwowanych pracowników poszło do siedziby zarządu, prosząc aby ktoś z byłych szefów wyszedł porozmawiać z załogą. Jacek Wolański, jedyny obecny wtedy członek zarządu, nie chciał tego zrobić, więc ludzie przyszli do niego. – Chcemy kasę, panie prezesie – oświadczyli. Bogusław F. Skok
270 pracowników MG Stalton, dawniej KZKS, pójdzie na bruk. - Niech każdy szuka pracy gdzie może - powiedział im wczoraj syndyk. - Co z naszymi pieniędzmi? Kiedy dostaniemy wypłaty? - denerwowali się ludzie. Firma od 9 czerwca jest w upadłości.

- Już nic nie mamy. Mieliśmy udziały w firmie - przepadły. Fundusz socjalny - po 5 tys. zł na osobę - tak samo. Wypłat nie mamy od kwietnia. Cała załoga pracowała na system ISO, który wdrożono w zakładzie i co z tego mamy? Wszystko przepadło - mówili wczoraj pracownicy na spotkaniu z syndykiem.
Syndyk Sławomir Łuka uspokajał, że ma pieniądze na wypłaty. - W ostatnich dniach poszła już jedna wypłata dla pracowników. Na czerwiec też będę miał pieniądze. Jeśli zabraknie środków na później - będę musiał zaciągnąć pożyczkę w Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych - mówił.

Czarna perspektywa

Zapewniał, że będzie starał się sprzedać zakład w całości, czyli znaleźć nabywcę, który przejmie także załogę. Nie ukrywał jednak, że czarno widzi szanse na powodzenie. - Jeżeli zakład jest w ruchu to ma jakąś wartość. Ale jeśli firma stoi - przedstawia wartość złomu.
- Przyszedłem tu po to, aby posprzątać - rozkładał ręce. - Przykro mi to mówić, ale od tej chwili musicie liczyć tylko na siebie.
Ludzie są rozgoryczeni. - Jeszcze rok temu pracowaliśmy na trzy zmiany, nie nadążaliśmy z produkcją. I co? Na koniec roku dowiedzieliśmy się, że firma nie wypracowała żadnych zysków. A od kierowników projektów słyszeliśmy, że zyski sięgają 160 proc. Co się stało z tymi pieniędzmi? Kto i gdzie je wyprowadził z zakładu?

Odmawiali kontrahentom

Pojawiały się też konkretne zarzuty pod adresem zarządu firmy. - Wiemy, że przyjeżdżali kontrahenci i chcieli, abyśmy realizowali produkcję, a nasi prezesi odmawiali - mówili prosząc o anonimowość, bo boją się, że zostaną zwolnieni dyscyplinarnie. - Cały czas prezesi mówili, że nie mamy gwarancji bankowych ani pieniędzy na materiały.
- Żeby realizować produkcję trzeba ją sfinansować - tłumaczył Jacek Wolański, członek zarządu. - Zakup materiału to kilkaset tysięcy złotych. Cykl produkcyjny trwa 2-4 miesiące, kontrahent płaci przeważnie po 60 dniach. Przez te pół roku trzeba płacić pracownikom. Utrzymanie tej firmy kosztowało około 900 tys. zł miesięcznie. A takich pieniędzy po prostu nie było.
Załoga dziwi się, że prowadzone od kwietnia postępowanie układowe z wierzycielami nie przyniosło efektów. A dawało firmie szansę na redukcję 60 proc. zadłużenia. Na to pytanie nikt nie umiał odpowiedzieć.
Po południu do zakładu przyjechał Wojciech Żur, były wiceprezes i rozmawiał z załogą. Dziś związki zawodowe spotykają się z syndykiem, aby omówić sprawę zwolnień. Na poranne zebranie została wezwana cała załoga, która jest na tzw. przestojowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny