Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strajk w fabryce Cytrona. Właściciel zmniejszył płace pracowikom

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Bilet wizytowy fabryki Cytrona. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Bilet wizytowy fabryki Cytrona. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
W połowie 1924 roku sytuacja w przemyśle białostockim stawała się coraz trudniejsza. Samuel Cytron, chcąc ratować swoją fabrykę w Supraślu postanowił obniżyć pracownikom wynagrodzenie o 15 proc. Wybuchł strajk.

Wracam jeszcze do Cytronów bo warto przywrócić do naszej zbiorowej pamięci historię tej rodziny. Ale ta opowieść zacznie się z całkiem innej beczki. W lipcu 1924 roku białostoczanie w kioskach z codzienną prasą mogli kupić pierwszy numer "Kuriera Polskiego w Białymstoku". Jego redaktor naczelny Michał Łotowski zapewniał, że będzie pisał rzetelnie o wszystkim "o czym nie wolno milczeć".

Cóż z tej odwagi skoro finansów starczyło ledwie na dwa miesiące. Upadłe przedsięwzięcie przejęła wytrawna grupa wydawców i dziennikarzy. Byli to Konstanty Kosiński, Władysław Olszyński, Władysław Kolendo i Stanisław Reinhard. To właśnie oni w 1912 roku wydali pierwszą polską gazetę w Białymstoku, a po odzyskaniu niepodległości stworzyli Dziennik Białostocki.
Nowym redaktorem Kuriera został Zygmunt Kaczorowski. Redakcja i administracja gazety mieściła się przy Warszawskiej 18 w zachowanym do dziś niedużym parterowym domu Knaupów. I właśnie w Kurierze, w lutym 1925 roku ukazał się artykuł zatytułowany "Taktyka Pana Cytrona", w którym autor określił Supraślską Sukienną Manufakturę S.H. Cytron s. Akc. mianem "pupilka wojennego".

Oburzony tym porównaniem Samuel Cytron ripostował. Przypomniał, że jego białostocka fabryka założona została zaraz po 1880 roku. W 1904 roku uruchomił kupioną od Adeli Buchholtz supraską fabrykę, w której przed wojną zatrudniał ponad 300 robotników, a obecnie utrzymuje zatrudnienie na poziomie 250 osób. Jakże więc można jego karierę przedsiębiorcy ograniczyć jedynie do walki o utrzymanie fabryki w latach wojny.

Ale "Taktyka Pana Cytrona" dotyczyła czegoś całkiem innego. Jej tematem nie była historia, ale teraźniejszość. W połowie 1924 roku sytuacja w przemyśle białostockim stawała się coraz trudniejsza. Doszło nawet do tego, że po mieście krążyły pogłoski, że wielu z miejscowych przemysłowców rozważa możliwość przeniesienia swych fabryk za granicę.
Mówiono, że spora fabryka waty i watoliny Owsieja Halperna i tkalnia wełny Abrama Sokólskiego lada moment przeniesione zostaną do Rumunii. Tymczasem w Supraślu Cytron chcąc ratować fabrykę postanowił obniżyć wynagrodzenie o 15 proc. Stosował tę taktykę jeszcze przed wojną, utrzymując właśnie taką różnicę pomiędzy płacami w swoich fabrykach w Białymstoku i Supraślu. Wyliczał to skrupulatnie twierdząc, że musi "1. Przewieźć szosą surowiec ze stacji kolejowej Białystok do Supraśla, 2. (W Supraślu) nie mógł stosować tańszego opału jakim jest węgiel tylko drewno, 3. Musiał posiadać składy w Białymstoku i płacić podatki w Białymstoku i Supraślu".
Te trudności spowodowały, że od września 1924 roku supraska fabryka nie pracowała. Cytron liczył, że uda mu się ją uruchomić po owej obniżce płac. Przeliczył się.

24 grudnia robotnicy ogłosili strajk. No i zaczęło się. Cytron wstrzymał jakiekolwiek wypłaty. Strajkujący zwrócili się więc do białostockiego Funduszu Bezrobocia o przyznanie im zasiłków. Tu pojawił się więc problem, czy strajkujący są bezrobotnymi. Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć inspektor pracy Butwiłowicz.

Takiego dylematu nie mieli natomiast działacze związku zawodowego Praca. Zapytany o zdanie minister pracy orzekł, że strajk to strajk i zasiłki tu się nie należą. Ale robotnicy nie chcieli tego nawet słuchać. Żądali zasiłków i już.
Na wzajemnych oskarżeniach minęły pierwsze dwa miesiące 1925 roku. Aż tu w poniedziałek 9 marca o dziesiątej wieczorem w domu Cytrona przy Warszawskiej 57 zjawiło się kilku związkowców. Zaskoczony fabrykant przyjął niespodziewanych gości. Ci bez ogródek oznajmili, że jeśli zostaną opłaceni, to zakończą strajk.

Oburzony Cytron wyrzucił ich za drzwi. W odwecie działacze przystąpili do akcji ulotkowej. Na ulicach Supraśla i Białegostoku rozlepiono odezwę utrzymaną w napastliwym tonie. Nie zostawiono w niej suchej nitki na inspektorze pracy. Żądano aby minister natychmiast zdjął go ze stanowiska.
W odpowiedzi Butwiłowicz wystąpił z obszernym listem otwartym. Wyjaśniał w nim rzeczowo całe podłoże konfliktu. Ale i tak nie na wiele się to zdało. Mijały kolejne tygodnie, a strajk nadal trwał. W połowie maja zdesperowany Cytron zwrócił się do Urzędu Pośrednictwa Pracy z prośbą "o dostarczenie pracowników".

To przełamało impas. Następnego dnia do pracy w fabryce przystąpiło 32 strajkujących robotników. Związkowi agitatorzy szaleli. Doszło nawet do wybijania szyb w oknach domów u tych, którzy zakończyli strajk.

Ale zmęczenie wielomiesięcznym strajkiem, niepewnością, brakiem pieniędzy było silniejsze. 31 maja 1925 roku do pracy przystąpiło blisko 200 robotników. Strajk został zakończony. No i w samą porę. Mógł wreszcie Efim Cytron, zarządzający wraz z ojcem fabryką, nareszcie cieszyć się ze swych niedawnych zaręczyn. Jego wybranką była Anna Pinesówna, córka świetnego, znanego w Białymstoku okulisty Leona Pinesa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny