Całość wydaje się być dość konserwatywnie opisaną i poprowadzoną historią. Wielka posiadłość, która w dzieciństwie zachwyciła pochodzącego z uboższej sfery narratora tej historii, stanie się miejscem wielu niepokojących wydarzeń. Autorka zdaje się sugerować, że mamy do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi, jednak nie zdradza, czym w istocie są tajemnicze znaki odkrywane na ścianach, dźwięki jakie słychać w owym domu, pojawiający się śmiertelnie niebezpieczny pożar. Podpowiada co prawda trop wiodący do przedwcześnie zmarłego potomstwa pani domu, ale to tylko jedna z możliwości.
Jak przystało na solidną opowieść, znajdzie się też miejsce na odrobinę romansu, ukazanie obyczajowego i społecznego tła powojennej Wielkiej Brytanii, ale przede wszystkim na dyskretną eskalację grozy. To zdecydowanie opowiadanie w starym stylu. Choć w finale nie zabraknie spektakularnych zejść, trzeba przyznać, że Sarah Waters opisuje drastyczne wydarzenia z gracją równą wysoko urodzonym.
„Ktoś we mnie” pozostawia podstawowe pytanie „kto zabił?” nierozstrzygnięte, jednak wciągająca narracja zmusza choć na kilka chwil do samodzielnych poszukiwań odpowiedzi na to fundamentalne, nie tylko w kryminałach, pytanie. Szkoda, że nie ma nagrody za poprawną odpowiedź, ale wielbiciele dobrze napisanych historii z pewnością będą czekali na planowane wznowienia kolejnych powieści tej autorki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?