Podoba mi się tu wszystko! - z zachwytem mówi 11-letni Tomek. - Wszyscy są fajni, a tańce są super!
Inaczej niż w domu
W rodzinnym domu Tomka został już tylko on i młodszy brat. Kilkoro starszego rodzeństwa jest w placówkach opiekuńczo-wychowawczych.
- Tu mogę się tyle nauczyć - cieszy się 12-letnia Martyna. - A w domu to tylko przed telewizorem siedziałam. Bo nie było nic innego.
Tomek, Martyna i ponad 30 innych dzieci od września uczy się hip-hopu w Akademii Tańca "Szał". To pomysł właścicielki szkoły i wychowawców podwórkowych. Spotykają się w soboty. Zajęcia są za darmo.
To dzieci z trudnych środowisk, z domów, gdzie brakuje ciepła, uwagi, opieki. Gdy przychodzą na zajęcia, czasem któreś trochę poskacze, po czym siada w kącie. Źle się czuje. Zapytane, czy coś jadło, spuszcza głowę i milczy...
Dlatego pracownicy i tancerze "Szału" przynoszą na zajęcia z nimi jedzenie, słodycze, napoje.
Tańczą na przystanku
Gdy tylko zaczęły się zajęcia, okazało się, że dzieci... nie mają w czym ćwiczyć.
- Przychodziły w za dużych o trzy, cztery numery butach, pożyczonych przed chwilą od kolegi - opowiada Marzanna Grabarczyk, koordynator programu "Wychowawca Podwórkowy".
- Dlatego zaczęliśmy przynosić to, co może im się przydać: spodnie, dresy, buty - mówi Bernadetta Ziółek, właścicielka "Szału".
Zaledwie trzy miesiące tanecznych zajęć i dzieci zaczęły się zmieniać.
- Uczą się tu dyscypliny, kultury, punktualności - wymienia Łukasz Wysocki, jeden z wychowawców podwórkowych. - Przestają używać brzydkich słów. Na tych zajęciach czują się dowartościowane.
- Widać, że odżywają - mówi Marzanna Grabarczyk. - Po wyjściu z zajęć tańczą jeszcze na przystanku, w szkole, na osiedlu.
Równi
W "Szale" odwagi nabierają też niepełnosprawne dzieci ze specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego.
- Tu zobaczyły, że nikt z nikogo się nie wyśmiewa - mówią opiekunowie. - Lepiej czy gorzej, ale wszyscy mogą ćwiczyć na jednej sali. Nie ma lepszych i gorszych. Tu wszyscy są równi.
W styczniu pierwszy występ
Z najlepszych Bernadetta Ziółek utworzyła grupę, która będzie jeździć na zawody taneczne. Pierwszy raz w styczniu.
A w grudniu zabierze ich do teatru Buffo na musical "Metro". Nie mogły uwierzyć, kiedy usłyszały, że pojadą do Warszawy. I to do teatru!
- Teraz nie chodzą do kina czy teatru, bo ich na to nie stać - mówi Mariusz Wasilewski, wychowawca podwórkowy.
Dlaczego Bernadetta Ziółek zdecydowała się pomóc tym dzieciakom? Bo pamięta, jak jej samej kiedyś było ciężko. Miała troje rodzeństwa. A tata, który był stolarzem, robił skrzynki na kwiaty, żeby zapłacić za jej lekcje tańca.
- Teraz ja chciałam dać im szansę - mówi Bernadetta Ziółek. - I zaszczepić odrobinę wiary. Żeby uwierzyły, że nie tylko w tańcu, ale i w życiu mogą wszystko.
Imiona dzieci zostały zmienione
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?