Ta sytuacja może mieć konsekwencje nie tylko dla Białegostoku, ale również dla Warszawy - mówił wiceminister klimatu Jacek Ozdoba podczas środowej (3 czerwca) konferencji w urzędzie marszałkowskim.
Chodzi o - opisane na naszych łamach w poniedziałek (1 czerwca) - wyniki kontroli przeprowadzonej przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w białostockiej spalarni śmieci. WIOŚ stwierdził przede wszystkim, że w latach 2015-19 trafiały tu odpady spoza naszego województwa. Przeważnie z mazowieckiego, a najwięcej z Warszawy. Natomiast według WIOŚ-iu mogły trafiać wyłącznie z Podlasia.
- Na podstawie przeprowadzonych kontroli krzyżowych (czyli nie tylko w spółce Lech, ale też w firmach, które dostarczały odpady do spalarni - przyp. red.) stwierdzono, że w latach 2015-2019 dowieziono do spalarni odpadów w Białymstoku następujące ilości odpadów spoza woj. podlaskiego: w 2015 r. – ponad 15,2 tys. ton, w 2016 r. – ponad 14,3 tys. ton, w 2017 r. – ponad 17,9 tys. ton, w 2018 r. - 18,9 tys. ton. A od 01 stycznia do 30 kwietnia 2019 r. (czyli w okresie przed rozpoczęciem kontroli WIOŚ) – 4,2 tys. ton. Były to odpady z tzw. frakcji kalorycznej (czyli np. zanieczyszczona makulatura czy zabrudzone plastiki, które są odsiewane z odpadów zmieszanych, które trafiają do sortowni - przyp. red.) - precyzuje zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Białymstoku Mirosław Michalczuk.
Już w poniedziałek tłumaczył, że spalarnia została zbudowana po to (i jest to potwierdzone w dokumentach), by przyjmować zmieszane odpady komunalne z miasta Białystok i dziewięciu gmin (a są to: Choroszcz, Czarna Białostocka, Dobrzyniewo Duże, Gródek, Michałowo, Juchnowiec Kościelny, Supraśl, Wasilków i Zabłudów - przyp. red.) oraz odpady z tzw. frakcji kalorycznej z obszaru objętego projektem.
- Obszar objęty projektem to Białystok i wspomniane dziewięć gmin - mówi zastępca wojewódzkiego inspektora.
Dodaje, że wojewódzki plan gospodarki odpadami na lata 2016-2020 daje jednak możliwość kierowanie do spalarni w Białymstoku tzw. frakcji kalorycznej ze wszystkich regionów naszego województwa. Podkreśla, że plan nie przewiduje natomiast przekazywania odpadów kalorycznych z innego województwa.
Natomiast Jacek Ozdoba stwierdził podczas konferencji, że konsekwencją całej tej afery może być to, że Warszawa stanie się nowym Neapolem.
- Dlatego, że jeden z kluczowych podmiotów dla zagospodarowywania odpadów w Warszawie może mieć dalszy problem z funkcjonowaniem. Z uwagi na złamanie przepisów. A to złamanie przepisów nastąpiło właśnie w Białymstoku - mówił.
Natomiast Białystok może mieć według niego problem z dalszym funkcjonowaniem spalarni (jak wiadomo marszałek województwa rozpoczął procedurę cofnięcia dla spalarni pozwolenia zintegrowanego, co oznacza ryzyko zamknięcia spalarni - przyp. red.). Wezwał na spotkanie do Warszawy zarówno prezydenta Tadeusz Truskolaskiego jak i prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. - Ale nie w tematach kampanijnych, a w tematach nieodpowiedzialnej polityki, jaką uprawiają - stwierdził Jacek Ozdoba.
Marszałek województwa Artur Kosicki zadeklarował zaś chęć współpracy, by rozwiązać problem. - Nie chcemy, by Białystok i tereny przyległe były składowiskiem odpadów dla instytucji z Warszawy. Chcemy by spalarnia w Białymstoku i składowisko w Hryniewiczach służyły potrzebom mieszkańców naszego województwa - mówił podczas konferencji.
Konferencję zorganizował w środę również Lech. Rzecznik spółki Zbigniew Gołębiewski żałował, że wicemister Ozdoba nie znalazł czasu, by odwiedzić spalarnię i zobaczyć jak funkcjonuje. - Jeszcze raz podkreślamy: w Białymstoku nie ma procederu - jak mówił minister czy marszałek - sprowadzania odpadów z Warszawy - mówił.
Stwierdził, że jedynie na przełomie 2015 i 2016 roku (czyli w czasie, kiedy instalacja była w fazie rozruchu) do białostockiej spalarni trafiło 10 tys. ton warszawskich odpadów z tzw. frakcji kalorycznej. - Gdybyśmy nie uzyskali tych 10 tys. ton, to nie oddalibyśmy spalarni do użytku w terminie, co groziło utratą unijnej dotacji w wysokości 210 mln zł netto - podkreślał rzecznik.
Pokazał też opinię ministerstwa środowiska z 28 lutego 2017 roku, w której jest mowa o tym, że odpadów z tzw. frakcji kalorycznej nie dotyczy zasada regionalizacji i zasada bliskości. Mogły więc być one przywożone ze wszystkich części kraju.
Choć jak zaznaczył Zbigniew Gołębiewski, białostocka spalarnia przyjmowała tzw. frakcję kaloryczną wyłącznie z terenu województwa podlaskiego. - Między innymi z Łomży czy Suwałk. Nigdy tego nie ukrywaliśmy - stwierdził.
Dodał, że zarzuty jakie padły podczas konferencji z udziałem wiceministra klimatu mają charakter polityczny, a cała sprawa jest elementem kampanii wyborczej. - Wszystkie zarzuty jakie wniósł WIOŚ zaskarżyliśmy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Analizujemy też słowa, które padły na wczorajszej i dzisiejszej konferencji marszałka. Zastanawiamy się nad skierowaniem pozwu o zniesławienie spółki - podkreślał Zbigniew Gołębiewski.
Wspomniał też, że już kilka razy spółka próbowała umówić się z marszałkiem, by pomóc mu w rozwiązywaniu problemów gospodarki odpadami w województwie. - Niestety nigdy nie znalazł czasu. A dzisiejsza deklaracja, że chciałby wyciągnąć do nas rękę i wspólnie rozwiązywać te problemy? Jesteśmy otwarci, ale nie bardzo w to wierzymy - stwierdził Zbigniew Gołębiewski.
Strefa Biznesu: W Polsce drastycznie wzrosną podatki? Winna demografia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?