- Nie było, jak w zarzucie, że jechałem z nadmierną prędkością. Jechałem 60 kilometrów ma godzinę. W momencie, gdy kobieta wybiegła mi na przejście, zacząłem hamować. Nie miałem możliwości, by zatrzymać samochód i uniknąć wypadku - powiedział na poniedziałkowej rozprawie Bartosz S.
Oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku 33-latek nie przyznał się do winy.
Choć do tragedii doszło w czerwcu 2002 roku w Białymstoku, Bartosz S. stanął przed sądem dopiero teraz. Przez lata był bowiem poszukiwany listem gończym. Został zatrzymany pod koniec listopada ubiegłego roku na warszawskim Okęciu, gdy wysiadł z samolotu lecącego ze Stanów Zjednoczonych.
Prokuratura ustaliła, że w dniu wypadku Bartosz S. jechał renault clio Al. Solidarności w stronę Warszawy. Zdaniem prokuratury, nie zachował jednak ostrożności przy zbliżaniu się do oznakowanego przejścia dla pieszych. Biegły wyliczył potem, że kierowca jechał z prędkością 77 kilometrów na godzinę - o 17 kilometrów za szybko. Na pasach potrącił pieszą. Obrażenia były tak rozległe, że 84-latka zmarła na miejscu wypadku.
Śledczy ustalili wprawdzie, że bezpośrednią przyczyną wypadku było zachowanie pieszej, która wtargnęła na przejście na czerwonym świetle. Winny - według prokuratury - jest też kierowca, bo jechał za szybko i tak pozbawił się możliwości uniknięcia wypadku.
Na poniedziałkowej rozprawie zeznawała też córka ofiary wypadku. Powiedziała, że matka była sprawną kobietą i samodzielną.
Kolejna rozprawa w połowie maja. Bartoszowi S. grozi osiem lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?