- To jakaś paranoja! Spółdzielnia po półtora roku zorientowała się, że jakieś urządzenie się popsuło. I teraz każe mi za to płacić - denerwuje się Janusz Walczak, mieszkaniec bloku przy ul. Mieszka I.
Przyniósł do nas pismo ze spółdzielni. Ma uregulować opłatę za ciepłą wodę od listopada 2014 roku. Bo wtedy na jego wodomierzu popsuła się nakładka. Przez to urządzenie radiowe, za pomocą którego pracownicy spółdzielni mierzą stan liczników zaniżało zużycie.
Walczak dostał w zeszłym roku zwrot ponad 1,2 tys. zł. Teraz jednak spółdzielnia każe mu zapłacić ponad 1,7 tys. zł.
- Z jakiej racji? Czy to moja wina, że urządzenie się popsuło? - pyta Czytelnik.
Okazuje się, że nie tylko on ma ten problem. Około 450 rodzin z osiedla Piasta dostało podobne pisma - 27 z nich ma zapłacić powyżej tysiąca złotych. - To dla nas nauczka. Zorientowaliśmy się dopiero teraz, przy okazji wymiany wodomierzy - mówi Czesław Drozdowski, zastępca prezesa spółdzielni Zachęta.
Dodaje, że nie ma możliwości umorzenia opłat, bo wodę mieszkańcy przecież zużyli.
- Proponujemy rozłożenie obciążenia na raty - podkreśla.
Janusz Walczak zamierza iść do prokuratury. - Żarty się skończyły - mówi.
Adwokat Bartosz Wojda mówi, że to nie jest sprawa dla prokuratury. Opłat nie da się uniknąć. Prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego Paweł Backiel podpowiada, że zarząd spółdzielni powinien wziąć opłaty na siebie i zrzec się nagród i premii.
- To władze spółdzielni ponoszą winę. Kupili jakieś buble, a teraz cierpią przez to mieszkańcy - uważa prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego Paweł Backiel.
Według niego zarząd spółdzielni przez najbliższe dwa lata nie powinien pobierać premii i nagród. A także co najmniej przez pół roku potrącać sobie 10 proc. poborów.
- Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze trzeba spożytkować na wymianę wadliwych urządzeń - mówi.
Przypomnijmy. Około 450 rodzin z osiedla Piasta ma problem. Dostali pisma ze spółdzielni Zachęta, z których wynika, że muszą dopłacić za wodę. Nawet, jak Janusz Walczak, ponad 1,7 tys. zł. Po półtora roku spółdzielnia zorientowała się, że awarii uległy nakładki na wodomierzach, przez co zaniżone zostało zużycie.
- Urządzenia mają to do siebie, że się psują. Dlatego tak ważne jest, by weryfikować prawdziwość odczytów na bieżąco. Ta sytuacja powinna dać komuś do myślenia - mówi Stanisław Hołubowski, prezes Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
W większości bloków BSM stan wodomierzy sprawdza się w tradycyjny sposób. Pracownik spółdzielni wchodzi do mieszkania i odczytuje zapis z wodomierza.
Podobnie jest w Rodzinie Kolejowej.
- Zastanawiamy się jednak nad odczytami radiowymi. To wymóg współczesności - mówi Jarosław Sierocki, kierownik działu technicznego w Rodzinie Kolejowej.
Tyle że ta współczesność, jak widać, nie zawsze służy mieszkańcom.
- Już nigdy nie dopuścimy do takiej sytuacji. Zorientowaliśmy się za późno - przyznaje Czesław Drozdowski, zastępca prezesa spółdzielni Zachęta.
Podkreśla, że w spółdzielni jest aż 8,5 tys. mieszkań. Ciężko więc wszędzie wyłapań nieprawidłowe odczyty.
- Przykro nam, że jeden z mieszkańców chce iść do prokuratury. Większość rozumie jednak sytuację i prosi tylko o rozkładanie opłat na raty.
Jednak jak twierdzi Janusz Walczak jego emerytura to grosze i nie stać go na płacenie za błędy spółdzielni.
- Zapłaciłbym tylko wtedy, gdyby coś się popsuło z mojej winy. Prokurator powinien wziąć to pod uwagę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
