Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzech panów Gwoździejów

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Józefa i Stanisław Gwoździejowie (dziadkowie)
Józefa i Stanisław Gwoździejowie (dziadkowie)
Będzie to opowieść o przedstawicielach rodziny mocno związanych z Supraślem. Nie mają oni w swych biografiach czynów o znamionach bohaterstwa i nie padli ofiarą okrutnych represji. Żyli godziwie, pracowali solidnie, a Stanisław i Henryk przyczynili się walnie do rozwoju Supraśla.

Mało o tym wiemy. Niechaj więc ten materiał posłuży dobrej sprawie. Za pomoc w jego przygotowaniu dziękuję Jerzemu Gwoździej, synowi Henryka i wnukowi Stanisława.

Mistrz cieśla

Senior Stanisław urodził się w 1878 roku i mieszkał w Dobrzyniówce za Zabłudowem. Zapewnie po poślubieniu Józefy z Szamretów przeniósł się do Supraśla. Tu zbudował - a był cieślą z talentem i zmysłem organizacyjnym - pierwszy dom rodzinny, który po kilku latach spłonął. W 1915 roku zaczął wznosić dom drewniany, bo jakże inaczej na obrzeżach Puszczy Knyszyńskiej, piętrowy, z poddaszem. Można go wciąż oglądać w naturze. Upływający czas sprawił, że dom - staruszek nie zachwyca jak drzewiej, ale panowie czapki z głów, to jest jeden z pierwszych obiektów letniskowych miasteczka nad Supraślą. Zachował się kosztorys inwestycji. Wynika z niego, że roboty ziemne, stolarskie, murarskie, tapicerskie i malarskie oraz zakładanie fundamentów i stawianie zrębu pochłonęło ponad 21 tys. złotych (po przeliczeniu na złotówki rubli i marek).

W lutym 1935 roku planowano dalsze prace, w tym zrobienie dwóch ganków, solidnych pieców i płyt kuchennych na piętrze oraz wykończenie poddasza, co miało kosztować niemal 6,7 tys. złotych. To były ciężkie pieniądze. Wydawane z głową, bo dom Gwoździejów nie tylko cieszył oczy swym wyglądem, okazał się wielce użyteczny dla mieszkańców, dobrze służył wczasowiczom i rekonwalescentom.

Stanisław i wspierający go syn Henryk (1911-1984) mieli wzięcie u zabierających się do budowy "gniazd rodzinnych", także ich dziełem jest trwający do dziś (zapadła decyzja o renowacji) supraski Dom Ludowy (im. wojewody białostockiego Mariana Zyndrama Kościałkowskiego).

Przypisuje się ponadto Gwoździejom prace przy tzw. starej plebanii oraz Lewittówce. Z zachowanych zaś dokumentów chciałbym jeszcze wskazać na pięknie wyrysowany projekt wykończenia "domu drewnianego, krytego dachówką", na posesji S. Gwoździeja przy ul. 11 Listopada 22. Zaznaczono na nim dom, stodołę, chlewy i ustęp. Do domu przylegała "komórka" na umieszczenie projektora filmowego, o czym dalej. Posesję otaczały ziemie należące do Konstantego Zacherta, a jej narożnik północno-zachodni przylegał do majętności S. H. Cytrona. Do projektu załączono "Wyciąg z planu miasteczka Supraśl, należącego do baronowej Józefiny Zachertowej, sporządzonego wg południka magnesowego (!) w roku 1892", z podpisami wspomnianego wielmożnego pana Konstantego oraz Józefy i Stanisława Gwoździejów.

Kino i nie tylko

Według ustaleń M. Skarżyńskiej ("Nazukos", nr 202 z XI 2003 r.) od 1920 roku w pensjonacie Gwoździejów występowały grupy teatralne i insze rozrywkowe. Wiadomo też (vide dokument podany jak powyżej przez W. Załęskiego), że 30 września 1919 r. panowie Stanisław Gwoździej i Paweł Hajdel zawarli przed notariuszem białostockim Bolesławem Urbanowiczem spółkę firmową "Iluzjon Luks". Miała istnieć co najmniej pięć lat, pan Stanisław wniósł lokal (sala widzów i poczekalnia), a P. Hajdel (wylegitymował się zaświadczeniem z Archangielska z 31 VII 1919 r.!) aparat kinematograficzny z kompletnym wyposażeniem i "motorem do puszczania w ruch". Na pewno było to pierwsze kino w Supraślu, co dodawało splendoru miejscowości coraz chętniej odwiedzanej przez spragnionych odpoczynku na łonie natury. Oczywiście wyświetlano filmy nieme, a muzyka płynęła z patefonu. Zachował się takowy piękny okaz z tabliczką: "Skład muzyczny Ł. Marian Wiłkomirski, Białystok". Pan Jerzy ma ponadto sporo starych płyt, chwilowo nie do użycia, bo trzeba przywrócić moc sprężynie. Ma również zabawkę - projektor pochodzenia niemieckiego, nieduże rolki taśm ze starych filmów (w oryginalnej kasecie). Może jeszcze się odnajdą trzy zeszyty "w kratkę", w których ktoś wielce uzdolniony tworzył farbkami (młody Jerzy sprawdził, że poślinionym palcem dawały się rozmazywać) miniaturki plakatów z podaniem tytułu filmu i nazwisk odtwórców głównych ról.

Z którym z kin białostockim kooperował "Iluzjon Luks"? Z "Apollo" przy ul. Sienkiewicza, czy raczej z "Gryfem" mieszczącym się w Hotelu Ritz, na co wskazują powiązania rodzinne? Początki były obiecujące, przybył szybko drugi ekran, na planie z 1935 roku widać usytuowanie obu sal i korytarza (poczekalni). Niestety, z bliżej nieznanych nam przyczyn - pewnie malały dochody - dziesiąta muza ustąpiła miejsca amatorom bilardu i piwa oraz tancerzom. Nadal z sal - zwłaszcza do czasu otwarcia Domu Ludowego - mogły korzystać grupy artystyczne, w tym i miejscowi aktorzy.

Wojna i powojnie

Zapytywuję grzecznie, czy ktoś z supraślan pamięta, co mogło się dziać w byłych salach kinowych za "pierwszego Sowieta"? A co za "Niemca"? Często wspomina się jedynie pożar fabryki Cytrona, ta stała zresztą blisko opisywanej posesji. Kopciło podczas pożaru mocno - wiadomo tekstylia! - ale nie doszło do przerzucenia się ognia. Zaraz po przejściu frontu wprowadzili się do Gwoździejów "wyzwoliciele", mama wysyłała od czasu do czasu syna Jurka po gorący napój (kawę?) gotowany w wielkim kotle. Parę domów dalej sołdaci kwaterowali w prowizorycznych koszarach i w samo południe trębacz odgrywał melodię na sygnałówce. A propos bytności Czerwonej Armii w Supraślu, to można jeszcze dodać anegdotę o tym, jak dwóch tankistów założyło się - pewnie o kanister bimbru - czy można czołgiem przejechać przez głęboki dół na terenie zrujnowanej fabryki Cytrona. Gieroj (bohater) - dajmy mu na imię Sasza - śmiało zjechał z góry i zarył lufą w przeciwległą skarpę.

Po Rosjanach miejsce zajęli medycy: felczer Andrzej Herhejm i pielęgniarka Józefa Szor, spokrewniona z rodziną Gwoździejów. Tragedię przeżył lekarz Kozik z ul. Nowy Świat. Stał się on ofiarą napadu bandyckiego, dostał postrzał w głowę, ale przeżył. Oczywiście, że osobistością numer jeden wśród miejscowej służby zdrowia pozostawała kochana pani Żynel, legendarna akuszerka.

Listę lokatorów zorganizowanych w starzejącym się domu państwa Gwoździejów zamknęły uczennice z internatu przy Technikum Rolniczym. Natomiast z grona bliskich sąsiadów trzeba koniecznie wspomnieć ks. infułata Stanisława Piotrowskiego, "wujka" mego rozmówcy, zamiłowanego w łyżwiarstwie i narciarstwie. W tamtym dawnym Supraślu wszystkim do wszystkich było blisko, przynajmniej ze względu na małe odległości.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny