Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiedziała, co zrobiła

(mk)
Fot. Bogusław F. Skok
Nie wiem co mam robić, czy skończyć z sobą, czy wezwać policję - pytała Mariola M. swoją siostrę na drugi dzień po zabójstwie 11-letniego Piotra P. z Czarnej Białostockiej. - Była świadoma tego co zrobiła. Zapytała nawet, czy teraz grozi jej kara śmierci - mówiła w sądzie Małgorzata L.-M. - Kazałam jej się zgłosić na policję. Potem pojechałam z funkcjonariuszami po nią do zakonu w Markach, gdzie Mariola już na nas czekała.

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Białymstoku odbyła się druga rozprawa przeciwko Marioli M., nauczycielce z Czarnej Białostockiej. Przypomnijmy, że jest ona oskarżona o wyjątkowo brutalne zamordowanie 25 kwietnia tego roku 11-letniego Piotra P. - syna mężczyzny, z którym przez cztery lata była związana. Sąd wysłuchał zeznań matki i sióstr zamordowanego chłopca (w tej części rozprawa była utajniona) i wyjaśnień najbliższej rodziny oskarżonej.
- Tego dnia nic nie zapowiadało tragedii - zeznała wczoraj w sądzie Halina M., matka oskarżonej. - Po ósmej rano, jak wróciłam z poczty, córka zapytała mnie, czy będę w domu, ponieważ ona na chwilę wychodzi i nie wie, czy ma brać ze sobą klucze. Już jednak nie wróciła.
O córce usłyszała trzy godziny później od policjantów, którzy jej poszukiwali. - Nie wyjaśnili mi wówczas o co dokładnie chodzi - wyjaśniała Halina M. - Dopiero jedna z sąsiadek powiedziała, że moja córka poderżnęła jakiemuś dziecku gardło. To był dla mnie szok. Nigdy nie rozmawiałam z Mariolą o najmłodszym synu pana Jerzego. Nawet nie wiedziałam o jego istnieniu.
Matka Marioli, która mieszkała razem z nią, zaprzeczyła również temu, że córka na kilka dni przed zbrodnią pobrała z banku wszystkie oszczędności. Takie informacje tuż po wydarzeniach w Czarnej Białostockiej podawała prasa.
Jej zdaniem już kilka tygodni przed tragedią Mariola M. była w bardzo złej kondycji psychicznej.
- W ostatnim czasie córka bardzo się zmieniła, miała taki dziwny wzrok, nie spała całymi nocami, brała bardzo dużo leków uspokajających i przeciwbólowych - wyjaśniała kobieta. - Na tydzień przed tym strasznym zdarzeniem, kiedy Jerzy P. postanowił jednak wrócić do rodziny, próbowała popełnić samobójstwo, wiem, że była to już druga taka próba.
Na następnej rozprawie - 12 grudnia - sąd wysłucha kolejnych świadków w tej sprawie. Marioli M. grozi od dwunastu do 25 lat więzienia lub dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny