- Wiele kontrowersji wzbudził stan wyjątkowy. Z punktu widzenia organizacyjnego i taktycznego jasno trzeba powiedzieć, że to absolutnie pomogło w ustabilizowaniu sytuacji na granicy. Spowodowało, że mogliśmy działać sprawniej i bezpieczniej dla ludności pogranicza – powiedział w miniony piątek Komendant Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, gen. bryg. Andrzej Jakubaszek.
Jest to prawda, ponieważ początkowo wszystkie służby mundurowe znalazły się w nowych dla nich okolicznościach. Kiedy Straż Graniczna przestała dawać sobie sama radę z utrzymaniem bezpieczeństwa granicy państwa polskiego, do pomocy przybyło wojsko. Trzeba wiedzieć, że więcej pracy niż normalnie Straż Graniczna zaczęła mieć już w pierwszych miesiącach tego roku. Od kwietnia było już widać wzmożony ruch migrantów i z każdym kolejnym miesiącem było ich zdecydowanie więcej.
Bardzo szybko okazało się, że jest to zaplanowana i sterowana akcja migracyjna. Podobnie działo się także na Litwie. Tam migranci zaczęli się pojawiać nieco wcześniej i początkowo w dużo większych ilościach niż na naszej granicy. W drugiej połowie wakacji mieliśmy już pod granicą żołnierzy, którzy zaczęli stawiać ogrodzenie i wspierali Straż Graniczną w jej działaniach ochrony granicy państwa, a także zatrzymywania przemytników. Później, w związku z nasilającym się naporem nielegalnych migrantów z terytorium Białorusi, dołączyli także policjanci. Trzeba było skoordynować pracę wszystkich służb mundurowych. Na to potrzeba było trochę czasu i spokoju od osób postronnych.
- Staramy się sprostać kryzysowi na granicy. Robimy to skutecznie. W sposób doraźny stworzyliśmy cały system organizacyjny, logistyczny, finansowy i kadrowy, który pozwolił nam na zorganizowanie szybkiego i sprawnego współdziałania. To zostało zrobione w sposób szybki, sprawny i tak skuteczny, że odnotowaliśmy pewną stabilizację – powiedział szef Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
I dziś tę stabilizację zdecydowanie widać. Oczywiście pomaga w tym niesprzyjająca do przekraczania granicy w niedozwolonym miejscu aura, ale także nagłośnienie kryzysu migracyjnego na arenie międzynarodowej. Dzięki działaniu polskich służb dyplomatycznych udało się powstrzymać loty z krajów arabskich na Białoruś i doprowadzić do tego, że ponad 2700 migrantów wróciło lotami ewakuacyjnymi do krajów swojego pochodzenia.
Polskie służby na granicy polsko – białoruskiej miały i nadal mają mnóstwo pracy. Stan wyjątkowy dał im możliwość skutecznego działania. Choćby w taki sposób, że mundurowi mieli mniej sprawdzania kto skąd przyjechał, w jakich zamiarach, co robi i czy przypadkiem nie przewozi nielegalnych migrantów. Udało się obstawić patrolami szlaki przemytnicze, poznać taktyki działania przemytników i sposób komunikowania się migrantów z przemytnikami, którzy po nich podjeżdżali. W końcu mniej pojazdów spoza terenów przygranicznych pozwoliło skuteczniej złapać cudzoziemców, którzy niejednokrotnie urządzali sobie prawdziwe rajdy po podlaskich drogach. Mniej aut przyjezdnych, to mniej zdarzeń drogowych i mniej wypadków.
Komendant Andrzej Jakubaszek wyjaśniał, że ustabilizowanie sytuacji nie oznacza pełnego spokoju. Na granicy, w różnych jej miejscach cały czas dochodzi do ataków, z udziałem różnych niebezpiecznych przedmiotów. Migranci rzucają kamieniami, gałęziami, petardami hukowymi czy metalowymi prętami. Do tego służby białoruskie w trakcie zabezpieczania linii granicy oślepiają polskich mundurowych światłem laserowym i stroboskopowym, co mocno utrudnia działania. Sytuacja jest w dalszym ciągu absolutnie nieprzewidywalna. I ciężko określić kiedy sytuacja wróci do normalności. Bo na Białorusi wciąż może przebywać około 10 tys. migrantów.
- Największe nasilenie prób nielegalnego przekraczania granicy przeniosło się na południe. W zasadzie na granicę województwa podlaskiego z województwem lubelskim. Tam codziennie dochodzi do mniejszych czy większych prób grupowych przekroczeń granicy – wyjaśniał gen. bryg. Andrzej Jakubaszek.
Wiadomo jest, że Białorusini na razie wycofali migrantów spod granicy i ulokowali ich w budynkach należących do straży granicznej czy białoruskiego wojska. W dalszym ciągu ponad tysiąc osób, a możliwe że i drugie tyle, przebywa w centrum logistycznym w Bruzgach, niedaleko przejścia granicznego w Kuźnicy. Wprowadzenie stanu wyjątkowego pozwoliło skutecznie podejmować działania wszystkim polskim służbom, ale przede wszystkim miały one czas, aby podzielić się obowiązkami, udoskonalić koordynację działań i dzięki temu wypracować stosowny system reagowania na prowokacje białoruskich służb lub na ataki przeprowadzane na polską granicę.
Aktualnie obszar objęty wcześniej stanem wyjątkowym, jest objęty zakazem przebywania w nim osób, które nie są mieszkańcami lub nie prowadzą w danym terenie działalności gospodarczej. Obszar nie jest zamknięty także dla służb ratowniczych i porządkowych. Od niedawna mogą tam także wjeżdżać media, ale za każdym razem pod okiem Straży Granicznej. Chodzi o bezpieczeństwo dziennikarzy, operatorów i fotoreporterów, ale także i o to, aby nikt nie utrudniał pracy polskim mundurowym. Są tam w końcu dla bezpieczeństwa wszystkich.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?