Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadźgał przyjaciela, bo był zazdrosny o żonę

(ika)
Dariuszowi Ś. grozi dożywocie.
Dariuszowi Ś. grozi dożywocie.
Chciałbym cofnąć czas. Zmarnowałem życie sobie i wszystkim - mówił skruszony Dariusz Ś. przed białostockim Sądem Okręgowym. Zdaniem śledczych 41-latek ugodził nożem kuchennym w klatkę piersiową przyjaciela żony. Mężczyzna zmarł.

Nie chciałem nikogo zabić - wyjaśniał wczoraj oskarżony.

Mężczyzna od kilku miesięcy nie mieszkał z rodziną. Jego małżeństwo rozpadło się. Powodem miały być ciągłe awantury, które Dariusz Ś. wszczynał w domu, gdy był pijany. A to zdarzało mu się praktycznie codziennie.

Pod koniec grudnia zeszłego roku oskarżony przyszedł do domu, na osiedle Jaroszówka, by - jak wczoraj tłumaczył - porozmawiać z żoną i dziećmi.

- Nie wiedziałem, że będzie tam ten facet. Żona i Sylwester byli w pokoju. On siedział w fotelu z wyciągniętymi nogami. Kazali mi się wynosić i zaczęli wyzywać. Poszedłem do kuchni - wyjaśniał oskarżony. - Później pamiętam tylko, jak stałem przed Sylwestrem i jego słowa, żeby dzwonić po pogotowie. Przyznaje się do winy, ale celowałem w brzuch.

W trakcie śledztwa Dariusz Ś mówił co innego. Podczas wizji lokalnej oskarżony twierdził bowiem, że był to wypadek.

- Chciałem pomachać przed tym facetem nożem, postraszyć. Ale zaczepiłem się o dywan. Straciłem równowagę i przypadkowo pchnąłem go nożem - opowiadał.

Ofiarę Dariusz Ś. widział raz, przed Bożym Narodzeniem. Zauważył żonę na ulicy w towarzystwie Sylwestra S. Według prokuratury oskarżony odgrażał się wówczas, że zabije mężczyznę. Próbował uderzyć go butelką.

- Syn kochał żonę. Myślałam, że się pogodzą - zeznawała wczoraj matka oskarżonego. - Syn to dobry człowiek. Musiał zostać doprowadzony do ostateczności. Wyprowadził się z domu, ale nie byli z żoną po rozwodzie. I tu nagle widzi ją, jak idzie pod rączkę z innym facetem.
Oprócz 69-latki, sąd chciał przesłuchać wczoraj również żonę i najstarszych synów oskarżonego. Ci skorzystali jednak z przysługującego im prawa i odmówili zeznań.

Z ich wcześniejszych relacji wynikało, że w dniu tragedii pijany Ś. dobijał się do drzwi. Żona nie chciała kolejnej awantury. Bała się, że agresywny mąż wybije szyby w oknach. Dlatego wpuściła go do środka. Dariusz Ś. dziwnie się jednak zachowywał. Siedział skulony przy drzwiach wejściowych. Nagle wstał, wziął nóż i zadał Sylwestrowi S. śmiertelny cios. Nie wiadomo co, by się stało, gdyby nie dwaj synowie oskarżonego, którzy wyrwali Dariuszowi Ś. nóż i wezwali policję.

W toku śledztwa okazało się, że Dariusz Ś. znęcał się fizycznie i psychicznie nad najbliższymi. Ten wątek sąd wyłączył jednak do odrębnego postępowania.

- Podjąłem leczenie - zarzekał się 41-latek. - Próbowałem nie pić. Mimo separacji, cały czas liczyłem, że będziemy z żoną żyć wspólnie. Wigilię mieliśmy spędzić razem.

Ale dawne urazy odżyły i żona wygoniła go z domu. W święta Dariusz Ś. próbował się powiesić. To nie było zresztą pierwsze targnięcie się na życie. 41-latek leczy się na depresję. Przyjmował leki i popijał je piwem.

Kolejna rozprawa 9 października.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny