Czy Zuzia pochwaliła się, że dostała klapsa ode mnie? Słucham? Czy pani uderzyła moje dziecko!? - Katarzyna Klimczuk drżącym głosem przytacza rozmowę telefoniczną z wychowawczynią jej siedmioletniej córki Zuzi.
Dalej kobieta miała usłyszeć: - Nie będę rozmawiać, bo usłyszy pani o dwa słowa za dużo. I wtedy nauczycielka rozłączyła się - relacjonuje pani Katarzyna.
Czytaj też: Nietypowa interwencja policji w Białymstoku. Sąsiedzi wezwali funkcjonariuszy do zgaszenia kolorowej lampki
Jest roztrzęsiona. Bo jej córka miała zostać uderzona przez wychowawczynię w pośladek i prawą nogę.
Chcieliśmy poznać relację nauczycielki. Pomimo naszych wielokrotnych prób, w piątek nie odbierała telefonu komórkowego. Wysłała nam jedynie oświadczenie. „ ....Na zakończenie pochyliłam się i w żartach dotknęłam ręką obu dziewczynek w okolicy uda i powiedziałam, że to zakończenie konfliktu. Żadna z dziewczynek nie odniosła najmniejszych obrażeń, bo to był tylko symboliczny „klaps”, a nie żadne uderzenie” - czytamy w oświadczeniu nauczycielki.
Tak miała wymierzyć karę Zuzi i jej koleżance po ich bójce. Do incydentu w Szkole Podstawowej nr 2 w Łapach doszło 15 lutego.
Teraz sprawę wyjaśnia policja. O zdarzeniu powiadomiła mundurowych pani Katarzyna.
- Doszło do nietykalności cielesnej - denerwuje się mieszkanka Łap.
Asp. Marcin Gawryluk z podlaskiej policji potwierdza, że było takie zgłoszenie. - Wszczęto dochodzenie w kierunku artykułu 217 kodeksu karnego. Zbieramy materiał dowodowy. Ustalamy szczegółowy przebieg zdarzenia oraz zakres odpowiedzialności pracownika szkolnego - tłumaczy asp. Marcin Gawryluk.
Artur Brzeziński, psychoterapeuta przypomina, że kary cielesne dla dzieci są niedozwolone. - Nie wolno! Uderzenie to wyrządzenie krzywdy, cierpienie. To zostawia ślad na psychice dziecka - tłumaczy Brzeziński.
Fragment oświadczenia nauczycielki ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Łapach:
" Jestem pedagogiem z wieloletnim stażem. Obecnie jestem wychowawczynią klasy pierwszej. Niedawno dowiedziałam się o konflikcie dwóch mam dzieci z mojej klasy, który miał finał w sądzie. Bardzo uważnie przyglądałam się relacjom dziewczynek. Nie zaobserwowałam sytuacji konfliktowych podczas zajęć ani na przerwach.
Tego dnia 15.02,2018 r. po zakończonych zajęciach dziewczynki pobiły się na korytarzu. W obecności mamy jednej z nich porozmawiałam z nimi i chciałam doprowadzić do tego, żeby się pogodziły. Na zakończenie pochyliłam się i w żartach dotknęłam ręką obu dziewczynek w okolicy uda i powiedziałam, że to na zakończenie konfliktu. Żadna z dziewczynek nie odniosła najmniejszych obrażeń, bo to był tylko lekki, symboliczny” klaps”, a nie żadne uderzenie.
Jeszcze raz podkreślam, że działo się to na korytarzu w obecności dzieci i rodzica. Jedna z dziewczynek poszła z mamą do domu, a druga bawiła się w świetlicy szkolnej i rozmawiała ze mną spokojnie. Gdy dziewczynka wróciła do domu i opowiedziała, co się stało Pani K. przyszła do szkoły i przez dwie godziny rozmawiała z dyrektorem. Zapowiedziała, że mi nie daruje tego, że działo się to przy Pani W., z którą jest skonfliktowana. Oświadczyła tez, że żąda, żebym została zwolniona z pracy.
Przepraszałam kilkakrotnie zarówno mamy, jak i dzieci. Nie miałam złych intencji, bo nigdy nie skrzywdziłam żadnego dziecka. Z raportu policyjnego dowiedziałam się, że moje przeprosiny były "gnębieniem" dziecka, gdy tymczasem dziewczynka sama przytuliła się do mnie w odpowiedzi na moje słowa."
Więcej przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu serwisu plus.poranny.pl lub gazecie papierowej Kuriera Porannego.
Białystok. Taksówkarz pobił pasażerkę. Mowy końcowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?