Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Truskolaski i jego polityczność

Tomasz Maleta
wśród kandydatów na radnych z listy Platformy Obywatelskiej w październiku 2010 roku
wśród kandydatów na radnych z listy Platformy Obywatelskiej w październiku 2010 roku Wojciech Wojtkielewicz
Po stu dniach pierwszej kadencji zbudowana na sile prezentacji, z przekazem troski o dobro wspólne. Dziś powinna opierać się na wartościach, które będą trwałym dziedzictwem Białegostoku.

Kilka lat temu podczas czatu z prezydentem Tadeuszem Truskolaskim jeden z internautów zadał mu pytanie, od kogo wolałby przyjąć stopień profesorski: od Lecha Kaczyńskiego czy Donalda Tuska? Prezydent odpowiedział, że tytuł belwederski to ogromny zaszczyt, ale na razie nie myśli o nim. W sposób dyplomatyczny uniknął deklaracji, która mogłaby być odebrana jednoznacznie politycznie.

Tak było też podczas innego czatu w "Porannym". Na pytanie o wrażenia z rozmowy z internautami prezydent odpowiedział, że jest zadowolony, choć nie rozumie, dlaczego zadawano mu pytania natury politycznej, skoro on jest samorządowcem.

To podkreślanie apolityczności z jednej strony jest całkiem zrozumiałe. W polskiej rzeczywistości to, co polityczne utożsamiane jest z tym, co partyjne (zarówno na szczeblu rządowym, jak i samorządowym). To z kolei nabrało już tak pejoratywnej konotacji, że nic dziwnego, że potencjalni adresaci bronią się jak mogą przed karbami tak rozumianej polityczności.

Stąd apolityczność jest takim ideologicznym wytrychem, który ma niejako oczyścić ewentualne intencje, czy postrzeganie tych intencji. I ten ton w odpowiedziach prezydenta na pytania internatów dało się wyczuć.

Z drugiej strony, od drugiego kwartału pierwszej kadencji byliśmy w praktyce świadkami czegoś zupełnie przeciwnego. Na wiosnę 2007 roku billboardy prezydenta zalały Białystok. Po stu dniach prezydentury stał się twarzą kampanii partyjnej w wyborach do sejmiku.

Innym przykładem był tzw. sojusz prezydentów trzech miast (Białystok, Łomża, Suwałki) pod patronatem PO. Albo słynna konferencja prasowa z 2 kwietnia 2008 roku w otoczeniu liderów podlaskich PO i pozycja statysty wobec tłumaczeń marszałka w sprawie wyboru lokalizacji lotniska.

Co prawda prezydent od zawsze podkreślał, że czuje bliski związek ze środowiskiem, które rekomendowało go na urząd (choć nieraz była to szorstka przyjaźń), ale zarazem jednak ta wspomniana w powyższych przykładach bliskość obnażała deklaracje o apolityczności sprowadzając ją do partyjności.

I tak dzisiaj wielu mieszkańców, wyborców czy internautów postrzega polityczność prezydenta Truskolaskiego. Tymczasem polityczność jest sferą o wiele szerszą i ciekawszą niż partyjność, medialne wizerunki polityków, konflikty i krótkotrwałe emocje.

Nawet w tych kilku przytoczonych przykładach sprzed lat pozostajemy w obszarze polityki i polityczności. Tyle, że definiowanej nie przez partyjność, a gospodarowanie miastem i jego reprezentowanie. Polityczności, w której powinniśmy odnaleźć - jak napisał kilka miesięcy temu socjolog Radosław Oryszczyszyn - spójną wizję z nowatorskimi i innowacyjnymi pomysłami na rozwój miasta, której kreatorem będzie lider łączący charyzmę z urzędniczą solidnością.

I choć te oczekiwania socjolog artykułował wobec kandydatów na gospodarza miasta w latach 2010-2014, to ich pierwiastki dostrzegamy też w pierwszej kadencji prezydenta Truskolaskiego (mierzonej w stosunku do epoki sprzed listopada 2006 r.). Tyle że to, co było atrakcyjne i sprawdziło się wtedy, teraz - nawet w tej optymalnej wizji, o której wspominał przez zeszłorocznymi wyborami białostocki socjolog - może już nie wystarczyć. Istota pożądanej polityczności sprowadza się bowiem do czegoś innego.

W pierwszej kadencji jej wartością była siła prezentacji. Jak w programie komputerowym z każdą stroną lub slajdem, kolejny obraz kreował prezydenturę apolityczną, zdolną do troski o dobro wspólne, bez względu na interes środowiska, od którego otrzymało się legitymizację.

Teraz powinna opierać się na instytucjach: utrwalonych normach postępowania i funkcjonujących na ich podstawie form działania.

Do tych pierwszych można zaliczyć (poza tymi, które wynikają z odpowiednich ustaw regulujących samorządność), chociażby wszelkiego rodzaju sprawy związane z ceremoniałem miejskim oraz wzorce polityczne, oparte na transparentności, które zmuszają do ograniczeń. Tym będzie powstrzymywanie się od wszelkiego rodzaju pokazówek, zwłaszcza partyjnych np. podczas otwarcia nowych dróg czy sprowadzenia taboru komunikacyjnego. Bo miarą wielkości polityka, samorządowca, włodarza jest stronienie od takich celebr. Nawet jeśli ma powody do dumy.

Z kolei uregulowane formy działania powinny opierać się nie tyle na kodeksie etyki urzędniczej, ile wręcz na swoistym, jedenastym przykazaniu: "Nie będziesz miał innych samorządów przede mną".

Albowiem nie powinno być tak, że pełnienie powinności wobec miasta przez jakiegoś urzędnika uzależnia się od tego, jak rysuje się jego przyszłość w innych strukturach władzy samorządowej czy nawet rządowej.

Taka sytuacja rodzi wrażenie, że od misji publicznej ważniejsza staje się przyszłość osobista danego urzędnika. To powinna być szybka i jednoznaczna deklaracja, nawet jeśli zgodnie z prawem ma się na podjęcie decyzji siedem czy znacznie więcej dni. Powinna wynikać z wzorców kreowanych przez prezydenta i oczekiwanego przez niego postępowania podwładnych.

Nie wspominając już o tym, by jakiekolwiek punkty za pochodzenie byłyby kiedykolwiek pokusą do faworyzowania przy aplikacjach na posady urzędnicze. To bowiem stwarza pozory nierówności szans kandydatów. I zwłaszcza nieprzejrzyste zasady ostatecznego wyboru. A w gruncie rzeczy do takiej filozofii decydowania miała wobec magistratu zastrzeżenia jesienią zeszłego roku w swoim raporcie białostocka delegatura NIK.

Nowością mógłby być zatem też sposób obsadzania najważniejszych stanowisk, jak chociażby wybór zastępców prezydenta. Oczywiście ich wskazanie to jeden z przywilejów prezydenta. W końcu to on decyduje, kogo i w jaki sposób dobierze sobie do swojej ekipy, nawet jeśli byłaby to tylko afirmacja dżentelmeńskiej umowy zawartej ze wspierającym go środowiskiem.

Ale czy wybór zastępcy w drodze konkursu nie zapisałby się złotymi zgłoskami nie tylko w nauce o samorządzie, administracji publicznej czy politologii, ale także w dziejach Białegostoku? Nawet jeśli w ostateczności zastępcą okazałaby się osoba z tej dżentelmeńskiej umowy. Zimą nie wykorzystano tej szansy. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Wszak jesienią dwaj wiceprezydenci wybierają się na Wiejską.

O tej przejrzystości wspominam także z innego powodu. Z każdym rokiem magistrat coraz bardziej dryfuje (także z powodów niezależnych od siebie) w stronę jednego z największych pracodawców w mieście. To z kolei będzie rodziło pokusę hermetyczności systemu władzy. Jednak to nie jego szczelność powinna powodować, że nic niepożądanego nie może się z niego wydostać. Raczej to, że ów system wraz ze swoimi pochodnymi powinien być tak krystaliczny, aby było widać jak na dłoni wszystko to, co się w nim dzieje. A wtedy nie będzie problemów z jasnością tłumaczeń, jak chociażby w sprawie stadionowych przypadłości, opóźnień przy wprowadzaniu karty miejskiej, nieefektywności podróży zagranicznych przedstawicieli władz miasta, promocji przez sport, czy zastanawiania się mieszkańców, dlaczego na otwarciu nowej drogi był ten, a nie inny polityk, starający się w najbliższym czasie o reelekcję.

Z drugiej strony, instytucje zapewnią powtarzalność określonych zachowań w przyszłości i zmniejszają niepewność wynikającą z udziału w życiu polityczno-samorządowym. Staną się regulatorem, do którego będą się odnosić i równać następcy prezydenta Truskolaskiego. Także dlatego, że będą czuć na sobie brzemię opinii publicznej, która nie pozwoli na odchylenia od tego wzorca. Uzna odziedziczoną polityczność opartą na instytucjach za wartość bardziej trwałą niż wybudowane drogi, które w końcu kiedyś trzeba będzie i tak remontować.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny