Na spotkanie przyszło wiele osób, zarówno stali bywalcy popularnych imprez muzealnych z cyklu "Znane - nieznane", jak i młodzi zainteresowani historią. Była to chwila pięknych wspomnień i refleksji o minionej przeszłości.
Przy dzisiejszej ulicy Stołecznej Stołeccy zbudowali dom, nazwany potem dworem pod kasztanem. Część ze swojej posiadłości Aleksander Stołecki odstąpił na drogę obok. W ten sposób powstała ulica, którą nazwano od jego nazwiska Stołecką. Później jednak, wskutek złego tłumaczenia na język rosyjski (ponieważ były to czasy zaborów), zapisano w dokumentach nazwę Stołeczna i tak już zostało.
Obok dworu znajdowała się słynna w mieście i okolicy fabryka powozów. Aleksander Stołecki zarządzał firmą, a jego żona Józefa pomagała w prowadzeniu spraw administracyjnych.
Mieli córki: Franciszkę, Natalię, Helenę, Marię i Jadwigę. Gdy panny dorosły każda z nich dostała w wianie własny dom. Wszystkie zbudowano wokół dworu pod kasztanem. Łączyły się ze sobą ogrodami.
Alina Zagórska, córka Marii opowiadała w filmie, że z dzieciństwa pamięta jeszcze kuźnię, stojącą za budynkami, gdzie wyrabiano obręcze do powozów oraz dom, w którym mieszkał kowal - z jego córką się bawiła. Pani Alina pokazywała też pisany ręcznie rejestr na różne pojazdy, a wśród nich “wolant na żelaznym spodzie, mały w dyszlu, kupiony przez pana Bucholtza z Supraśla, kosztował 290 rubli", odebrany 27 stycznia 1882 roku. Był to rodzaj powozu, o czterech kołach na resorach, bez budy, używany jeszcze i w pierwszej połowie XX wieku.
Z rodzinnych pamiątek zachował się też testament sporządzony w 1921 roku przez Józefę Stołecką mówiący o przekazaniu córce Marii mebli, w tym kredensu, stołu i innych sprzętów oraz fortepianu.
Maria uchodziła za wielką piękność. Ale najdłużej z córek państwa Stołeckich pozostawała panną, bo aż do 34 roku życia, co w tamtych czasach uchodziło już za wyraźne staropanieństwo. Miała wielu starających się o rękę, o jej względy zabiegał generał Suworow, pisał do niej listy; ta korespondencja również ocalała.
- Prawdziwa miłość do babci przyszła później w osobie Franciszka Stępniaka, który jako polski oficer przyjechał z Warszawy do Białegostoku w marcu 1919 roku - opowiadała Marzena Juczewska, wnuczka Marii, a córka Aliny Zagórskiej. - Dziadek zobaczył raz moją babcię, jak pracowała u notariusza, bo pięknie pisała, chociaż była pianistką i zakochał się bez reszty. Wkrótce odbył się ich ślub, 25 września, zgodnie z tradycją rodzinną. W dzieciństwie byłam zafascynowana, że to była taka niezwykła miłość. Pozostały do dziś jej ślubne pantofelki, robione na obstalunek w Warszawie oraz różne osobiste drobiazgi: serwetki z wyszywanymi inicjałami, talerzyki, bibeloty. Ale największą pamiątką jest piękne lustro oprawione w zdobioną ramę, które znalazło się w domu, na wskutek kontaktów pradziadka Stołeckiego, znanego obywatela miasta Białegostoku. Było takie samo jak te, które wisiały wtedy w holu Pałacu Branickich.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?