Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stowarzyszenie Adama Andruszkiewicza oraz radny powiatowy Porozumienia Gowina atakują prezydenta i wzywają do rozmów. W sprawie spalarni

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Gdy powstawała spalarnia mieszkańcy Białegostoku byli zapewniani, że inwestycja jest konieczna ponieważ utoniemy w śmieciach. Niestety prawda okazała się bolesna. Inwestycja była potrzebna ale dla włodarzy innych miast. W tym konkretnym wypadku - dla Warszawy - mówił Marcin Zabłudowski, prezes okręgu podlaskiego Stowarzyszenia dla Polski Adama Andruszkiewicza
Gdy powstawała spalarnia mieszkańcy Białegostoku byli zapewniani, że inwestycja jest konieczna ponieważ utoniemy w śmieciach. Niestety prawda okazała się bolesna. Inwestycja była potrzebna ale dla włodarzy innych miast. W tym konkretnym wypadku - dla Warszawy - mówił Marcin Zabłudowski, prezes okręgu podlaskiego Stowarzyszenia dla Polski Adama Andruszkiewicza mat. Stowarzyszenia dla Polski Adama Andruszkiewicza
W sprawie afery o białostocką spalarnię, która według WIOŚ-iu miała palić śmieci z Warszawy głos zabrał przedstawiciel Stowarzyszenie Adama Andruszkiewicza oraz radny powiatowy Porozumienia Gowina. Panowie atakowali prezydenta Tadeusza Truskolaskiego i jednocześnie wzywali go do rozmów. Prezydent odnosił się do sprawy podczas konferencji władz miasta. Stwierdził, że mogło być, iż jakaś firma, która na własną rękę sprowadzała śmieci nie informowała miejskiej spółki Lech o tym, skąd one pochodzą.

Gdy powstawała spalarnia mieszkańcy Białegostoku byli zapewniani, że inwestycja jest konieczna ponieważ utoniemy w śmieciach. Niestety prawda okazała się bolesna. Inwestycja była potrzebna ale dla włodarzy innych miast. W tym konkretnym wypadku - dla Warszawy - mówił Marcin Zabłudowski, prezes okręgu podlaskiego Stowarzyszenia dla Polski Adama Andruszkiewicza

Razem z radnym powiatowym Porozumienia Gowina Sebastianem Ptaszyńskim zorganizował w czwartek (4 czerwca) przed urzędem miejskim w Białymstoku konferencję. Panowie prosili prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, by usiadł do rozmów w sprawie przyszłości spalarni odpadów.

Czytaj też: Spalarnia śmieci w Białymstoku przyjmowała odpady z Warszawy, kontrola WIOŚ-u wykazała nieprawidłowości. Mogą zamknąć spalarnię

W poniedziałek (1 czerwca) napisaliśmy o wynikach kontroli przeprowadzonej przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w białostockiej spalarni śmieci. WIOŚ stwierdził przede wszystkim, że w latach 2015-19 trafiały tu odpady spoza naszego województwa. Przeważnie z mazowieckiego, a najwięcej z Warszawy. Natomiast według WIOŚ-iu mogły trafiać wyłącznie z Podlasia.

- Na podstawie przeprowadzonych kontroli krzyżowych (czyli nie tylko w spółce Lech, ale też w firmach, które dostarczały odpady do spalarni - przyp. red.) stwierdzono, że w latach 2015-2019 dowieziono do spalarni odpadów w Białymstoku następujące ilości odpadów spoza woj. podlaskiego: w 2015 r. – ponad 15,2 tys. ton, w 2016 r. – ponad 14,3 tys. ton, w 2017 r. – ponad 17,9 tys. ton, w 2018 r. - 18,9 tys. ton. A od 01 stycznia do 30 kwietnia 2019 r. (czyli w okresie przed rozpoczęciem kontroli WIOŚ) – 4,2 tys. ton. Były to odpady z tzw. frakcji kalorycznej (czyli np. zanieczyszczona makulatura czy zabrudzone plastiki, które są odsiewane z odpadów zmieszanych, które trafiają do sortowni - przyp. red.) - mówił w środę (3 czerwca) na naszych łamach zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Białymstoku Mirosław Michalczuk.


Czytaj też: Afera o spalarnię. Prezydent: Marszałek wyciąga armaty i chce strzelać do wróbla. Marszałek: Prezydent nie nadaje się do zarządzania miastem

Miejska spółka Lech przekonuje, że jedynie na przełomie 2015 i 2016 roku (czyli w czasie, kiedy instalacja była w fazie rozruchu) do białostockiej spalarni trafiło 10 tys. ton warszawskich odpadów z tzw. frakcji kalorycznej. Rzecznik spółki Zbigniew Gołębiewski pokazał w środę (3 czerwca) opinię ministerstwa środowiska z 28 lutego 2017 roku, w której jest mowa o tym, że odpadów z tzw. frakcji kalorycznej nie dotyczy zasada regionalizacji i zasada bliskości. Mogły więc być one przywożone ze wszystkich części kraju. Choć jak zaznaczył Zbigniew Gołębiewski, białostocka spalarnia przyjmowała tzw. frakcję kaloryczną wyłącznie z terenu województwa podlaskiego. Między innymi z Łomży czy Suwałk.

Marszałek województwa rozpoczął jednak procedurę cofnięcia dla spalarni pozwolenia zintegrowanego, co oznacza ryzyko zamknięcia spalarni i - jak twierdzi spółka Lech - pięciokrotnego podniesienia cen za odbiór odpadów.

Czytaj też: Afery o białostocką spalarnię ciąg dalszy. Wiceminister klimatu wzywa na spotkanie Tadeusza Truskolaskiego i Rafała Trzaskowskiego

- Nie przypominam sobie, by z obywatelami było uzgadniane to, że do spalarni będą trafiać odpady z innych części kraju - stwierdził jednak Marek Zabłudowski.

Natomiast Sebastian Ptaszyński przestrzegał, że jeśli trzeba będzie zwracać fundusze unijne, jakie Białystok pozyskał na budowę spalarni to odbije się to oczywiście na mieszkańcach. - Dług publiczny zostanie przeniesiony na czyjeś ręce. Na pewno nie na te, które podpisują, ale te które płacą za odbiór odpadów - mówił.

O sprawie spalarni mówił też prezydent Tadeusz Truskolaski podczas czwartkowej (4 czerwca) konferencji władz miasta.

- Kontrola WIOŚ-iu została przeprowadzona po donosach pewnych firm, które może nie wygrały przetargu i walczą w ten sposób z innymi firmami. I to może odbyć się kosztem spółki Lech i przede wszystkim białostoczan. Marszałek wytoczył armaty i straszy, że zamknie spalarnię. Byłoby to ewidentne złamanie prawa - stwierdził.

Czytaj też: Powstrzymać katastrofę. Radni apelują, by marszałek zgodził się, by wysypisko w Hryniewiczach mogło przyjąć więcej śmieci

Odniósł się też do tego, że WIOŚ stwierdził, że w białostockiej spalarni były spalane śmieci z Warszawy. I to nie tylko w okresie rozruchu instalacji. - Nawet gdyby, to nie były one sprowadzone przez spółkę Lech i to nie spółka za to odpowiada - mówił.

Pytał też wiceministra klimatu Jacka Ozdobę (w środę wezwał do wyjaśnienia sprawy zarówno prezydenta Tadeusza Truskolaskiego jak i prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego - przyp. red.), czy przywiózł do Białegostoku kanapkę?

- Jeżeli przywiózł, to gdzie wyrzucił opakowanie? To opakowanie to jest odpad przywieziony z Warszawy. Skąd spółka Lech może wiedzieć, że akurat ten odpad trafi do spalarni i że przyjechał z Warszawy? Oczywiście pokazuję to w "powiększonym" świetle, ale tak też mogło być, że jakaś firma, która na własną rękę sprowadzała śmieci nie informowała spółki skąd one pochodzą. Jeśli już ktoś złamał prawo to proszę szukać tych, którzy to prawo łamali, a nie uderzać w mieszkańców naszego miasta. Bo byłoby to działanie absolutnie bezprawne - mówił prezydent.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny