O tym, że Jagiellonia nie była słabsza od Lecha świadczy większość statystyk:
- strzały 26:6
- strzały celne 6:3
- posiadanie piłki 66:34 procent
- rzuty rożne 6:2
- dośrodkowania 24:6
- dośrodkowania celne 13:1
- podania 527:277
Niestety, najważniejsza statystyka - zdobytych bramek, była niekorzystna dla Żółto-Czerwonych. Przyznać jednak trzeba, że szczególnie w pierwszej połowie Lech był bardzo mądrze taktycznie ustawiony przez trenera Mariusza Rumaka na białostoczan - zagęścił środek pola, wykorzystywał błędy gospodarzy i strzelił dwa gole.
Druga odsłona to dominacja Żółto-Czerwonych, co też jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Niewiele drużyn w PKO Ekstraklasie potrafiłoby zmusić lubiąca atakować poznańską drużynę do tak głębokiej defensywy. Tyle, że oddając 26 strzałów, trzeba zdobyć więcej niż jedną bramkę. Skuteczność była dotąd mocną stroną Jagi, tym razem ją zawiodła.
Wnioski po meczu Jagiellonii. Jeden prokuruje rzuty karne, drugi ich nie broni
Ważnym momentem meczu była 30. minuta, kiedy w polu karnym nieodpowiedzialnie ręce rozłożył Jose Naranjo i po chwili Lech miał jedenastkę, z którego Filip Szymczak strzelił gola na 2:0 dla przyjezdnych. Hiszpan wyrasta w Jadze na specjalistę od... prokurowania rzutów karnych, bo to już trzeci taki przypadek w tym sezonie. Poprzednio Naranjo falował rywali w wyjazdowych starciach ze Śląskiem Wrocław i Puszczą Niepołomice.
W sumie przeciwko Jadze podyktowano w tym sezonie już osiem jedenastek i wszystkie zostały wykorzystane. Za każdym razem pokonany został Zlatan Alomerović, który nie był nawet blisko skutecznej interwencji. Oczywiście, bramkarz jest zawsze w gorszej pozycji od strzelca, ale Alomerović na wcześniejszych etapach swoje kariery potrafił zapobiegać utracie gola. Na pocieszenie pozostaje to, że Jagiellonia sześć razy strzelała z wapna i nigdy nie pomyliła się (po trzy gole Bartłomieja Wdowika i Afimico Pululu).
Wnioski po meczu Jagiellonii. Mocne wsparcie rezerwowych
Przed sezonem wiadomo było, że konkurencja o miejsce w składzie jest na niektórych pozycjach w Jagiellonii bardzo duża i starcie z Kolejorzem to potwierdziło. Rezerwowy Kristoffer Hansen strzelił gola, po dograniu innego piłkarza z ławki - Jarosława Kubickiego.
Z dobrej strony pokazał się też debiutujący przed białostocką publicznością napastnik Kaan Caliskaner, który był bardzo aktywny, a tuż przed końcem miał piłkę meczową, ale jego uderzenie fenomenalnie obronił Bartosz Mrozek.
-Przed sobą widziałem wiele nóg broniących zawodników, ale uderzyłem piłkę bardzo mocno i poczułem, że ten strzał przejdzie, a bramkarz nie zdąży zobaczyć piłki. Nie wiem jak on to obronił i myślę, że bramkarz Lecha też nie wie - opisuje w klubowych mediach Kaan Caliskaner.
Faktem jest, że pozyskanego z Eintrachtu Brunszwik rosłego zawodnika piłka szukała w polu karnym i może on być ciekawą alternatywą dla Pululu, czy Jesusa Imaza.
Dominik Marczuk: Postaramy się udowodnić, że to tylko wpadka
Szkoda, że Caliskner nie trafił, bo remis dałby Jagiellonii utrzymanie pięciopunktowej przewagi nad Lechem i samodzielne liderowanie w PKO Ekstraklasie. Porażka z Lechem komplikuje sprawy, ale nadal pozycja drużyny trenera Siemieńca jest bardzo dobra. Jeśli nie obniży poziomu gry, to nic dwa razy się nie zdarza i dobra postawa będzie się przekładać na kolejne zwycięstwa.
- Prawdziwą drużynę poznaje się po tym, jak reaguje na niepowodzenia. W sobotę kolejny mecz przed własną widownią i bardzo chcemy go wygrać. Postaramy się udowodnić, że spotkanie z Lechem było wpadką - zapowiada skrzydłowy Żółto-Czerwonych Dominik Marczuk. Oby jego słowa zostały przekute w czyny w potyczce z Ruchem Chorzów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?